niedziela, 1 czerwca 2014

Futbol, jakiego (jeszcze) nie znacie

Rzeczywistość widziana na boisku przeciętnemu zjadaczowi chleba daje garść podstawowych informacji: liczbę goli i strzałów, kto prowadzi i przeważa, kto częściej wymienia piłkę i inicjuje ataki. Koneserzy taktyki, menedżerowie oraz ich asystenci odnotują nieco więcej istotnych dla gry niuansów. A co, gdyby tę piłkarską rzeczywistość rozszerzyć i dostrzec rzeczy, jakich przecięty zjadacz chleba, koneser czy szkoleniowiec po prostu nie ujrzą?

Od okularów w trakcie meczu dostarczających statystyk rodem z Football Managera, przez gogle odtwarzające w wirtualnym świecie kluczowe dla spotkania akcje, po sparaliżowanego człowieka w egzoszkielecie, który rozpocznie mundial w Brazylii oraz nowość wprost z MLS, zwaną „Smart Soccer”, gdzie tablety zastępią trenerskie notesy i ołówki – być może już wkrótce futbol, jaki obecnie znamy, stanie się reliktem przeszłości, a futbol, jakiego jeszcze nie znamy, uzbrojony po zęby w futurystyczne gadżety, będzie zwykłą codziennością.

Google Glass prawdę Ci powie

Na mecz Atletico Madryt z Getafe asystent Diego Simeone, Germán Burgos, wyszedł w specjalnych okularach. To Google Glass, urządzenie przez Hiszpanów wykorzystane z myślą o piłce kopanej, które na bieżąco podaje statystyki z meczu. Wcześniej używane przez wojsko oraz lekarzy, podczas spotkania prezentuje podstawowe informacje: oddane strzały, posiadanie piłki, faule, liczbę podań, ich skuteczność, pojedynki powietrzne, odbiory, przerwane akcje i kontrataki. Pogrupowane dodatkowo w czterech kategoriach – wiadomości ogólne, rozgrywanie futbolówki, ofensywa oraz obrona – i aktualizowane co 30 sekund.

Gadżet magazynuje ponadto w swej pamięci istotne dane o własnym zespole oraz przeciwniku z wszystkich meczów w sezonie, wyciąga średnią i wyodrębnia te najważniejsze. Urządzenie działa podobnie do smartphone’a, posiada stałe połączenie z Internetem, nagrywa, robi zdjęcia i obsługuje się je za pomocą głosu. A producent określa je jako okulary o rozszerzonej rzeczywistości, łączące świat realny z tym wykreowanym przez przyrząd.

„Jeśli myślimy o technologicznym postępie, to musimy wykonać następny krok” – nawoływał Burgos na łamach „Süddeutsche Zeitung”. Krok do przodu zrobiła Valencia, chętnie pretendująca do miana najnowocześniejszej drużyny globu, która jako druga w La Liga skorzystała z Google Glass w trakcie spotkania. W sukurs „Nietoperzom” idzie Rudi Garcia, menedżer AS Romy, udostępniając w sieci filmik nagrany dzięki goglom prosto z ławki trenerskiej. W Niemczech z Google Glass mają korzystać sędziowie, którzy podczas pojedynku sporne sytuacje obejrzą sobie powtórnie w zwolnionym tempie.

Pleców konkurencji nie chcą najwyraźniej oglądać Holendrzy, którzy w tym swoistym wyścigu zbrojeń piłkarsko-technologicznych zapędzili się jeszcze dalej. Firma Triple IT skonstruowała im okulary na bazie oprogramowania Oculus Rift. Wykorzystywane w czasie treningów, dają ponoć szkoleniowcom zupełnie nowe możliwości – drobiazgowe analizy konkretnych sytuacji na murawie, znacznie głębszy wgląd w to, jak zawodnicy zachowują się i poruszają oraz łatwiejsza ocena ich efektywności.

Specjalna aplikacja pozwala także przeżywać na okrągło i bez końca kluczowe akcje nawet kilkanaście godzin po spotkaniu, kiedy emocje już dawno opadną. Gracze mogą ponownie przyjrzeć się atakom odtworzonym w najdrobniejszych detalach w symulatorze, spojrzeć na nie z odmiennej perspektywy, dokonać samooceny i zobaczyć inne, lepsze warianty rozegrania. 

Mundial nowinek technologicznych

Czytając o tych wszystkich nowych technologiach, gadżetach nie tylko zalewających piłkarski świat, ale także rozpychających się w nim łokciami, nietrudno dojść do wniosku, że futbol porzucił epokę kamienia. Erę, gdzie trener decyzje podejmował często według własnego widzi mi się, zawierzając największej świętości, czyli intuicji, w którą nie miał prawa zwątpić żaden kibic. I wkracza w następną, choć wciąż nie wiemy, jak ona ma dokładnie wyglądać. Pierwsze nieśmiałe odpowiedzi może przynieść zbliżający się mundial w Brazylii, które już teraz określa się mianem mundialu nowinek technologicznych.

Pierwsze kopnięcie piłki na mistrzostwach nie będzie należało do gracza, dawnej gwiazdy futbolu, znamienitego oficjela albo znanego Brazylijczyka, a do wolontariusza bądź wolontariuszki. Niepełnosprawnej osoby, sparaliżowanej od szyi w dół, która przywdzieje wart miliony, stworzony na ceremonię otwarcia egzoszkielet. Za pomocą własnych myśli skieruje urządzenie wzdłuż boiska i wykona pierwsze, rozpoczynające turniej kopnięcie.

W trakcie meczów dużym udogodnieniem powinno być goal-line technology. Sensory zamontowane w bramkach stwierdzą ze stuprocentową pewnością, czy futbolówka przekroczyła pełnym obwodem linię bramkową. Anglicy nie będą musieli się martwić, czy ktoś w decydującym momencie spotkania nie uzna im gola.

„To najbardziej zaawansowane technologicznie mistrzostwa. Oczywiście to umiejętności graczy odegrają fundamentalną rolę, lecz państwo, które nie zastosuje się teraz do dobrodziejstw techniki, by zwiększyć możliwości swojego zespołu, wyjdzie na tym źle” – mówił na łamach „The Guardian” Omar Chaudhuri, pracownik Prozone, brytyjskiej firmy analizującej grę futbolistów występujących w Premier League.

W Kraju Kawy pełną parą mają działać również systemy, które na bieżącą będą śledziły każdy, nawet najmniejszy ruch gracza. Nie są one jednak kompletną nowością. Jednym z ojców sukcesu Urugwaju na poprzednich mistrzostwach był program „K-Real Time”. Stworzony przez korporację Kizanaro, na bieżąco dostarczał Oscarowi Tabarezowi oraz jego asystentowi kluczowych informacje z murawy.

Technologiczny skok w nadprzestrzeń

W Wielkiej Brytanii Opta rozkłada spotkania na czynniki pierwsze, na co najmniej kilkaset mikrozdarzeń. W Premier League nie ma klubu, który nie zatrudniałby rzeszy analityków, próbujących zapanować nad tym zalewem statystyk wszelkiej maści i wyłowić z niego te rzeczywiście ważne. Dla przykładu: w Manchesterze City za analizę piłkarskiej bazy danych odpowiada jedenastu ludzi.

„Każdy krok zawodnika na boisku jest mierzony. Sesje treningowe monitorujemy przy użyciu GPS oraz specjalnych przyrządów obserwujących akcję serca. Z fizycznego punktu widzenia najważniejsze statystyki to prawdopodobnie liczba sprintów i dystans pokonany sprintem oraz występy na najwyższym poziomie intensywności. Spoglądamy na te dane w ciągu sezonu i one są dobrą wskazówką tego, jak bardzo zawodnik jest przemęczony oraz ile potrzebuje czasu na regenerację” – opowiadał głównodowodzący Evertonu, Roberto Martínez

Najciekawsze rzeczy dzieją się jednak za oceanem. Amerykanie wdrażają właśnie do MLS oprogramowanie „Smart Soccer”. Menedżerowie podczas spotkań zajrzą do swoich tabletów, tam znajdą aplikacje podające szereg cennych informacji wyciągniętych z przyczepionych do koszulek i butów chipów.

Tętno zawodników, praca serca, poruszanie się po murawie, siła, kondycja, szybkość, przebiegnięty dystans, intensywność gry, sprinty, mapy ciepła – przed tamtejszymi trenerami w trakcie meczów nie będzie już żadnych tajemnic. A ćwiczenia zaplanuje program „MiCoach Elite System”, który pomoże dobrać optymalny tryb treningowy dla każdego gracza z osobna i zminimalizuje ryzyko przetrenowania lub kontuzji.

Jeszcze inny powiadomi szkoleniowców, jacy zawodnicy są coraz mniej efektywni, coraz bardziej zmęczeni i wymagają zmiany. Ale Amerykanie wciąż trzymają asa w rękawie. Pełną parą podobno trwają prace nad oprogramowaniem, które za pomocą jednego pstryknięcia dokona przeglądu sytuacji na boisku, doradzi i zaproponuje roszady w składzie oraz modyfikacje w taktyce.

Futbol przyszłości


Może więc jedno pstryknięcie dzieli nas od tego, aby świat piłki zmienił się na zawsze, by wiodącą rolę odgrywali w nim wielcy wynalazcy rodem z lemowskiej „Cyberiady”, a siła drużyn zależeć będzie od tego, kto dysponuje nowszą technologią. Może więc i mgnienie oka dzieli nas od tego, żeby  ten - wydawać by się mogło - odległy, futurystyczny futbol, jakiego jeszcze nie znamy, stał się naszą codziennością.   

3 komentarze: