piątek, 13 maja 2011

Król Tusk i rycerze okrągłego stołu

Stoją na straży sprawiedliwości i cnót wszelakich, ferują wyroki tak przemyślne, że aż niezrozumiałe przez ponad połowę społeczeństwa, widzą świat przez pryzmat własnych interesów i korzyści (dodajmy politycznych), traktują całą gawiedź marginalnie, upychając wśród przestępców i degeneratów. Cały naród, wszyscy fascynaci futbolu muszą cierpieć, bo za margines społeczeństwa cierpieć trzeba. Sprawa kiboli stała się orężem rządu w walce politycznej, a nie w walce ze stadionowymi wandalami.

Decyzja o zamykaniu stadionów to decyzja absurdalna, wręcz ohydna i prostacka, z której politykierstwo wyłazi na wierzch i aż razi swą trywialnością. W całym tym zamieszaniu, sporze i kłótniach największe korzyści wyniosą politycy. Zbliżają się wybory, więc nastał teraz odpowiedni czas i niesamowita okazja do zwiększenia elektoratu. A skuteczna walka z kibolstwem, kto wie, być może nawet zadecyduje o zwycięstwie którejś z partii. Dlatego tak gorączkowo głoszą opinie oburzenia i niewyobrażalnego sprzeciwu wobec chuliganów. Tak jakby ten problem zaistniał dopiero po feralnych „bydgoskich” wydarzeniach. Jakoś wcześniej kwestia stadionowych rozrób nikogo nie interesowała. Obecny tumult sprzyja więc partiom, a idiotyzmy tworzone przez ich popleczników sprawiają, że w telewizji, radiu czy prasie więcej mamy politycznego bełkotu niż jakichś konkretnych planów działań.

Rząd, zamykając stadiony, dokonał wyraźnego zrównania kibica, prawdziwego fana piłki nożnej i kibola. Dał wyraz bezradności, ukazał swoją słabość, i brak jakiejkolwiek wizji czy programu, aby problem ten rozwiązać. A zamykanie kolejnych stadionów problemu tego z pewnością nie rozwiąże. To pójście najprostszą drogą, gdzie najbardziej zostały ukarane kluby (milionowe straty w związku z brakiem widowni) oraz normalni kibice, niemający z rozróbami i bijatykami nic wspólnego. Paradoksalnie najmniej ucierpieli na tym wszystkim kibole. Proces wyłapywania tych wszczynających burdy w Bydgoszczy przypominał sceny rodem z filmów Barei. Tymczasem decydenci udowodnili, jak to wspaniale walczą z marginesem. Dali pokaz jak świetnie i spektakularnie wykorzystać temat kibolstwa. Interes jest taki, aby sprawę możliwie najdłużej rozciągnąć w czasie, zaprezentować jak dużych nakładów sił i stanowczości wymaga, a triumf będzie z pewnością odtrąbiony w każdej możliwej stacji telewizyjnej, każdym radiu czy gazecie.

Wszystko natomiast wygląda niezmiernie prosto, gdyby tylko politycy okazali choć krztę dobrej woli i wypracowali wspólne stanowisko, w imię poprawy bezpieczeństwa na stadionach, a nie jak dotychczas dokonywali decyzji w imię walki o władzę. Najlepszym z możliwych rozwiązań byłoby zaostrzenie prawa, wprowadzenie restrykcyjnych przepisów, których złamanie groziłoby długoterminowymi zakazami stadionowymi i wysokimi karami finansowymi. Do tego niezbędne jest wprowadzenie skutecznego systemu monitoringu, służącego wyłapywaniu chuliganów na gorącym uczynku i szybkim karaniu. Wszystko to wydaje się proste w realizacji, jasne i klarowne, lecz w państwie absurdu i deficytu intelektualnego takie niestety nie jest.

1 komentarz:

  1. "Wszystko natomiast wygląda niezmiernie prosto, gdyby tylko politycy okazali choć krztę dobrej woli i wypracowali wspólne stanowisko, w imię poprawy bezpieczeństwa na stadionach, a nie jak dotychczas dokonywali decyzji w imię walki o władzę." Zgadzam się z tym w 100% całe to zamieszanie spowodowane jest zbliżającymi się wyborami a że teraz tylko ten temat jest na czasie politycy robą co mogą by walczyć o wyborców.

    OdpowiedzUsuń