niedziela, 18 listopada 2012

Ustawienie 3-5-2, czyli perła z lamusa



Futbol nie znosi próżni. Starzy bogowie boisk piłkarskich odchodzili i pojawiali się następni. Magicy ławek trenerskich potrafiący jednym dotknięciem zamienić niemal wszystko w złoto, schodzili ze sceny, ustępując miejsca innym. Wszelkie aspekty tej dyscypliny, począwszy od zawodników, przez szkoleniowców, aż po taktykę podlegały prawom nieubłaganej ewolucji. Nawet najmniejsze drobiażdżki, typu schematy gry, na przestrzeni lat ulegały nieustannym przeobrażeniom. Jedne formacje podbijały świat piłki nożnej, wypierając pozostałe. Nowe trendy przeganiały wcześniejsze, które starzały się w zapomnieniu.

Ostatnio jednak futbol zrobił zdumiewający krok wstecz. Ze złomowiska wydobyto bowiem system, który jeszcze parę sezonów temu uznawano za kompletnie bezużyteczny. Ustawienie 3-5-2 odrodziło się niczym feniks z popiołów i coraz śmielej zdobywa umysły menadżerów z całego globu.

Pierwszym, który użył tego rodzaju strategii był Carlos Bilardo, ówczesny selekcjoner Argentyny. W 1984 roku podopieczni Bilardo rozegrali dziewięć spotkań w zupełnie nowym systemie. Wygrali zaledwie trzy. Dwa lata później Maradona i spółka triumfowali na Mundialu w Meksyku. Taktyka momentalnie zyskała szerokie grono zwolenników i przyniosła wymierne korzyści: Niemcom dała tytuł mistrza świata w 1990, Chorwacji brązowy medal na mistrzostwach we Francji, Brazylii zwycięstwo na MŚ w 2002 roku.

Potem prawie całkowicie zniknęła z muraw. Żadna z reprezentacji na Euro 2008 i żadna z drużyn uczestniczących w fazie pucharowej Ligi Mistrzów sezonu 2007/2008, nie skorzystała z takiego rozwiązania. Schemat umarł wraz z popularyzacją formacji, preferujących wystawianie jednego wysuniętego snajpera. Okazało się, że trójosobowy blok defensywny jest zbyt liczny. Trudności sprawiały również akcje zaczepne, stosowane przez ofensywnie usposobionych bocznych obrońców w czteroosobowej linii defensywnej.

Obecnie ustawianie 3-5-2 ponownie opanowuje boiska, w szczególności Półwyspu Apenińskiego. Z powodzeniem sięgają po nie Antonio Conte w Juventusie Turyn, Walter Mazzarri w Napoli oraz Francesco Guidolin w Udinese. Spora liczba szkoleniowców myśli o wyprowadzeniu identycznej strategii, m. in. Andrea Stramaccioni w Interze Mediolan, Roberto Mancini w Manchesterze City czy Jurgen Klopp w Borussi Dortmund.

Dzisiejsi menadżerowie to nieustanni innowatorzy, eksperymentujący z ustawieniem, stale poszukujący nowych - zaskakujących dla przeciwników - rozwiązań. Jeśli więc spodziewaliśmy się dalszej ewolucji form taktycznych, to przede wszystkim na drodze rewolucyjnych modyfikacji. Tymczasem powrót do dawnego, utartego i przewidywalnego systemu może budzić niemałe zaskoczenie. Zmartwychwstanie tego schematu gry jest zadziwiające, tym bardziej, że nie zmieniły się jego podstawowe założenia. Zmienił się jedynie sposób jego realizacji.

Coraz większy uniwersalizm graczy oraz to, że bez względu na zajmowane pozycje na boisku umieją zarówno bronić, jak i atakować, otwiera zupełnie nowe możliwości przed trenerami, używającymi formacji 3-5-2. Prandelli na Euro 2012 fantazyjnie majstrował przy ustawieniu, umieszczając skrzydłowego Emmanuele Giaccheriniego na lewej stronie obrony, a etatowego środkowego pomocnika Daniele De Rossiego w centrum defensywy.

W ogóle trend przesuwania jednego ze środkowych pomocników do linii defensywnej, zapoczątkowany przez Marcelo Bielsę, pozwala podejrzewać, że za kilka sezonów wrócą romantyczne czasy, kiedy piłkarze występujący na pozycji libero, odpowiadali nie tylko za tworzenie zasieków nie do przebycia dla rywali, ale także kreowali akcje ofensywne, wyprowadzając piłkę spod własnego pola karnego. Wszak wielu z nich, pokroju Matthiasa Sammera, Lothara Matthaeusa lub Ruuda Gullita, zaczynało jako pomocnicy.

Praktyki stosowane przez Bielsę nie są odosobnione. Swego czasu w Barcelonie Josep Guardiola do obrony wycofywał swoich środkowych pomocników – Javiera Mascherano bądź Sergio Busquetsa. Już niedługo zapewne stoperów będziemy nazywać pierwszymi dyrygentami-kompozytorami zespołów, kreującymi ofensywne symfonie, a jednocześnie usadowionymi w bezpiecznej strefie, tuż przy golkiperach. Potwierdzenie przyszłych i wcale nie tak nierealnych zmian może stanowić casus Leonardo Bonucciego, który obok Andrei Pirlo jest najczęściej podającym zawodnikiem Juventusu.

System ten zyskuje tak ogromną popularność, bo daje różne opcje. W zależności od rywala oraz predyspozycji piłkarzy blok defensywny można ustawić wysoko, stosując pułapki ofsajdowe i agresywny pressing albo nisko, oddając inicjatywę przeciwnikowi i czyhając na kontry. Umożliwia ponadto płynne przejście od obrony do ataku i na odwrót. Jest efektywniejszy od niektórych innych strategii, gdyż w zabezpieczanie własnej bramki angażuje się zawsze pięciu graczy, a w szturmowanie świątyni przeciwnej drużyny, co najmniej siedmiu.

Niezwykle ważną rolę odgrywają skrzydłowi, którzy muszą zaiwaniać od jednego pola karnego do drugiego, potrafiąc równocześnie skutecznie bronić i nacierać. Istotne w tym wypadku staje się przygotowanie kondycyjne, intensywność oraz umiejętność wyprowadzania błyskawicznych, przeszywających ciosów. Jeśli szukaliście odpowiedzi na wolną, złożoną z dziesiątek tysięcy podań, kombinacyjną grę Barcelony, to odnajdziecie ją w systemie 3-5-2.

Na kluczowy aspekt tej taktyki zwrócił uwagę Alberto Zaccheroni, do niedawna ostatni, który wykorzystał jej dobrodziejstwa w stu procentach (zdobył mistrzostwo Włoch z Milanem w 1999 roku), stwierdzając: „Na dłuższą metę mecze niemal zawsze przegrywa się w linii pomocy, a formacja 3-5-2 pozwala znacząco zagęścić środek pola. Reaktywacja takiego schematu gry następuje z pragnienia, by nie przegrywać walki w środkowej strefie. Używa się trzech defensorów nie po to, by wstawić dodatkowego napastnika, ale po to, aby mieć dodatkowego pomocnika”.

Futbol prawdopodobnie wyczerpał już wszystkie swoje możliwości dalszej ewolucji, a trenerzy nie wymyślą prochu na nowo, stąd powrót do - wydawać by się mogło - wytartych i zużytych form. Ustawienie 3-5-2 to jednak prawdziwa perła z lamusa. Wzbogacona o aktualne koncepcje i wymagania, może dać absolutnie nieoczekiwane perspektywy. Jeszcze wczoraj mówiliśmy o napastnikach, którzy są pierwszymi obrońcami zespołu. A jutro, dzięki nowemu staremu 3-5-2, stoperów określimy pierwszymi rozgrywającymi piłkarskich ekip.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz