środa, 12 października 2011

Orły Górskiego

Niegdyś decydowali o losach reprezentacji, teraz decydują o losach polskiej piłki. Grzegorz Lato jest wprawdzie prezesem związku piłkarskiego od 3 lat (choć próżno szukać jakichkolwiek działań, czy chociaż chęci, aby stan tej dyscypliny w naszym kraju poprawić), natomiast Jan Tomaszewski został właśnie posłem i jak zapowiada – „leśne dziadki z PZPN-u” mają czego się obawiać. Mimo iż stoją po przeciwnych stronach barykady, to obu łączy więcej niż mogliby i chcieliby sobie wyobrażać.

Posługują się językiem niewyszukanym i bezsensownym. W przypadku Tomaszewskiego logikę kolejnych fraz zastępują wulgaryzmy wystrzeliwane w przeciwników z prędkością cekaemu. Prezes Lato z kolei sypie łaskawie równoważnikami zdań (albo milczy), gdyż zbudowanie normalnej wypowiedzi pozbawionej błędów językowych przekracza jego możliwości.

Nowo mianowany poseł, to człowiek, który nie stroni od kamer. Pragnie rozgłosu za wszelką cenę, gdyż właśnie na tym od kilku lat buduje swoją karierę. Stosuje rynsztokowy język, rzuca populistycznymi i łatwo chwytliwymi hasłami, ozdobionymi odpowiednią dawką przekleństw oraz „błyskotliwego” dowcipu, tylko po to, by wytworzyć szum medialny. Merytorycznych treści w jego wypowiedziach próżno szukać. Tak samo zresztą  jak u szefa związku oznak kompetencji. Prezes przez te 3 lata dał się poznać jako osoba, która w największym poważaniu ma dobro polskiego futbolu. Należy podkreślić, że cechuje go przede wszystkim wygodnictwo, krętactwo i kolesiostwo. Nie przypominam sobie, aby wprowadził jakiekolwiek reformy, by dbał o rozwój tej dyscypliny. Pamiętam, natomiast doskonale ilość wpadek i absurdalnych decyzji (wystarczy przywołać, chociażby ostatnie decyzje o tym, by kadra rozgrywała mecze w dalekiej Korei, a potem w Niemczech).

Obaj dbają wyłącznie o własne interesy. Tomaszewski wiecznie krytykuje i nie robi nic, a Lato myśli intensywnie, jakby tu życia sobie nie uprzykrzyć niepotrzebnymi inicjatywami. Główkuje solidnie w jaki sposób zachować posadkę. Obdarowuje, więc kolegów-działaczów, dba o ich aprobatę tak usilnie, że tempa nie wytrzymuje nawet zaprawiony w bojach Kręcina (wpływ mocnych trunków wyostrzył jego „chrapanie” tak dalece, że pewnego razu został nawet wyproszony z samolotu). Były bramkarz prawdziwą karierę dopiero rozpoczyna. Ledwo doczłapał się do stołka, a już grozi wszystkim (złożył w prokuraturze doniesienie na Franciszka Smudę). Czuje potrzebę naprawy tego, co skutecznie zniszczył jego antagonista.

Tak jak nie wierzyłem w żadne obietnice Grzegorza Laty (ile razy powtarzał, że, jeżeli w ciągu 100 dni od momentu objęcia stanowiska w piłkarskim związku nie zrobi niczego konstruktywnego, to zrezygnuje), tak nie wierzę w żadne dobre intencje Jana Tomaszewskiego. Udział w sejmowej komisji sportu będzie dla niego tylko i wyłącznie osobistym celem, aby rozliczyć się ze swoimi wrogami.

Niestety, do polskiej piłki garną się ludzie z adekwatnym do niej poziomem. Są oni niekompetentni, zacietrzewieni, do bólu cyniczni, a w swych ograniczeniach nie widzą wad. Wyznacznikiem postępowania jest ich dobro, a środkiem do upragnionego dobrobytu – zachłanność, chciwość oraz bezwzględność. Ludzie ci zaprowadzą tę dyscyplinę na samiuteńkie  dno, własną głupotą doszczętnie zniszczą już i tak zrujnowany rodzimy futbol. Tragizm tej sytuacji pogłębia fakt, że polską piłką rządzą jednostki skrajnie nieudolne, a bezsilność potęguje fakt, że kompetentnych i profesjonalnych następców w tym momencie nie ma. Orły Górskiego latają nisko, lecz nacierają, walczą o stołki i własne interesy. Dawniej w ich interesie była walka o dobro reprezentacji  oraz całego naszego futbolu. Teraz niestety już nie jest.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz