niedziela, 22 maja 2011

Ocalić od zapomnienia: część 7

„To, co się dzieje na boiskach trudno nazwać grą. Nie będzie poprawy, dopóki nie wprowadzi się zawodowstwa. Podzieliłbym graczy na 3 kategorie i płacił w myśl zasady - płacę i wymagam”.



Pozycja bramkarza w czasach międzywojennych była jedną z najmniej wdzięcznych. Preferowano zawsze ofensywny styl gry, najczęstszym ustawieniem były: 1-2-3-5 bądź słynne WM, czyli 1-3-2-2-3. W wielu spotkaniach padało mnóstwo bramek, a oczy wszystkich futbolowych kibiców skupione były przede wszystkim na napastnikach. Zachwycano się zdobywanymi golami, a snajperskie wyczyny zawodników atakujących przechodziły do annałów piłki nożnej. Tak również było w Polsce. W związku z tym jeszcze w latach dwudziestych reprezentacja nie posiadała etatowego reprezentanta stojącego między słupkami, a na boiskach grało wielu golkiperów, którym jeden mecz wychodził lepiej, drugi gorzej. Dopiero w latach trzydziestych pojawił się bramkarz, posiadający umiejętności na tyle dobre i umiejący utrzymać stabilną formę, że na długo zagościł w pierwszej jedenastce narodowej drużyny. Był nim Spirydion Albański.

Pierwszy bramkarski symbol

Całą przedwojenną karierę Albański spędził w Pogoni Lwów. To z nią trzykrotnie zdobywał wicemistrzostwo i to dla niej rozegrał rekordowe jak na pierwszą ligę - 234 spotkania. Co więcej, w ciągu 11 lat opuścił tylko 5 meczów, a w okresie od 9 listopada 1930 roku aż do wybuchu wojny zagrał we wszystkich spotkaniach od pierwszej do ostatniej minuty (174 kolejne występy). W 1933 został uznany najlepszym polskim zawodnikiem.

W reprezentacji rozegrał 21 spotkań, wywalczył z nią również 4 miejsce na Igrzyskach Olimpijskich w 1936 roku. Był zarazem bohaterem, jak i antybohaterem turnieju. Miał wielki wpływ na awans Polski do półfinału, lecz wspaniałe mecze oraz znakomitą opinię wśród widzów i prasy zniweczył dwoma następnymi występami, przegranymi w dużej mierze przez golkipera Pogoni.

Niewiele brakowało, a Albański nigdy nie stanąłby między słupkami. Do 1928 roku grał w drużynie rezerw lwowskiego klubu na pozycji napastnika. Tymczasem w meczu z Cracovią nie mógł zagrać etatowy piłkarz na tej pozycji, Lachowicz, więc ściągnięto z rezerw Albańskiego i postawiono go na bramce. Zagrał na tyle dobrze, że w następnych latach miał już stałe miejsce w pierwszym zespole aż do wybuchu wojny. Mimo swych niespecjalnych warunków fizycznych – 176 cm wzrostu, 40 kg wagi – imponował wszystkim refleksem, niezwykłą sprawnością oraz doskonałym wyszkoleniem technicznym i elegancją w grze.

(Po)wojenne losy

II wojnę światową spędził we Lwowie, podczas okupacji sowieckiej grał w klubach: „Dynamo” 1939-1940, 1944 i „Spartak” 1941. Zaś po wojnie występował w Resovii Rzeszów 1944-1945 oraz Pogoni Katowice 1945-1946, w której pełnił także funkcję trenera. W latach 1946-1951 był sędzią piłkarskim oraz hokejowym (do 1963). Zmarł w 1992 roku.

Albański był bardzo ambitnym sportowcem (z powodzeniem uprawiał lekkoatletykę, piłkę ręczną, grał w hokeja i koszykówkę), pracowitym, zawsze ciężko trenował, aby dopiąć wytyczonych sobie piłkarskich celów, a całe swoje życie podporządkował bardzo rygorystycznemu sportowemu trybowi, dzięki czemu futbol uprawiał czynnie przez 20 lat. Zawsze skromny i szczery, potrafił wypowiadać ostre słowa na temat gry swoich młodszych kolegów (patrz: słowa piłkarza, zamieszczone na początku artykułu). Można go postawić za wzór sportowca, który ogromnym wysiłkiem i ciężką pracą stał się jednym z najlepszych polskich bramkarzy okresu międzywojennego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz