czwartek, 12 stycznia 2012

Dinozaur

W polskim futbolu to postać zjawiskowa. Próżno szukać drugiego tak charyzmatycznego i nietuzinkowego szkoleniowca. W obecnym sezonie obchodzi piękny jubileusz, 40-lecie trenerskiej pracy. Mimo 69-u lat wciąż można pozazdrościć mu energii, pracowitości oraz pomysłowości. Orest Lenczyk dokonuje bowiem cudów w Śląsku Wrocław.

Z drużyny rozpaczliwie walczącej o utrzymanie (kiedy ją obejmował plasowała się na przedostatnim miejscu w lidze, notując pasmo pięciu przegranych z rzędu) stworzył zespół, który w pierwszych dwudziestu meczach pod jego wodzą poniósł zaledwie jedną porażkę i, który wiosną ubiegłego roku cieszył się z wicemistrzostwa. Teraz przewodzi stawce, zawstydzając bogatszych rywali. Trzeba podkreślić, że wrocławska ekipa posiada dwukrotnie mniejszy budżet od potentatów rodzimego podwórka (25 milionów złotych wobec 65 mln Legii Warszawa, 50 mln Wisły Kraków albo 45 mln Lecha Poznań). Ponadto w klubie brakuje zagranicznych gwiazd pokroju Meliksona, Radovicia, Ljuboji lub Rudniewa. Dość powiedzieć, że do grudnia Śląsk nie posiadał ani jednego reprezentanta Polski.

Drużyna imponuje przede wszystkim solidnością oraz regularnością. Jest to zespół w pełnym tego słowa znaczeniu. Kolektyw, który będąc w słabszej formie, grając gorzej od przeciwnika, umie go wypunktować w bardzo wyrafinowany sposób. W całym 2011 roku uzbierał największą ilość punktów - 66 (10 pkt przewagi nad drugą w tym zestawieniu Wisłą).

Orest Lenczyk sukcesy odnosi nie tylko dzisiaj. Odnosił je już w latach 70 i 80, czyli erze dla futbolu prehistorycznej. Z „Białą Gwiazdą” zdobywał mistrzostwo w 1978, a potem dochodził do ćwierćfinału Pucharu Mistrzów. Ze Śląskiem oraz Ruchem Chorzów zajmował trzecie miejsca w 1980 i 1983. Nieco później, bo w 1998 dotarł z chorzowską ekipą do finału Pucharu Intertoto. W 2001 w Krakowie szokująco odprawił z kwitkiem Real Saragossę (mimo wyjazdowej klęski 1:4). Wreszcie w 2007 uzyskał wicemistrzostwo z Bełchatowem, w 2009 dał awans Zagłębiu Lubin do Ekstraklasy, a w następnym sezonie utrzymał w niej żenująco słabą Cracovię.

Długowieczność jest tym, co wyróżnia Lenczyka. Przez tyle lat pozostaje na szczycie w kraju, w którym trenerów zwalnia się notorycznie po którejkolwiek większej lub mniejszej wpadce, w którym traktuje się ich za głównych winowajców najdrobniejszych niepowodzeń. Ci, którzy go poznali na każdym kroku podkreślają jego wielką wiedzę oraz fachowość. Źródeł tego wszystkiego należy doszukiwać się w latach młodości początkującego wówczas szkoleniowca. Wtedy odebrał nie tylko solidne wykształcenie trenerskie, ale także zyskał niezbędne i cenne doświadczenie u boku niesamowitych autorytetów. W Stali Rzeszów był asystentem Nandora Hidegkutiego  (napastnika słynnej węgierskiej złotej jedenastki), podpatrywał najlepszych ówcześnie trenerów, jak Dettmar Cramer (w 1975 oraz 1976 doprowadził Bayern Monachium do triumfu w Pucharze Mistrzów) i Jock Stein (w 1967 zdobył z Glasgow Rangers poczwórną koronę: mistrzostwo, Puchar, Puchar Ligi Szkockiej oraz Puchar Mistrzów).

Opiekun Śląska bazuje na dokonaniach wybitnego fizjologa Jerzego Wielkoszyńskiego, dlatego też dużą wagę przywiązuje do przygotowania fizycznego i uparcie powtarza, że najważniejszymi jego elementami są siła oraz szybkość. Prowadzone przez niego treningi odznaczają się nowatorskością: zawodnikom Cracovii w trakcie przedmeczowego rozruchu kazał grać w rugby, innym razem był to baseball, siatkówka bądź koszykówka. O niekonwencjonalnych metodach pracy trenera opowiadał Remigiusz Jezierski: „Fikołki, materace, specyficzne odgłosy. Pady, przewroty, przepychanki. I kreatywność w wymyślaniu ćwiczeń, używanie różnych codziennych przedmiotów. Potrafił wykorzystać wszystko – barierki na stadionie przy Oporowskiej, kostki gąbkowe, krzesła ogrodowe. Nigdy nie zapomnę, jak musieliśmy nimi kręcić nad głowami. Z trudem powstrzymywaliśmy się od śmiechu”.

Futboliści, którzy się z nim zetknęli podkreślają również jego ogromną charyzmę. Potrafi podporządkować sobie nawet najbardziej krnąbrne gwiazdy. Sebastian Mila tak relacjonował pierwsze spotkanie z Lenczykiem: „Pamiętam ten dzień, w którym pojawił się w Śląsku Wrocław. Wszedł do szatni i powiedział: <A teraz wszyscy wstaniecie i powiecie do mnie: dzień dobry panie trenerze>. Powiedzieliśmy. Na co odparł: <Dzień dobry kochani piłkarze>. Poczuliśmy się, jakbyśmy byli w przedszkolu”.

Od zawodników wymaga pełnego profesjonalizmu oraz całkowitego posłuchu. Nie uznaje głosów sprzeciwu, bywa nieprzejednany wobec buntowników, których momentalnie skreśla (wystarczy przypomnieć niedawny konflikt z Sotiroviciem). Często wyraża nieprzychylny stosunek do menadżerów, promujących miejscowe gwiazdki. Często stawia na Polaków, gdyż, aby zatrudnić obcokrajowca: „Musi być tak, że do Polski przyjeżdża zawodnik przygotowany do gry w ekstraklasie, w której absolutnie zaistnieje. My zaś mamy w Polsce kilku takich „nibygwiazdorów", którzy są podparci menedżerami i krążą po klubach. Tam pół roku, tu pół roku”.

W środowisku piłkarskim uchodzi za ekscentryka: nie pije, nie pali nie układa się z piłkarzami, rywalami i sędziami, nie lubi zagranicznych graczy, stroni od menadżerów. Nigdy nie dbał o względy mediów, prezesów czy dyrektorów. Zawsze mówił prawdę, choćby była wyjątkowo niewygodna. Zawsze płyną pod prąd, sprzeciwiając się wielokrotnie praktykom stosowanym w polskiej piłce. Stanowczo deklarował, że „nie poda ręki ludziom zamieszanym w korupcję”. Słowa dotrzymał, prosząc o samodzielną konferencję po spotkaniu z Polonią Warszawa (prowadzoną przez Jacka Zielińskiego skazanego za korupcję na dwa lata w zawieszeniu na trzy).

Orest Lenczyk od lat jest apologetą własnej myśli szkoleniowej. W ciągu tylu lat był wierny swoim zasadom i ideałom. Być może jego bezkompromisowość zaważyła na tym, iż do tej pory jest trenerem niedocenionym, stojącym gdzieś na uboczu, w cieniu innych. Z pewnością zasługuje na znacznie większy szacunek, niż ten jaki ma obecnie. Sam znajduje prostą odpowiedź na taki stan rzeczy: „Jak jesteś porządny, to zacznij się obawiać, ponieważ wcale nie jest życie tak piękne, że wszyscy dookoła ciebie są porządni”.

PS. Już dzisiaj rozpoczęło się głosowanie na Blog Roku 2011, w którym bierze udział mój blog. Jeżeli ktoś uznał, że wart jest on złotówkę i 23 grosze, to byłbym bardzo wdzięczny za głos. Aby zagłosować należy wysłać SMS-a o treści H00773 na numer 7122. Z góry dziękuję.

1 komentarz:

  1. manutd.tnb.pl/news.php - zapraszam do rejestracji na nowy, nieoficjalny serwis o Manchesterze United!

    OdpowiedzUsuń