sobota, 11 grudnia 2010

Stracony rok Smudy ?

Według mitologii greckiej wszystko wzięło swój początek z chaosu – cały nasz świat i całe nasze życie, które w swej istocie są niebanalne, genialne, zarówno piękne jak i brutalne, zadziwiające prostotą i złożonością. Oglądając mecze reprezentacji mam wrażenie totalnego „mitologicznego” chaosu. Czy zatem Franciszek Smuda niczym „mityczny bóg” uporządkuje w końcu bezkształtną i nijaką materię ? Czy zobaczymy w końcu błyskotliwą drużynę, grającą niezwykły, nietuzinkowy futbol, która będzie mogła rywalizować z najlepszymi ? Czasu coraz mniej, a znaków zapytania coraz więcej.

Fakty

W tym roku drużyna Smudy rozegrała 14 meczów, z czego wygrała tylko cztery (w tym dwa z „outsiderami” światowej piłki: Tajlandią i Singapurem). Jedynie zwycięstwo nad Bułgarią oraz wygrana w dobrym stylu z Wybrzeżem Kości Słoniowej może dawać maleńką nadzieję na przyszłość. Niestety rok ten z pewnością łatwiej będzie zapamiętać w związku z druzgocącymi porażkami, jak – 0:6 z Hiszpanią, czy 0:3 z Kamerunem.

Oprócz tego Polska biła niechlubne rekordy w ilości meczów bez zwycięstwa – osiem, oraz w minutach bez strzelonej bramki – 402. Zajmuje obecnie najniższe w historii miejsce w rankingu FIFA – 71 (m. in. za Ugandą, Panamą, Armenią).

Smuda przetestował 52 zawodników, z czego niewielu tak naprawdę coś pokazało. Bowiem albo selekcjoner dawał za mało czasu zawodnikom będącym w formie (np. Niedzielan zagrał ponad 20 minut w dwóch meczach) albo stawiał na piłkarzy zupełnie jej pozbawionych (np. Łukasz Mierzejewski, obrońca Cracovii, czyli drużyny, która straciła najwięcej bramek w lidze – 31).

Rok ten zapamiętamy także z powodu licznych scysji trenera z zawodnikami – wyrzuceni z drużyny zostali: Peszko, Iwański, Żewłakow i Boruc – a także z jego wielu niefortunnych wypowiedzi. Niepodważalnym zaś faktem jest, że im bliżej Mistrzostw Europy tym więcej pojawia się pytań dotyczących piłkarzy, gry reprezentacji, pracy Franciszka Smudy itd.

Pytania i problemy 

W kadrze wyraźnie przybywa problemów. Największą bolączką jest chyba brak dobrej pary stoperów. Dotychczas etatowym środkowym obrońcą był Michał Żewłakow, który jednak naraził się trenerowi niedozwolonym spożywaniem alkoholu i tym samym pożegnał z kadrą. Co rusz pojawiają się pomysły naturalizowania Manuela Arboledy, albo namówienia do gry, mającego polskie korzenie, Damiena Perquisa.

Myślę jednak, że wszyscy zapominają o jednym. Zespół Smudy gra ofensywnie, co z jednej strony może się niektórym podobać, dużo bramek i niezłej gry w ataku, ale rodzi to kolejny problem. Nadmiernie skupiająca się na grze do przodu drużyna musi mieć świetnych „specjalistów” w obronie, którzy będą w stanie powstrzymywać kontrataki przeciwników. Polska takich „specjalistów” nie ma, dlatego traci ogromną liczbę bramek – 24 w 14 meczach. Podczas mistrzostw tak grający zespół nic nie osiągnie. Przyjadą o wiele mocniejsze drużyny niż większość dotychczasowych przeciwników. Zarówno świetnie zorganizowane z przodu jak i z tyłu.

Organizacja gry – to kolejny newralgiczny punkt. Oglądając mecze naszej drużyny odnoszę wrażenie totalnego nieładu. Po pierwsze, brak jakiegokolwiek pomysłu na grę ofensywną. Wszystkie ataki skupiają się na indywidualnych akcjach poszczególnych piłkarzy. Zespół nie potrafi stosować ataku pozycyjnego, często zdarzają się błędy w przyjęciu oraz niewymuszone straty piłki. Po drugie, wysoko ustawiony pressing, na dłuższą metę jest wyczerpujący, a stwarza także zagrożenie posłania niebezpiecznych prostopadłych podań za plecy obrońców. Po trzecie, pressing stosowany jest często w sposób chaotyczny i nieprzemyślany. Zawodnicy stoją i czekają na przeciwnika – pasywny sposób odbioru piłki. Po czwarte, odległości między formacjami są za duże, kuleje wzajemna asekuracja.

Wszystko o czym teraz piszę to podstawy współczesnej piłki. Jeżeli drużyna nie będzie lepiej przygotowana pod względem taktycznym to dobrych wyników nie będzie (trafną analizę meczu z USA, przez wielu uważanego za dobry w naszym wykonaniu, przedstawił Czesław Michniewicz – http://michniewicz.com.pl/pl/blog/analiza-reprezentacja-polski-nie-eliminuje-bledow/100).

Z każdym dniem pytań przybywa, z każdym kolejnym meczem nie widać ukształtowanego stylu gry reprezentacji. Jednak sam selekcjoner idzie w zaparte i twierdzi zgoła coś innego.

Trener i jego koncepcja

Franciszek Smuda na każdym kroku podkreśla, że ma pomysł na reprezentację. Pomysł ten objawia się zarówno w działaniach personalnych jak i taktycznych. Niestety, albo po prostu mydli wszystkim oczy, albo jestem jeszcze za młody i zbyt głupi aby zrozumieć nad wyraz inteligentne koncepcje trenera.

Drużyna pokazała cały arsenał przeciętności i słabości. Dużym nieporozumieniem były niektóre powołania. Selekcjoner pomijał często zawodników będących w wysokiej formie, a faworyzował tych w słabszej, ale pasujących do jego „koncepcji”. Aby zaś odciągnąć uwagę od fatalnych meczów, raczył nas często barwnymi wypowiedziami (np. takimi, że nie był na miękkim ch… robiony), bądź dawał pożywkę mediom kolejnymi wykluczeniami zawodników, będącymi efektem „afer alkoholowych”. Następnym nieporozumieniem były wojaże po różnych kontynentach i gra z przypadkowymi przeciwnikami, którzy z europejskim stylem gry nie mają nic wspólnego.

Tragikomedia ?

Kształtując w ten sposób reprezentację Franciszek Smuda z pewnością nie stanie się „mitycznym bogiem”, potrafiącym stworzyć coś z niczego, a raczej autorem świetnej tragikomedii, w której główne role odegrają zawodnicy. Niestety do śmiechu nie będzie nikomu, a tym bardziej rządnej sukcesów widowni. Niestety nie ma także co liczyć na „katharsis”, bowiem może to być ostatni tak duży turniej z udziałem naszej drużyny co najmniej na kilkanaście lat.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz