piątek, 14 stycznia 2011

Ocalić od zapomnienia: część 2


W historii piłki nożnej rzadko się zdarzało, aby wybitny piłkarz po zakończeniu kariery był równie wybitnym trenerem. Polska jest chlubnym wyjątkiem od tej reguły, bowiem już w czasach międzywojennych doczekaliśmy się wspaniałego napastnika, który potem święcił największe triumfy jako selekcjoner drużyny narodowej.


 
Józef Kałuża - symbol Cracovii

Był jednym z najwybitniejszych piłkarzy polskich okresu międzywojennego. Największą gwiazdą Cracovii, w której grał 20 lat (1911-1931) i dla której w 408 meczach strzelił 465 bramek! Za jego czasów Cracovia zdobywała najważniejsze trofea – dwukrotnie była mistrzem Polski w latach 1921 oraz 1930. Zwłaszcza mistrzostwo zdobyte w 1921 roku było niezwykle cenne, gdyż był to pierwszy sezon rozgrywek piłkarskich zorganizowanych w nowo utworzonym państwie. Krakowska drużyna nie dała najmniejszych szans przeciwnikom, wygrywając siedem na osiem meczów i tylko jeden remisując. Najbardziej wartościową formacją był atak (dowodzony przez Kałużę - strzelił 9 bramek i został królem strzelców), który zdobył 31 bramek i w którym występowali tak znakomici napastnicy jak: Sperling, Kogut, Kotapka oraz Mielech.

Kałuża nie miał dobrych warunków fizycznych. Był średniego wzrostu, wątły […].Pomimo to był postrachem wszystkich bramkarzy. Bramki zdobywał dzięki niezwykłej celności strzałów, które oddawał z każdej pozycji, i dzięki fenomenalnej orientacji w sytuacjach podbramkowych. "Kałuża ma oczy dookoła koszulki" - mówiono.

Występował na pozycji środkowego napastnika. Tym co go wyróżniało na boisku to przede wszystkim niezwykła inteligencja i ponadprzeciętny zmysł taktyczny. Nieszablonowymi zagraniami potrafił wymanewrować nawet najlepszą obronę. Na boisku uwielbiał stosować kombinacyjne i skomplikowane akcje „koronkowe”. Doprowadził do perfekcji ataki rozgrywane w „trójkącie”, które polegały na szeregu szybkich i krótkich podań, wysuwaniu się na wolne pozycje, a zakończone celnym strzałem z najbliższej odległości. Takie rozgrywanie piłki określano „szkołą krakowską”.

Wybitny selekcjoner

Po zakończeniu kariery został dziennikarzem oraz działaczem piłkarskim, zaś w 1932 roku trenerem narodowej reprezentacji. Doprowadził ją do ogromnych sukcesów. Polska pod wodzą Kałuży w 1936 roku na Igrzyskach Olimpijskich w Berlinie zajęła 4 miejsce. W pierwszej rundzie pokonała Węgry 3:0, w ćwierćfinale Wielką Brytanię 5:4. Niestety w półfinale uległa Austrii 1:3, zaś w meczu o brąz po zaciętym spotkaniu Polacy przegrali z Norwegią 2:3. Dwa lata później reprezentacja zadebiutowała na Mistrzostwach Świata, gdzie przegrała po dramatycznym meczu z Brazylią 5:6, ulegając dopiero w dogrywce.

Kałuża jako trener był nie tylko doskonałym taktykiem, ale posiadał także niesamowite rozeznanie w środowisku piłkarskim. Znał wartość każdego z zawodników grających w pierwszej lidze bądź niższych klasach. Miał niezwykłego „nosa piłkarskiego”. Świadczy o tym fakt rozpoczęcia przebudowy drużyny tuż po mundialu i oparciu jej na młodych, utalentowanych, ale nieznanych jeszcze piłkarzach jak: Boetcher, Twórz, Jabłoński I, Baran, Jaźnicki czy Cyganek. Nowa drużyna spisywała się z meczu na mecz lepiej i w sierpniu 1939 roku po koncertowej grze pokonała Węgrów 4:2, ówczesnych wicemistrzów świata.

Przeklęte fatum

Reprezentacja z roku na rok grała coraz lepiej, z roku na rok pojawiało się coraz więcej utalentowanych zawodników i być może w ciągu kilku następnych lat byłaby potęgą piłkarstwa europejskiego. Niestety II wojna światowa zniszczyła kariery wielu wspaniałym polskim sportowcom. Zniszczyła także to, co przez tyle lat budował trener Józef Kałuża.

W czasie okupacji jako jeden z nielicznych członków zarządu PZPN pozostał w Polsce. Odrzucił jednak propozycję zostania „szefem” krakowskiego piłkarstwa, podporządkowanego niemieckiej administracji. Poświęcił się wyłącznie szkolnictwu. Bardzo przeżywał, że bezwzględny wróg niszczył także wszystko to, co związane było ze sportem, pustosząc stadiony i skazując młodzież na bezczynność oraz konieczność grania na peryferiach miast. Mawiał – Młodzi niech sobie grają. Nam jednak nie wolno stwarzać pozorów, że życie sportowe w naszym podbitym przez najeźdźców kraju płynie normalnym trybem.

Zmarł w 1944 roku. Nie doczekał się oswobodzenia kraju.

Bibliografia
Hałys Józef, Polska Piłka Nożna, Kraków 1986, Krajowa Agencja Wydawnicza, s. 906-908.
Mielech Stanisław, Wspomnienie o Józefie Kałuży, Przegląd Sportowy, nr 4, 1946 r.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz