poniedziałek, 24 lutego 2014

Terek Grozny powstały z ruin

Przeżyło dwie wojny oraz niezliczoną ilość zamachów bombowych, przez kilkanaście lat permanentnie niszczone i niemal zrównane z ziemią, w 2003 roku dochowało się niechlubnego tytułu najbardziej zrujnowanego miasta na planecie. Dziś Grozny to już zupełnie inne miejsce, to jak bilet do innego świata. A w parze ze wskrzeszaniem z martwych całej krainy, szło także stawianie na nogi piłkarskiego klubu.

Soczi nie była pierwsza i jedyna na odległym Kaukazie. Putin nie zaczął stawiać swojego sportowo-infrastrukturalnego imperium od gospodarza tegorocznych Zimowych Igrzysk Olimpijskich i na nim z pewnością nie poprzestanie, kiedy za pasem mundial w Rosji. W nieodległej Machaczkale wielomilionowa futbolowa inwestycja jednak upadła, gdy z finansowania wycofał się Sulejman Kerimow. To, co nie powiodło się w Dagestanie, na razie udaje się w pobliskiej Czeczenii, w Groznym. Tam, tak jak w Soczi wioska olimpijska, miasto powstało niemal od podstaw. I identycznie - od zera - budowano również Terek.

Feniks Putina

Wojny z Rosją doszczętne zniszczyły Czeczenię, a samo Grozny znajdowało się w stanie agonalnym. Terek zaś na początku lat dziewięćdziesiątych zmuszony był do znalezienia bezpieczniejszego regionu niż swój macierzysty. Mecze „u siebie” rozgrywał więc na stadionie w oddalonym od prawie 300 kilometrów Piatigorsku. Kiedy w 1994 roku Jelcyn zarządził inwazję na zbuntowany obszar, koniec zdawał się bliski. W następnym roku piłkarskie życie zakończył klub.

Niespodziewany powrót do świata żywych nastąpił już sześć wiosen później. Podobnie zresztą jak całej krainy. Od momentu ugody z Putinem, który umieścił tam prorosyjskiego prezydenta, Achmata Kadyrowa, rozpoczęła się odbudowa Groznego i Tereku. Miasto piękniało w oczach, ale drużyna przeżywała wzloty i upadki.

Na przestrzeni paru lat Grozny stało się metropolią odrodzoną, z luksusowymi apartamentowcami i wieżowcami sięgającymi nieba, z wybudowanymi na nowo sklepami, eleganckimi restauracjami, odnowionymi parkami, odrestaurowanymi kamienicami i osiedlami, z kilometrami nowiuteńkich dróg i nowoczesnymi mostami. Terek w tym czasie dwukrotnie awansował do pierwszej ligi, raz zaznał goryczy spadku, lecz obecnie jest na fali wznoszącej. Z sezonu na sezon pnie się coraz wyżej w tabeli, a od 2011 roku gra na nowym, trzydziestotysięcznym obiekcie.

Tego procesu stopniowej rekonstrukcji stolicy Czeczenii i zespołu nie zakłócił nawet udany zamach na Achmata Kadyrowa - w 2004 roku zginął na stadionie podczas obchodów - bo schedę po nim przejął jego syn, Ramzan, który kontynuuje dzieło zapoczątkowane przez ojca. Jeszcze tego samego roku Terek świętował swój największy jak do tej pory sukces piłkarski – zdobycie Pucharu Rosji. Po raz pierwszy dokonała tego drużyna spoza pierwszej ligi, w finale pokonując Krylię Sowietow 1:0, chociaż wielu do dziś twierdzi, że triumf ekipy z Groznego był podarunkiem od władz. W samej Czeczenii sukcesu nie świętowano hucznie, gdyż doskonale wiedziano o koneksjach z Moskwą.

Nie byłoby bowiem ponownych narodzin miasta i osiągnięć drużyny, gdyby nie dotacje od parlamentu - podobno każdego roku z państwowej skarbnicy trafiają tam miliardy. To Putin doprowadził do sfinansowała budowy obiektu. To dzięki wsparciu rządu Terek mógł pozwolić sobie na zatrudnienie Ruuda Gullita, pobierającego dwumilionową gażę. Grozny i Terek powstały z popiołów niczym feniks, ale trzeba wiedzieć, że to feniks, którego w garści trzyma Putin.

Grozny nie taki groźny?

Niektórzy są święcie przekonani, że Terek w najbliższym czasie, choćby nie wiadomo jak słaby piłkarsko, nie spadnie z ligi, ponieważ taka jest wola dwóch osób pociągających za sznurki – głowy państwa i Kadyrowa. A klub, futbol i w ogóle sport pełnią centralną rolę w odświeżonym wizerunku regionu. Jego prezydent przed kamerami BBC mówił: „W Europie piszą, że jestem zły, że generalnie cała Rosja jest zła i że nie ma tutaj normalnego życia, lecz teraz udowadniamy, że w milionowej republice rozwijamy sport, edukację i kulturę. Budujemy uczciwą przyszłość”.

Jemu tak bardzo zależy na futbolu, że niedawno zaprosił do Groznego reprezentację Brazylii, która w 2002 roku wygrała mistrzostwa w Korei Południowej i Japonii. W pokazowym spotkaniu naprzeciwko niej stanął zespół posiadający w składzie Lothara Matthäusa oraz samego Ramzana w roli kapitana. Zgodnie z jego słowami głównym celem widowiska było zademonstrowanie, że Czeczeńcy są pokojowym narodem, a ich terytorium wolne od przemocy.

Te słowa odbiegają jednak nieco od rzeczywistości. Czeczenia to ciągle nie jest w pełni bezpieczna kraina, a Grozny może przypominać metropolię wyjętą wprost z orwellowskiej wizji przyszłości, gdzie wszystkiego, 24 godziny na dobę, pilnuje oko kamery. Zawodnicy Tereku miasto odwiedzają jedynie w dniu meczów i nigdy nie wychodzą poza hotel oraz stadion. Na co dzień trenują w oddalonym o 200 kilometrów ośrodku treningowym w Kisłowodzku.

Nad wszystkim pieczę sprawuje wspomniany Kadyrow, dla którego Terek jest oczkiem w głowie i miejscem, w którym upust znajdują jego najśmielsze ambicje. Wielokrotnie głosił, że chce uczynić z niego najlepszy klub w kraju i Europie, pragnie, aby stał się drugą Chelsea. Ale rezultatów wielkich planów póki co w ogóle nie widać. Zatrudnienie Gullita okazało się pomyłką, a w zespole wciąż brakuje rozpoznawalnych w świecie piłkarskim nazwisk, na niczym spełzły m. in. próby zakontraktowania Diego Forlána.

Dr Jekyll i pan Hyde

Za rozwój ekipy i całego regionu odpowiada człowiek będący niegdyś rebeliantem. Zaciekły przeciwnik Rosji w pewnym momencie zmienił jednak strony konfliktu i zamiast dalej walczyć z rywalem, zaczął z nim wspólnie w Czeczenii władać. Teraz to do niego w republice należy ostatnie słowo i tylko on posiada zdolność zamiany słów w czyny.

O dobro drużyny dba osoba budząca duże kontrowersje. Według jego nieprzyjaciół publicznie przybiera maskę i dopiero za kulisami władzy pokazuje swoje prawdziwe oblicze. Dobroczyńcą zespołu jest człowiek przez międzynarodowe organizacje humanitarne oskarżony o korupcję i stosowanie tortur względem separatystów, a przez brytyjski wywiad uważany za mordercę politycznych oponentów - w trakcie jego rządów bez śladu zniknęło już przeszło trzy tysiące ludzi. Nawet wśród części rodaków ma nienajlepszą opinię, ponoć widzą w nim kapitalistę uległego Moskwie, truchlejącego na samą myśl o gniewie Putina.

W swoim królestwie rządzi jednak twardą ręką: decyduje o tym, jak mają się ubierać kobiety; organizuje regularne obławy na partyzantów; lokalną ludność podporządkował sobie za pomocą specjalnych oddziałów policji; żeby utrzymać mieszkańców w ryzach posłuszeństwa serwuje im co jakiś czas drastyczne materiały z torturowania bojowników.

Klub wspiera osoba, której plakaty w mieście można spotkać na każdym kroku, której wybudowany za 50 milionów dolarów pałac to jedna z najpilniej strzeżonych fortec na globie, nad której bezpieczeństwem czuwają jednostki antyterrorystyczne OMON, a po ulicach porusza się wyłącznie w towarzystwie uzbrojonego po zęby konwoju i której bogactwa są wręcz niewyobrażalne - posiada m. in. flotę aut wartą 2 miliony dolarów, pozłacaną broń oraz prywatne zoo.

Futbol to stan umysłu

I to wszystko, o dziwo, doskonale wpisuje się w plan Putina. Jonathan Wilson na łamach „The Guardian” pisał o działaniach prezydenta Rosji, który zachęcał oligarchów do inwestowania w kluby piłkarskie, choćby znajdowały się one na drugim krańcu ojczyzny, a na czym w szerszym kontekście miało zyskać państwo i społeczeństwo. Zamysłem ściśle z tym powiązanym była decentralizacja samego futbolu, która miała z kolei sprawić, żeby rozwój kraju dokonywał się na całej jego szerokości i długości.

Patrząc na obecny układ sił w rosyjskich rozgrywkach, możemy powiedzieć, że jego plan się powiódł. Monopol moskiewskich ekip, które w ciągu 21 sezonów piętnastokrotnie wygrywały ligę, został zniesiony. W ostatnich sześciu latach po tytuł mistrzowski pięć razy sięgały zespoły spoza stolicy. Przyglądając się zaś piłkarskiej mapie Rosji, zobaczylibyśmy drużyny porozrzucane po całym państwie - od Moskwy, przez położony na północy Petersburg, wysunięte najdalej na wschód Perm i Jekaterynburg, po południowe rubieże Kaukazu z Machaczkałą i Groznym.


A Terek w tej całej politycznej układance Putina zajmuje miejsce szczególne. To za jego i Kadyrowa sprawą załatwiono pokój oraz równowagę w Czeczenii. Terek to klub powstały z ruin z woli władz i na ich użytek. Zresztą futbol w Rosji jest właściwie czymś zdecydowanie więcej niż tylko zwykłą rozrywką i czystą przyjemnością, by nie napisać za Billem Shanklym, że czymś ważniejszym niż sprawa życia i śmierci. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz