poniedziałek, 25 lipca 2011

Nieoczekiwana zmiana miejsc

W tegorocznym Copa America wszystko zostało wywrócone do góry nogami, nastąpiło istne trzęsienie ziemi. „Wielcy” poodpadali szybko, a w trakcie turnieju odgrywali rolę statystów, przyglądających się ze zdumieniem, jak dobrze radzą sobie ci „mniejsi”. „Mali” z kolei zaskakiwali od samego początku pucharu, aż w końcu zaszokowali cały świat.

Dość powiedzieć, że pierwsza czwórka rozgrywek wygląda niezwykle mizernie zarówno pod względem potencjału oraz ilość futbolowych gwiazd, jak i rankingu FIFA. Wenezuela, która po raz pierwszy w historii swych występów na Copa America dosięgnęła półfinału, w rankingu zajmuje dopiero 69 miejsce. Nie lepiej jest z Peru (49 miejsce, ostatni raz w półfinale w 1997) oraz z Paragwajem (32 pozycja, ostatni raz w finale w 1979). Wybija się odrobinę Urugwaj, plasując aż na 18 pozycji. Faworyci pucharu – Argentyńczycy i Brazylijczycy – gdzie ilość wirtuozów, osiągnięć i sukcesów, piłkarskiego potencjału przewyższa wszystkie pozostałe kraje Południowej Ameryki razem wzięte, dobrnęli zaledwie do ćwierćfinału. To pierwszy taki turniej, gdzie ani Argentyna, ani Brazylia nie awansowały do półfinału (w historii Copa America zdarzało się to jeszcze dwukrotnie, ale w 1939 roku oba państwa nie brały udziału w rozgrywkach, zaś w 2001 Argentyna się wycofała, a Brazylia przysłała głębokie rezerwy). Tymczasem w tym roku wystawili jedenastki najsilniejsze z możliwych, przybyło wielu doskonałych graczów.

Można rzec, że to nie tylko turniej wielkich niespodzianek, ale też olbrzymich paradoksów, czego najdobitniejszym przykładem jest Paragwaj. Do finału dotarł bez choćby jednego zwycięstwa w regulaminowym czasie gry. Trzy remisy w rundzie grupowej, a w fazie pucharowej wygrane po rzutach karnych. Drugim paradoksem jest to, że tak wybitny napastnik, jak Diego Forlan musiał czekać ponad rok na strzelenie kolejnej bramki dla swojej reprezentacji (ostatnie trafienia zanotował na boiskach RPA podczas Mistrzostw Świata). Przełamał się w najodpowiedniejszym dla Urugwaju momencie. W finałowym meczu zdobył dwie bramki.

W ogóle Urugwaj jako drużyna piłkarska jest swego rodzaju ewenementem. To maleńkie państewko (zaledwie 3,5 miliona mieszkańców) położone w północno-wschodniej części Ameryki Południowej, wciśnięte pomiędzy dwa kolosy, w postaci Argentyny i Brazylii, w ostatnich latach potrafi wydawać najlepsze i najdojrzalsze futbolowe plony na kontynencie. Trener Tabarez, pracujący tam od 5 lat, dyryguje nie tylko pierwszym zespołem, ale również sekcjami młodzieżowymi, które muszą grać identycznym systemem. A że Urugwaj w niedługim czasie wyda na świat kolejnych świetnych futbolistów, poświadczają sukcesy młodzieżówek. Sekcja do lat 17 zdobyła niedawno srebrny medal mistrzostw świata, zaś ekipa o trzy lata starsza uzyskała awans na Igrzyska Olimpijskie.

Skąd zatem takie bogactwo w tak niewielkim kraju ? Skoro wedle słów Forlana, nie ma w nim nawet określonego systemu szkolenia, a dzieci najczęściej uczą się gry w piłkę na ulicach. Miejscowy pisarz, Eduardo Galeano, mówi – „U nas wszyscy chcą być piłkarzami. To nasze przeznaczenie”. Nie tłumaczy to jednak w żaden sposób ostatnich osiągnięć. Być może to kwestia charakteru. Według wielu ludzi Ursusi to niezwykle wojowniczy i odważny lud. Patrząc na grę ich reprezentacji można stwierdzić, że wiele w tym prawdy. Zaangażowanie, determinacja, walka na całej długości i szerokości boiska przez pełne 90 minut, zawziętość i nieustępliwość to cechy, które pozwalały Urugwajowi pokonywać bardziej utytułowanych rywali.

W oparciu o te wartości i walory zbudowana została drużyna, perfekcyjnie ułożona, zorganizowana, gdzie każdy zawodnik ma swoje miejsce i określone zadania do wykonania. Składa się z ośmiu rzemieślników, niesamowicie przygotowanych pod względem atletycznym i kondycyjnym, których głównym zadaniem jest bronienie i uprzykrzanie życia przeciwnikowi. Aczkolwiek za tymi atutami stoją dodatkowo wielkie piłkarskie umiejętności. Znakomity bramkarz Muslera, pewny i solidny Lugano (lider formacji obronnej, która w trakcie turnieju w całości spisywała się wyśmienicie), a przed nimi dwójka „rzeźników”, defensywnych pomocników (Perez, Arevalo), wyróżniających się przede wszystkim walecznością i zaangażowaniem.

Jednak to wszystko nie działałoby tak dobrze bez tej szczypty magii, potrzebnej do osiągania wielkich sukcesów, której dostarczali trzej wielcy indywidualiści. Wspomniany wcześniej Diego Forlan, który mimo trochę słabszej formy dawał zespołowi potrzebny spokój i mądrość w rozgrywaniu piłki (ponadto fantastycznie bite dośrodkowania oraz rzuty wolne). Luis Suarez, wybrany najlepszym graczem rozgrywek, napastnik kompletny, imponujący przygotowaniem kondycyjnym, zadziornością, wybieganiem, posiadający wspaniałą technikę, drybling, uderzenie, a poza tym łatwość w zdobywaniu bramek. Edison Cavani, niekwestionowana gwiazda Napoli i boisk Serie A – wicekról strzelców. Na Copa America trochę w cieniu z powodu kontuzji.

Sam finał natomiast był popisem najlepszej drużyny Ameryki Południowej ostatnich lat. Już od pierwszych minut podopieczni Tabareza rzucili się na przeciwnika, jakby chcieli go pożreć w całości. Przez to Paragwaj miał ogromne problemy z wyprowadzeniem piłki z własnej połowy czy nawet z wymianą choćby kilku podań. W myśl słów prezydenta federacji piłkarskiej Urugwaju futboliści zostawili dusze na boisku. Wręcz wyszarpali to zwycięstwo, od początku konfrontacji nie pozostawiając nawet cienia wątpliwości, kto dziś będzie triumfatorem.

Cały turniej przyniósł ożywczy powiew świeżości. Tak szokująco nieoczekiwaną zmianę miejsc, której nikt się nie spodziewał. Pokazał, że piłkarski świat nie kończy się jedynie na Hiszpanii, Anglii, na Barcelonie, Realu czy Manchesterze. W innych zakątkach globu też grają z pasją, polotem i fantazją. Tam gdzie nie ma wielkich medialnych gwiazd, szumnych zapowiedzi, całej komercyjnej otoczki i pełnych przepychu widowisk również można zobaczyć mecze zacięte, na najwyższym poziomie. Co więcej, Urugwaj pokazał już po raz drugi, że będąc skazywanym na pożarcie, da się wygrywać. To też przykład dla Polski, jak z małego i niedocenianego państwa stworzyć futbolową potęgę. Przykład, że sukces to nie tylko umiejętności techniczne, to także pasja, determinacja, wola walki i zawziętość. Tylko czy w sercach i umysłach naszych piłkarzy istnieją jeszcze takie wartości ?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz