poniedziałek, 26 listopada 2012

Teoria chaosu według ukraińskiej piłki



Szachtar Donieck liderujący w grupie Ligi Mistrzów, złożonej z obrońcy trofeum oraz mistrza Włoch. Metalist Charków i Dnipro Dniepropetrowsk pięknie radzące sobie w Lidze Europy, prowadzące w swoich grupach, w których znalazły się silne ekipy z Włoch, Niemiec i Holandii. Ukraińskie kluby w tym sezonie odprawiły z kwitkiem Chelsea Londyn, SSC Napoli, Bayer Leverkusen i PSV Eindhoven. Wyśmienite wyniki nie powinny już nikogo dziwić. Dziś liga ukraińska to wzrastająca siła europejskiego futbolu. Okoliczności jej rozwoju są jednak dalekie od normalnych. Piłkarski efekt motyla zadziałał tam sprawniej niż gdziekolwiek indziej.

Nie byłoby ostatnich wielkich osiągnięć Szachtara, gdyby nie zgraja brazylijskich wirtuozów, potrafiąca finezyjną grą, ciągłą wymiennością pozycji, szybkością akcji i wręcz porażającą fantazją, rozmontować niemal każdą obronę rywala. Co więcej, nie byłoby tytułów mistrza Ukrainy, a przede wszystkim triumfu w Pucharze UEFA w 2009 roku, gdyby nie Brazylijczycy w składzie.

Obecnie w 26-osobowej kadrze znajduje się dziewięciu graczy z kraju kawy. Sześciu z nich regularnie występuje w podstawowej jedenastce. Brali oni udział przy 35 z 67 zdobytych przez drużynę bramek w bieżącym sezonie.

To samo możemy powiedzieć o Metaliście Charków, od pięciu lat rokrocznie zajmującemu trzecie miejsce w lidze, który siłę rażenia opiera na latynoskiej krwi. Pięciu wywodzi się z ojczyzny Pelego, a ośmiu kolejnych z różnych zakątków świata. Ich dziełem są aż 42 z 46 strzelonych goli. Dnipro zaś połowę trafień z aktualnego sezonu zawdzięcza zagranicznym zawodnikom, których w kadrze jest trzynastu.

Nie byłoby prawdziwych perełek z Brazylii na ukraińskich boiskach, gdyby nie polityka transferowa największych zespołów oraz południowoamerykańska kolonia, od ładnych paru lat stale zwiększająca swoją liczebność. Teraz po pierwszoligowych murawach biega 37 Brazylijczyków. A ich wpływ na tamtejszy futbol stał się tak znaczący, że większość trenerów zaczęła uczyć się języka portugalskiego.

Douglas Costa zanim trafił do Doniecka, zasięgnął porady u swoich przyjaciół: „Dzwoniłem do Williana i Luiza Adriano, którzy pochodzą z moich rodzinnych stron, okolic Porto Alegre. Poradzili mi, żebym przeszedł do Szachtara, bo to jedna z najmocniejszych drużyn w Europie”. Piłkarz odrzucił różne intratne oferty, w tym m. in. Manchesteru United: „Wiem z pewnością, że Manchester przesłał faks do mojego klubu z pytaniem czy mogę przyjechać do Anglii na testy, które ocenią moje umiejętności. Gremio wzgardziło taką ofertą, twierdząc, że jestem wystarczająco dobry, by występować w najlepszych zespołach. Wtedy do gry wkroczył Szachtar, który zaoferował Gremio tyle, ile chciało”.

Dzięki powodzeniu brazylijskiej zgrai z Doniecka, następni gracze z kraju kawy nie mają żadnych oporów, aby przenosić się do ukraińskich ekip. Czują się, jak u siebie w domu. Szachtar ponadto zyskuje coraz większą popularność w Brazylii. Alex Teixeira opowiada: „Wielu kolegów prosi mnie o pomoc, bo chcą koniecznie przejść do Szachtara”. Dodaje, że w Coritibie mnóstwo fanów odwiedza ukraiński konsulat, po to by przeczytać artykuły o rodakach, szalejących na wschodnioeuropejskich murawach.

Działacze natomiast robią wszystko, aby aklimatyzacja uzdolnionych młodzianów z akademii z Rio de Janeiro, Sao Paolo i innych miast przebiegała, jak najsprawniej. Dopełniają wszelkich formalności, dzięki czemu bliscy i krewni zawodników mogą przeprowadzać się oraz mieszkać w mieście. Brazylijczycy posiadają osobistego opiekuna oraz psychologa.

Na sukcesach Szachtara skrzętnie korzystają rywale. Metalist na przestrzeni trzech lat na Brazylijczyków wyłożył 23 miliony euro. Kluby z Ukrainy przeczesują boiska Ameryki Południowej, wyłapują najbardziej utalentowanych piłkarzy i kuszą ich astronomicznymi kontraktami. Ci z kolei nie mają wątpliwości, wybierając bliżej nieznane państwo ze wschodu Europy nie tylko ze względu na atrakcyjne wynagrodzenie, ale także ze względu na dokonania rodaków w tamtejszych zespołach.

Nie byłoby jednak napływu uzdolnionych obcokrajowców, gdyby nie ciężkie pieniądze pakowane w kluby. Pierwsza czwórka ukraińskiego futbolu, czyli Szachtar, Dynamo Kijów, Metalist i Dnipro znajduje się w rękach oligarchów. Żadna ze wspomnianych wyżej drużyn od 2006 roku nie uplasowała się w końcowej klasyfikacji poniżej czwartej pozycji. Od trzech sezonów góra tabeli pozostaje niezmienna. Od 1997 żadnemu zespołowi nie udało się złamać patentu Szachtara i Dynama na mistrzostwo i wicemistrzostwo kraju.

Wpływ prezesów-możnowładców na układ sił w ukraińskiej piłce stał się niebagatelny. Inwestycje sięgają miliardów. Rinat Achmetow, od 1996 roku właściciel ekipy z Doniecka, wpompował w nią 1,5 miliarda dolarów. Nazywany ukraińskim Romanem Abramowiczem, na sam supernowoczesny stadion – Donbass Arenę – wyłożył 400 mln dolarów. Duże sumy przeznaczył na graczy oraz kompleks treningowy.

Podobną drogę obrał Oleksandr Yaroslavsky, który w 2004 przejął Metalist Charków. Od tego czasu wybudował nowy obiekt i sprowadził kilku piłkarzy za sporą gotówkę.

Nie byłoby gigantycznych inwestycji w futbol, gdyby nie fortuny magnatów, których wedle powszechnego mniemania dorobili się w sposób nieuczciwy. Achmetow w latach osiemdziesiątych zaangażowany miał być w kryminalne działania. Był asystentem i prawą ręką Oleksandra Bragina, ówcześnie jednego z najpotężniejszych bossów przestępczego podziemia Ukrainy.

Różne źródła mówią, że Achmetow nie spojrzałby na mecz piłkarski, gdyby nie jego szef – pasjonat piłki nożnej i wówczas właściciel Szachtara. Wszystko zmieniło się 1995 roku w trakcie spotkania pomiędzy doniecką ekipą a Tavryią Simferepol. Bragin, który omijał pojedynki swojej ukochanej drużyny ze względów bezpieczeństwa, tego dnia odstąpił od żelaznej zasady. Mecz już trwał, nim dotarł na stadion. Nie czekając na Achemtowa, który utknął w korku ulicznym, udał się na trybuny.

Naoczny świadek, dziennikarz Mark Levytsky, relacjonował: „Parę sekund po tym, jak Bragin wszedł do swojej loży, nastąpił potężny wybuch. Sędzia przerwał spotkanie, a zawodnicy opuścili boisko. Ja przestałem komentować i poszedłem zobaczyć, co się dokładnie wydarzyło. Zauważyłem uciekającego reportera telewizji. Zdążyłem się jedynie zapytać, co się stało. Powiedział tylko żebym nie wchodził do loży VIPów. Potem spotkałem Ravila Safiullina, brata żony Bragina. Obaj weszliśmy do loży. Kawałki ciał leżały dosłownie wszędzie. Safiullin zobaczył odcięte ramię i rozpoznał zegarek zawieszony na nadgarstku, należący do Bragina”.

Po śmierci swojego zwierzchnika, Achemtow odziedziczył olbrzymie finansowe imperium oraz klub. Przez następne lata wielokrotnie zarzucano mu, że kieruje zorganizowaną szajką, zajmującą się praniem pieniędzy, oszustwami finansowymi i kontrolowaniem wielu fikcyjnych spółek. Do tej pory jednak nic mu nie udowodniono.

Być może, gdyby nie rzekoma bezprawna działalność i znaczące koneksje oligarchów, dzisiejszy układ sił w rozgrywkach ligowych byłby zupełnie inny. Wedle obiegowych opinii rządzący zespołami zamieszani są w wymuszanie haraczów, a nawet w uprowadzenia i morderstwa. Wszechobecne jest ustawianie pojedynków, a presja wywierana na arbitrach nie do zniesienia. Doszło do tego, że najcięższe gatunkowo boje coraz częściej prowadzą sędziowie zagraniczni.

Przestępczość zdominowała futbol na Ukrainie. Mafijne konszachty sięgają samej góry, nawet dyrektorów i szefów. W 2007 prezydent Tavryii Simferepol – Viktor Karasev – został skazany na siedem lat więzienia za zlecenie podpalenia i używanie nielegalnej broni. Jak się później okazało, siedziba drużyny służyła bandzie zwanej „The Bashmaki”, która odpowiedzialna była za około 50 zabójstw.

W 2004 policja wzięła pod lupę zespół FC Zakarpattya. W wyniku policyjnej obławy 36 uzbrojonych zbrodniarzy zostało aresztowanych, a 150 kolejnych zbiegło. Właściciela zaś oskarżono o bandytyzm, terroryzm, rozbój i porwania, a potem wtrącono do więzienia.

Ukraińska piłka klubowa weszła na osobliwe i właściwe tylko sobie tory rozwoju. Zaczęła żyć własnym życiem, a splot dawnych przypadkowych zdarzeń i decyzji, przyniósł dziś lawinę nieoczekiwanych sukcesów. Gdyby Rinat Achmetow nie utknął w korku, zginąłby wraz z Braginem w zamachu bombowym. Nie przeznaczyłby wówczas milionów, nie wybudował stadionu i nie ściągnął brazylijskich wirtuozów.

Jeśli więc uznamy, że trzepot skrzydeł motyla w Ohio może spowodować po trzech dniach burzę piaskową w Teksasie, to równie dobrze możemy uznać, że zwykłe utknięcie w korku ocaliło człowieka i pozwoliło zbudować futbolowe mocarstwo, a obecna potęga finansowa caluteńkiego ukraińskiego futbolu nie miałaby racji bytu, gdyby nie działalność przestępcza.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz