piątek, 22 lipca 2011

Pogoda na jutro

Dotychczasowe mecze polskich drużyn w europejskich pucharach pozostawiają mieszane uczucia. Z jednej strony katastrofalny występ Jagiellonii, o którym już chyba nawet nie wypada więcej wspominać. Z drugiej strony tylko poprawne spotkanie Wisły Kraków na tle niezbyt wymagającego przeciwnika, jakim było Skonto Ryga oraz pełny szczęścia awans Śląska Wrocław. Jaki zatem los czeka nasze zespoły w dalszych rundach Ligi Mistrzów oraz Ligi Europejskiej ?

Patrząc na losowanie, można stwierdzić, że było ono stosunkowo łaskawe, gdyż ani Liteks Łowecz, ani Lokomotiw Sofia nie są rywalami poza zasięgiem naszych klubów. Dużo gorzej natomiast trafiła Legia Warszawa, która zmierzy się z tureckim Gaziantepsporem. Oczywiście, jeżeli wszystkie chcą awansować dalej, to muszą poprawić zdecydowanie grę i wyeliminować kilka znaczących błędów.

Tylko poprawni

Wisłę Kraków wypada pochwalić za organizację gry, każda formacja wyglądała solidnie, a współpraca między nimi przebiegała całkiem nieźle. Porządnie zaprezentowała się w szczególności defensywa, która poza nielicznymi mniejszymi błędami, sprawiała wrażenie solidnej. Na osobne pozytywne oceny zasługuje Melikson - dynamika, technika i przegląd pola - którego niektórzy, mimo wszystko na wyrost, przymierzają do reprezentacji Polski i to do podstawowej jedenastki (pragnę przypomnieć, że nie mieści się on nawet do szerokiej kadry Izraela, który przecież nie jest zbyt silnym zespołem). Abstrahując od tego typu rozważań, należy zwrócić uwagę, że Melikson wyjątkowo dobrze czuje się w taktyce stosowanej przez Maaskanta. Mając za plecami dwóch defensywnych pomocników – Wilka i Sobolewskiego – może pozwolić sobie na trochę swobody i kreatywności.

Niewiadomą natomiast pozostaje forma graczów krakowskiej drużyny. Na tle słabego przeciwnika widać było, że pod względem motoryki czy organizacji samej gry ofensywnej nie jest dobrze – brak pomysłu, wolne ataki i niemrawy Małecki. Być może forma przyjdzie na najważniejsze pojedynki.

Liteks Łowecz z pewnością będzie dużo bardziej wymagającym przeciwnikiem niż ten z Łotwy. To czterokrotny mistrz Bułgarii (dwa tytuły z rzędu – 2010, 2011) oraz czterokrotny zdobywca pucharu Bułgarii. Warto wspomnieć, że wszystkie największe sukcesy odnosił w ostatnim dziesięcioleciu. Ponadto w zakończonym niedawno sezonie w 30 meczach zdobył 75 punktów, stosunek bramek 56 do 13, 23 zwycięstwa, 6 remisów i tylko jedna porażka. O sile drużyny stanowią reprezentanci Bułgarii: Zanev, Todorov (najlepszy strzelec – 8 bramek) i Yanev. Ciekawostką jest fakt, że Wisła i Liteks mierzyły się już ze sobą w sparingu, pod koniec czerwca. Wówczas Wisła wygrała 2:1.

Szczęście sprzyja lepszym ?

Śląsk Wrocław ze Szkotami stoczył heroiczne, pełne zawziętej walki spotkania. Szczęście bez wątpienia było po naszej stronie, gdyż ilość okazji zmarnowanych przez Dundee była olbrzymia. Mimo wszystko pochwalić należy charakter podopiecznych Oresta Lenczyka. Niewiele polskich klubów byłoby w stanie się podnieść, przegrywając już po 5 minutach 0:2. O awansie nie zadecydowało jedynie szczęście i waleczność. Zespół pokazał kilka ciekawych akcji, zawodnicy dobrze czuli się w ataku pozycyjnym.

Dziwnym, natomiast, pozostaje entuzjazm i wielka euforia, jaka zapanowała w Polsce po pojedynkach Śląska. Wychwalany pod niebiosa, ale jedynie dzięki „strzałowi życia” Sebastiana Dudka jest w dalszej rundzie. Oceniając bowiem w sposób racjonalny ich grę, pewne elementy powinno się pochwalić (o czym pisałem powyżej), ale niektóre także zganić, jak np. wręcz niesamowitą niefrasobliwość obrońców i bramkarza oraz brak odpowiedniej koncentracji. Nie popisał się również sam trener, którego, pomimo źle dobranej taktyki (błędne ustawienie z początku meczu, kiedy to grali bez nominalnego napastnika), wychwala się wniebogłosy. Trzeba zatem zachować choć trochę powściągliwości i trzeźwej oceny sytuacji. A kolejny przeciwnik, jeśli nie lepszy od poprzedniego, zaobserwuje mankamenty wrocławskiej ekipy i będzie chciał je wykorzystać.

Lokomotiw Sofia wydaje się dla wielu fanów futbolu klubem anonimowym, który prezentuje co najwyżej przeciętny poziom. Przypuszczalnie tak jest, gdyż ciężko tam znaleźć jakiegoś wyróżniającego się gracza, ale już nie tak „anonimowe” zespoły ogrywały te z naszego kraju. Dlatego niezwykle istotne będzie zachowanie koncentracji przez pełne 90 minut i wyeliminowanie beztroskich zagrań.

Nikt na nich nie liczy

Największą niewiadomą pozostaje Legia Warszaw. Ciężko jest ich oceniać tylko na podstawie gier sparingowych. Obserwując poprzedni sezon, wyniki, styl gry, charakter drużyny i pracę Skorży, można mieć obawy o wynik konfrontacji z Gaziantepsporem, a mało tego, chyba pewność, że przygoda w pucharze, skończy się szybciej niż zacznie na dobre.

Fatalne, wielomilionowe transakcje, przeciętnych zagranicznych „gwiazdeczek” z zeszłorocznego okienka transferowego, nietrafione zupełnie decyzje personalne szkoleniowca oraz brak jakiegokolwiek pomysłu na zespół, taki obraz jawił nam się przez cały ubiegły sezon. W obecnym okienku przeprowadzono już kilka ciekawych transferów. Najlepszy to pozyskanie za darmo Michała Żewłakowa, który powinien stworzyć solidną parę stoperów z Dicksonem Choto. Frapującym nabytkiem może być Danijel Ljuboja, który ma za sobą występy w Sochaux, Strasbourgu, PSG, Nicei i Stuttgarcie.

Niestety przeciwnikiem jest drużyna, która w silnej lidze tureckiej zajęła 4 miejsce. Ponadto jej wartość wyceniana jest na prawie 45 milionów euro, podczas gdy wartość Legii jest o połowę mniejsza. Najlepsi gracze to reprezentanci Turcji (Kurtulus, Emre Gungor) i jej sekcji młodzieżowych, a także kilku interesujących „zagraniczniaków”, jak: Wagner (grający wcześniej w Cruzeiro i Lokomotiwie Moskwa) czy Ismael Sosa (Independiente, Argentinos), a także reprezentanci Litwy – Karcemarskas oraz Bułgarii – Ivelin Popow.

Polska tożsamość

Oczekiwania oczekiwaniami, wyniki wynikami, sukcesy sukcesami, ale z tego wszystkiego wyziera smutna konkluzja. Rodzime kluby coraz bardziej tracą swoją tożsamość, coraz więcej w nich obcokrajowców, a udział Polaków w ewentualnych sukcesach bywa coraz mniejszy. W zeszłym roku, kiedy emocjonowaliśmy się wspaniałymi osiągnieciami Lecha, to niewielu zauważyło, że wpływ na zwycięstwa mieli głównie futboliści z zagranicy (Rudnevs, Stilic, Arboleda, Kriwec). W tym sezonie będzie podobnie. W Wiśle w całej 25-osobowej kadrze jest tylko 9 piłkarzy z naszego kraju, z czego zaledwie trzech gra w miarę regularnie. W Legii jest ciut lepiej, bo 15 Polaków w 27-osobowej kadrze, choć i tam prym wiodą obcokrajowcy. Wyjątkiem jest Śląsk, który potwierdza, że nawet bez dużej ilości zagranicznych „gwiazd” w składzie, da się osiągnąć sukces. Jednak jest to jeden przykład na niemal całą Ekstraklasę, która w coraz większym stopniu staje się „międzynarodowa”, a niedługo prawdopodobnie dojdzie do tego, że będziemy kibicować polskim drużynom bez Polaków w podstawowej jedenastce.

Wszystko to dowodzi jednego – słabości systemu szkolenia młodzieży. Niewielu młodych zawodników dostaje szansę regularnej gry, gdyż albo posiada słabe umiejętności, albo rozbuchane oczekiwania finansowe, a zwłaszcza wykazuje brak jakiejkolwiek ambicji, zadowala się półśrodkami, w postaci spokoju i dostatniego życia.

Mam nadzieję, że tak utęskniony awans polskiej drużyny do Ligi Mistrzów, kiedy stanie się tylko faktem, to pozwoli spojrzeć na proces budowania klubu z szerszej perspektywy, a w szczególności pozwoli uzyskać środki na rozbudowę piłkarskich szkółek. To jedyny sposób na powolną odbudowę polskiego futbolu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz