poniedziałek, 21 listopada 2011

Geniusz, który nie strzela bramek

Bramka przeciwko Kolumbii była jego pierwszą od siedmiu spotkań rozegranych w reprezentacji Argentyny. W Barcelonie strzela gole praktycznie w niemal wszystkich meczach. Zdobywa je średnio, co 104 minuty. Występując w kadrze męczy się 290 minut, by cokolwiek wpadło. W ostatnich 40 pojedynkach ustrzelił jedynie 10 bramek (ostatni raz wpisał się na listę strzelców w konfrontacji z Brazylią 17 listopada 2010 roku, by trafić ponownie musiał czekać aż 720 minut). W klubie zdobyłby o 25 goli więcej – średnia 0,7 na spotkanie.

Lionela Messiego uważa się, nie tylko za najlepszego obecnie piłkarza, ale również tego najlepszego w historii piłki nożnej. Tymczasem w drużynie narodowej jest cieniem samego siebie. Nie jest liderem, nie zachwyca, nie rozstrzyga losów meczów. Gdzie zatem tkwi problem Argentyńczyka ? Czy ojczysty zespół może być tak skrajnie nieudolny, że nie potrafi wykorzystać należycie jego talentu ? Albo raczej zawodnik wrósł w system barceloński tak bardzo, iż nie radzi sobie w innej drużynie ?

Dziecko La Masii

Trzeba powiedzieć nieładnie, że jest on najdoskonalszym i najokazalszym produktem szkółki; najwierniejszą kopią zasad i reguł katalońskiej ekipy. Nie tylko wyrósł w tej akademii na futbolistę wielkiego formatu, ale jest przesiąknięty w każdym calu jego głównymi ideami. Kiedy więc wychodzi na murawę myśli, jak Barcelona. Kiedy dotyka futbolówki myśli, jak kompani z zespołu. Na boisku wie dokładnie, co ma robić, za co odpowiada, czego się od niego oczekuje. Można powtarzać do znudzenia jakie prawa decydują o specyfice systemu gry Blaugrany. Najważniejsze to: błyskawiczne oddanie piłki tuż po przyjęciu, cierpliwe budowanie akcji od własnego pola karnego, nauka stosowania pressingu, poruszania się po murawie. Messi perfekcyjnie realizuje te założenia, lecz o jego niepowtarzalności przesądzają przebłyski geniuszu (niekonwencjonalny rajd, ośmieszanie obrońców wprost prostackim dryblingiem i uderzeniem, precyzyjnym, niczym chirurgiczne cięcie).

Brak koncepcji

Występując w reprezentacji którykolwiek przejaw geniuszu zamienia się w paraliżujące otępienie. Wszystkie procesy myślowe i styl gry zupełnie do siebie nie pasują. Układanka staje się dla niego tym trudniejsza, że potrafi on porządkować ją, zaledwie w jeden sposób, na wzór barceloński. Należy się, jednak zastanowić, czy wina leży jedynie po stronie piłkarza ?

Od wielu lat Argentyna nie miała trenera z prawdziwego zdarzenia, który wiedziałby jak ułożyć ekipę złożoną z wielkich gwiazd, który umiałby wykorzystać potencjał każdej z nich i, który od samego początku miałby pomysł. Głównym problemem pozostawała pozycja Messiego na boisku. W ataku stawał się bezproduktywny, nie mając za plecami, tak niesamowitych rozgrywających, jak Xavi bądź Iniesta. W pomocy z kolei męczył się niemiłosiernie, trzymany w ryzach taktycznych, gdy rozgrywał piłkę. Żaden szkoleniowiec nie zaryzykował ponadto dopasowania taktyki tylko i wyłącznie do zawodnika hiszpańskiej drużyny. Byłoby to pewnie niemożliwe ze względu na drastyczne różnice między argentyńskim a barcelońskim systemem i kulturą gry.

Katalońskie przekleństwo

Inną sprawą pozostaje kwestia psychologiczna. W macierzystym klubie gracz otoczony jest szczelną otuliną, zapewniającą mu stały komfort psychiczny. Dba o to trener i rzesza lekarzy-specjalistów, od fizjoterapeutów począwszy, na psychologach skończywszy. Gdy Messi traktuje futbol jako „zabawę”, to wówczas na boisku jest najlepszy. Wtedy uwalnia swą nieograniczoną wyobraźnie i przekłada na unikalną w  skali światowej maestrię. Ponadto kolejne wygrane (większa częstotliwość spotkań i mniejszy potencjał niektórych rywali) obdarzają zespół solidną dawką pewności siebie oraz kształtują samonapędzająca się maszynę, tym sprawniejszą, im zwycięstwa są okazalsze.

Natomiast przywdziewając koszulkę swojej ojczyzny, odczuwa zwielokrotnioną presję, wytwarzaną przez wygłodniałych i rządnych sukcesu rodaków. Presja, która pęta mu nogi, z którą na razie kompletnie sobie nie radzi i, którą potęgują wieczne porównania do Maradony. Boskość Diego jest w narodzie ciągle żywa, pamięć o jego występach niezatarta.

Messi jednak ma coś jeszcze do udowodnienia. Przed nim – paradoksalnie – największe z wyzwań. Mimo 23 lat, niezliczonej liczby najróżniejszych trofeów i nagród, wciąż jest niespełniony w reprezentacji. Wyzwanie, które może się okazać najsłodszym i najważniejszym, bowiem, jeżeli dopnie swego (zaprowadzi Argentynę po złoty medal MŚ), to nie pozostanie nam nic innego, jak tylko uznać go najlepszym piłkarzem w historii futbolu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz