sobota, 1 października 2011

Wiecznie przegrany znów mierzy wysoko

To doprawdy fenomen, że trener uważany za skończonego łamagę i wiecznie przegranego, został szkoleniowcem jednej z najpotężniejszych ekip w Europie. Oto, bowiem Claudio Ranieri ma uratować Inter Mediolan przed katastrofą (początek ma nad wyraz obiecujący, zdołał odnieść już dwa zwycięstwa, pierwsze dla Mediolańczyków w obecnym sezonie). Fenomen, tym bardziej osobliwy, że będzie to w jego karierze trzeci z czterech największych włoskich klubów (wcześniej trenował Juventus Turyn i AS Romę), mimo iż przez te przeszło 20 lat zasłynął przede wszystkim z kontrowersyjnych decyzji, przegranych meczów i niespełnionych nadziei.

Obejmując w 1999 roku Atletico Madryt miał bić się o mistrzostwo. Tymczasem drużynie szło tak słabo, że Włoch już w marcu uciekał z tonącego okrętu (po odejściu zespół nie uniknął degradacji). Pracując w Chelsea oraz w Romie nie wytrzymał presji ważnych konfrontacji, które miały przesądzić o trofeach. W sezonie 2003/2004 w półfinale Ligi Mistrzów mając dwukrotnie na tacy Monaco, nie awansował do upragnionego finału (Francuzi najpierw pokonali Londyńczyków u siebie 3:1 grając w dziesięciu, a w rewanżu doprowadzili do remisu przegrywając już 0:2). Wówczas przylgnęła do niego etykieta wiecznie drugiego, tego, który nie potrafi radzić sobie w najważniejszych pojedynkach. Znamienne słowa wypowiedział wtedy David Platt: „Budowa drużyny, która może zdobyć mistrzostwo, a prowadzenie jej do tego tytułu, to dwie zupełnie różne rzeczy”.

Ranieri rozgłos zdobył także dziwacznymi decyzjami transferowymi (będąc w Juventusie zapragnął Poulsena zamiast, niemal dogadanego, Xabiego Alonso) oraz kuriozalnymi decyzjami personalnymi (w Valencii notorycznie sadzał na ławce, znajdującego się w wyśmienitej formie, Aimara). W ogóle pracując w hiszpańskim zespole, doprowadził ich do całkowitej ruiny. Nieudane transfery (m. in. Fiore, Corradi i Di Vaio), fatalna gra i jeszcze gorsze wyniki. Odpadnięcie z Ligi Mistrzów i Pucharu UEFA oraz dopiero 6 miejsce w lidze. Tak oto rozmontował niezwykle sprawnie działającą, w poprzednim sezonie, maszynę stworzoną przez Beniteza (mistrzostwo i Puchar UEFA).

W całej karierze trenerskiej Włoch zebrał więcej niepochlebnych opinii niż trofeów, które zdobył. Został zapamiętany z licznych kontrowersyjnych sytuacji i niefortunnych wypowiedzi. Mimo iż obejmował zazwyczaj ekipy poukładane, to jego działania prowadziły do totalnego chaosu i dezorientacji. Teraz przyjdzie mu ratować klub, w którym chaos panuje od dobrych kilku miesięcy (jest czwartym trenerem Interu w ciągu 15 miesięcy). Przychodzi do drużyny rozbitej przez poprzedniego opiekuna - Gasperiniego - który znalazł się w nieodpowiednim miejscu o nieodpowiedniej porze (jego „słynne” ustawienie 3-4-3 i sadzanie na ławce rezerwowych Sneijdera).

W tym szaleństwie jest jednak metoda. Bowiem Ranieriemu trzeba oddać, że pierwsze miesiące pracy w każdym nowym zespole, który obejmował, były tymi najlepszymi. Szybko wprowadzał pewien spokój i stabilność. Taki jest też pewnie plan Morattiego. Ustabilizować i w odpowiednim momencie oddać w ręce lepszego szkoleniowca. Jeżeli natomiast plan ten nie wypali, to możemy być świadkami najbardziej spektakularnego upadku klubu, który jeszcze dwa lata temu nie miał sobie równych w Europie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz