czwartek, 31 marca 2011

Reprezentacja na wakacjach


Wreszcie widzieliśmy kilka niezłych akcji, wreszcie widzieliśmy momenty zaangażowania. Drużyna narodowa w pojedynku z Grecją zagrała znacznie lepiej niż w spotkaniu z Litwą, choć nie ustrzegła się błędów. Na pochwały zasługuje przede wszystkim, jak to ładnie ujął Jacek Gmoch, „frakcja niemiecka”. Piszczek, Błaszczykowski, Peszko oraz Lewandowski to od kilku sparingów wyróżniający się zawodnicy. Z drugiej strony mizernie zaprezentowali się Obraniak, Mierzejewski oraz Głowacki, nie wspominając o innych zupełnie niewidocznych graczach. Wyraźnie widać, że potrzebnych jest jeszcze kliku piłkarzy grających na europejskim poziomie.

Zespół Smudy to doprawdy enigma, jedna wielka niewiadoma. W ciągu kliku minut potrafią stworzyć parę ładnych i składnych akcji, by chwilę później popełniać rażące błędy i tylko szczęściem ratować sytuację. Tak naprawdę nie jestem w stanie określić wartości tej drużyny, gdyż grając tylko sparingi z krajami, które z reguły je olewają, nie można stwierdzić z całą pewnością, że kadra gra z meczu na mecz lepiej, że idzie w dobrym kierunku. Wahania formy, głupie błędy przeplatane dobrymi zagraniami, lepsze występy tragicznymi, słabi przeciwnicy i mocni, przykładający się do meczów i je olewający, dziwne decyzje selekcjonera, to wszystko prowadzi do tego, że nie da się racjonalnie ocenić potencjału reprezentacji, który ujrzymy zapewne dopiero na samym turnieju.

Najbardziej frapującą rzeczą pozostaje natomiast zaangażowanie naszych kadrowiczów. Dlaczego w drugiej połowie oglądaliśmy pokaz lenistwa i zadowolenia przeciętnym wynikiem. Nie oszukujmy się, mecze towarzyskie to jedyna możliwość, aby skonstruować ten zespół, zgrać i utrwalić pewne nawyki taktyczne czy ofensywne. Tymczasem ostatnie 30 minut to było dreptanie po boisku, brak jakiejkolwiek determinacji. Od wielu lat słyszymy, że Smuda to doskonały motywator, zawsze wymaga gry do ostatniej minuty. Gdzie to wszystko wyparowało, czyżby trener zadowolił się samą posadką. Nie wiem czy inne nacje piłkarskie, przygotowujące się niegdyś jako gospodarze czy to do mistrzostw świata czy europy, także prowadziły tak hulaszczy tryb życia w reprezentacji. Być może to mentalność naszego narodu, a tym bardziej rodzimych kopaczy, którzy wielokrotnie dawali pokaz ambicjonalnego minimalizmu.

Być może lepszym rozwiązaniem byłoby poszukanie motywacji, jakiegoś bodźca na zewnątrz, jeżeli wewnątrz widzimy tylko gnicie i nieróbstwo. Gdyby tak wrzucić gospodarzy turniejów do grup eliminacyjnych (oczywiście awans mieliby zapewniony), wówczas toczyliby boje przynajmniej z drużynami nie odpuszczającymi, bo walczącymi o punkty i awans. Druga sprawa to normalny przydział punktów, gospodarze nie lecieliby na łeb na szyję w rankingu FIFA i nie groziłoby im, to co grozi teraz nam (losowanie do grup eliminacyjnych na MŚ w Brazylii z czwartego bądź piątego koszyka). Oczywiście decyzja taka musiałaby pójść odgórnie, narzucona przez UEFA. Oczywiście teraz to jest już tylko czcze gadanie. Jeżeli zaś ten pomysł byłby zrealizowany odpowiednio wcześnie, to wówczas nie musielibyśmy oglądać naszych reprezentantów na wakacjach, za każdym razem kiedy przychodzi im grać mecze towarzyskie i nie musielibyśmy oglądać pokazów pełnych  męczarni nader często.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz