środa, 25 stycznia 2012

Bubel, który zwie się narodowym

Co można zrobić za prawie dwa miliardy złotych ? Wybudować supernowoczesny stadion, który nowoczesny jest tylko z nazwy, w realiach polskich sklecony zgodnie z najwyższymi standardami fuszerki. Trzeci najdroższy obiekt piłkarski w Europie, kosztujący według wstępnych ustaleń 337 milionów euro (droższe są jedynie Emirates – 440 oraz Wembley – 912) jest bublem jakiego świat nie widział.


Na początku były schody ewakuacyjne. Źle zamontowane, oblały testy obciążeniowe i groziły zawaleniem. Wtedy pojawiły się pierwsze opóźnienia w budowie, które trwają do dziś. Teraz jednak problemy zaczęły się nawarstwiać i coraz bardziej przypominać te absurdalne, wyjęte wprost z PRL-u. Oto bowiem, na stadionie zainstalowano dach, który nie może zostać użyty przy nazbyt trudnych warunkach atmosferycznych. Wykonany z tkaniny poliestrowej powlekanej PCW, może być rozkładany wyłącznie w dodatnich temperaturach, na siarczystym mrozie sztywnieje i pęka. Druga sprawa to zalegający śnieg. Nikt nie wie jakie obciążenie jest w stanie wytrzymać dach i, co bardziej kuriozalne, w jaki sposób pokrywę śnieżną w razie potrzeby usunąć. Tak więc, mamy jedyny w tej części Europy obiekt piłkarski posiadający rozsuwany dach, który nie spełni swej podstawowej funkcji – ochrony przed niesprzyjającą aurą.


Kłopot z murawą w tej chwili jest melodią niedalekiej przyszłości. Kłopotu na razie nie ma, bo i murawy nie ma. Na stadionie trwają jeszcze prace wykończeniowe. Na 29 stycznia zaplanowano huczne otwarcie, ale wciąż brakuje płyty boiska. Na 11 lutego z kolei zaplanowany jest mecz o Superpuchar Polski, ale murawa zostanie położona dopiero na dzień przed spotkaniem. Jak się okazuje położona tymczasowo, aby nie zawieść UEFA: „Po EURO 2012 murawa, która w lutym ma zostać ułożona, będzie usunięta. Zamiast zrobić coś raz i dobrze, powstanie rozwiązanie tymczasowe po, to by UEFA była zadowolona. Nie chodzi tu tylko o trawę, ale całe podłoże, w tym m.in. system podgrzewania czy nawadniania, który w lipcu zostanie usunięty” – twierdzi Michał Borowski, niedawny szef Narodowego Centrum Sportu. Groteska i surrealizm w najczystszej postaci. Stadion, który kosztował dwa miliardy złotych, po Euro 2012 w dużej części pójdzie do renowacji.


Problemy występowały na każdym obiekcie budowanym na Mistrzostwa Europy (w Poznaniu pięciokrotnie wymieniano już murawę i w dalszym ciągu nie spełnia wymogów bezpieczeństwa – zbyt wąskie oraz ocieplane łatwopalnym styropianem drogi ewakuacyjne), jednak to na Stadionie Narodowym namnożyły się w stopniu najwybitniejszym.


Od samego początku panował totalny bałagan i zamieszanie, prace nie były wykonywane zgodnie z harmonogramem, nie dotrzymano żadnego terminu. Wstępnie obiekt miał być oddany w czerwcu, następnie we wrześniu. Obecnie nadal nie wiadomo, kiedy nastąpi oficjalne otwarcie (policja i straż pożarna nie wydały zgody na inaugurację). Ponadto wedle pierwotnych planów oprócz Stadionu Narodowego miał powstać kompleks, składający się m. in. z osobnej 20-tysięcznej hali, który tętniłby życiem przez siedem dni w tygodniu. Byłoby to właściwe z europejskimi standardami, gdzie obok stadionów znajdują się supermarkety, restauracje, hotele czy futbolowe muzea.


W Polsce zaś budujemy nowoczesne piłkarskie świątynie w oparciu o archaiczne normy. Nie lada wyzwaniem dla klubów po Mistrzostwach Europy będzie ich utrzymanie. Żeby były opłacalne powinny żyć przez cały rok. Zasadny niepokój budzi wielkość stadionów. Na 43-tysięczny PGE Arena w Gdańsku przychodzi tylko 18 tysięcy kibiców, Poznań z kolei odwiedza jedynie 13 tysięcy widzów, mimo 43 tysięcy miejsc. W 2011 roku ekstraklasowe obiekty zapełniono, zaledwie w 62 procentach. Nawet dużo potężniejsza pod względem piłkarskim Portugalia do dziś nie wie, jak rozwiązać problem z nierentownymi futbolowymi budynkami (główny powód bankructwa i degradacji Boavisty Porto).


Dzięki Euro 2012 nadwiślańska kraina miała się stać mlekiem i miodem płynąca. Roztaczaliśmy mocarstwowe plany o nieprzeliczonej ilości kilometrów autostrad, pięknych hotelach, funkcjonalnych dworcach i lotniskach, marzyliśmy, by dołączyć do europejskiej elity. Gdy kolejne obietnice nikły w oczach, za pocieszenie uznaliśmy wspaniałe piłkarskie areny, jakich w naszym kraju jeszcze nie było. Lecz i tutaj nie obyło się bez bólu. A największy przyjdzie dopiero po turnieju.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz