wtorek, 17 maja 2011

Czy Braga znowu okaże się za słaba ?

Ilekroć Braga mierzyła się z kimkolwiek w Lidze Europejskiej zawsze skazywana była na porażkę i za każdym razem z takiej konfrontacji wychodziła zwycięsko. Teraz na jej drodze stoi wielki faworyt tych rozgrywek – FC Porto. Czy Sporting po raz kolejny sprawi niespodziankę, czy może to zespół Villasa-Boasa ponownie zmiażdży swego przeciwnika, nie pozostawiając nawet cienia szansy na skuteczną rywalizację ?

Będzie to dopiero drugi pojedynek pomiędzy portugalskimi drużynami w historii LE, a wcześniej Pucharu UEFA. W tym sezonie puchar ten został zdominowany przez ekipy z tego kraju, aż trzy dotarły do półfinału (pierwszy raz w dziejach tamtejszej piłki). Można więc stwierdzić, że sam mecz pozostaje wielką niewiadomą. Z drugiej strony nigdy wcześniej w finale rozgrywek UEFA nie rywalizowały ze sobą drużyny tak bliskie sobie pod względem geograficznym: Porto i Bragę dzieli 47 km. Zatem będzie to konfrontacja pomiędzy zespołami, które wiedzą o sobie tak mało, a zarazem tak wiele.

„Przeciętny” klub

Jeszcze kilka lat temu Sporting, dla wielu fanów futbolu, był zupełnie anonimowy. Jednak w ostatnich dwóch latach zapisują najpiękniejszą kartę w swej 90-letniej historii. W zeszłym sezonie po raz pierwszy zajęli drugie miejsce w lidze, w tym, po raz pierwszy zagrali w Lidze Mistrzów i po raz pierwszy wystąpią w finale Ligi Europejskiej. Wcześniej największym i jedynym sukcesem było zdobycie Pucharu Portugalii w 1966 roku, zaś na arenie międzynarodowej dwukrotny udział w 1/8 finału Pucharu UEFA.

Obecny sezon to „piękny sen” klubu, począwszy od wspomnianego udziału w Lidze Mistrzów, zwycięstwie na własnym stadionie z Arsenalem 2:0, przechodzeniem kolejnych etapów w LE, poprzez Lech (0:1, 2:0), Liverpool (1:0, 0:0), Dynamo Kijów (1:1, 0:0), Benficę (1:2, 1:0), aż po wielki finał. Wspaniała droga, wielkie mecze, a mimo to wielokrotnie spotkałem się z głosami, jakoby Braga zawsze miała olbrzymie szczęście i była drużyną co najwyżej przeciętną, z którego, co lepsi zawodnicy masowo uciekali (głosy pełne zadowolenia w Polsce po grudniowym losowaniu). Tymczasem, oglądając kilka meczów w ich wykonaniu, widziałem mądrą grę, bardzo poukładaną pod względem taktycznym, dobrą organizację, świetne wyszkolenie techniczne i znakomitą motorykę zawodników, plus zgranie i wielka determinacja, waleczność w każdym pojedynku.

Ciężko jest wyróżnić jakiegokolwiek zawodnika, o czym świadczą nawet statystyki w liczbie strzelanych bramek w pucharze (najlepsi strzelcy mają po dwa gole – Alan, Lima), co świadczy o tym, że tworzą kolektyw, zespół zgrany, głodny gry i sukcesów. Rola „outsiderów” znacząco im pomaga, pokazali już wielokrotnie, że w bezwzględny sposób potrafią wykorzystać lekceważącą postawę przeciwnika, który swoją nonszalancją popełniał błędy, skrzętnie wykorzystywane przez ekipę Domingosa.

Formalność ?

Tym razem jednak, na przeszkodzie stoi wielki faworyt rozgrywek, od samego początku typowani do wygrania tego trofeum i również od samego początku zachwycający Europę swoją grą. Patrząc na wszelakie statystyki FC Porto z tego roku, wygranie finału wydaje się dla nich formalnością. Na 55 rozegranych meczów, wygrali 46, zremisowali 5 i przegrali tylko 4. W Lidze Europejskiej wygrali 13 z 16 meczów, zdobywając 43 bramki. Pojedynki z Bragą również były jednostronne. W całej historii na 131 spotkań wygrali 92, zremisowali 22, a tylko w 17 to rywal był zwycięski. Z kolei w ostatnich 9 meczach Sporting wygrywał tylko raz.

Patrząc również na styl gry, w jaki sposób potrafili zdominować silniejszych przeciwników, można podać w wątpliwość sens rozgrywania finału. „Smoki” grają jak świetnie zaprogramowana maszyna, nie tylko do wygrywania, ale strzelania wielkiej ilości bramek. Konsekwencja w grze, dynamika, przygotowanie kondycyjne, szybkość rozgrywania akcji, wszystko to zachwyca, sposób ich gry wręcz poraża i często paraliżuje rywala, choćby próbującego się im przeciwstawić. Prezentują futbol bezkompromisowy, nastawiony tylko na ofensywną grę, a przy tym niezwykle przemyślany.

Znakomity i świetnie się uzupełniający duet napastników – król pola karnego Falcao i szalejący na całym boisku Hulk, wyśmienity środek pola – rozgrywający Moutinho, dynamiczny Guarin i genialny w destrukcji Fernando; do tego ofensywny i znakomity lewy obrońca Alvaro Pereira oraz ostoja obrony, stoper Rolando. To największe atuty zespołu, a uzupełniając to wszystko innymi, nie mniej wartościowymi zawodnikami, otrzymujemy drużynę niemal idealną, na której ławce zasiada jeden z najbardziej utalentowanych i pożądanych obecnie trenerów Villas-Boas (jego sylwetkę już przedstawiałem).

Możliwe składy:

FC Porto: Helton – Alvaro Pereira, Rolando, Otamendi, Sapunaru – Fernando, Guarin, Moutinho – Cristian Rodriguez, Hulk, Falcao

Sporting Braga: Artur – Silvio, Alberto Rodriguez, Paulao, Miguel Garcia – Hugo Viana, Custodio – Lima, Mossoro, Alan – Meyong

Przewidywania

Wszystkie znaki na niebie wskazują, że zwycięzca może być tylko jeden. Czy będzie to jednak prosty dla Porto pojedynek ? Śmiem wątpić. W pewnym sensie można go porównać do spotkań Realu z Barceloną. Oczywiście o mniejszym ciężarze gatunkowym, a także większą różnicą w potencjale obu portugalskich klubów. Braga swej szansy upatrywać może, tak jak w pojedynkach madrycko-barcelońskich Real, jedynie w defensywnej i agresywnej grze, nastawionej na groźne kontrataki i wybijanie rywala z rytmu. A Porto ? Wystarczy, że będą grać swoje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz