środa, 11 grudnia 2013

Tam, gdzie kopią lepiej niż w Polsce

Mawiają, że czasem trzeba upaść, by potem wstać. Polski futbol natomiast znajduje się w permanentnym upadku od dobrych paru lat, a wstawanie nie ma tutaj racji bytu. To czynność zupełnie nienaturalna, nawet wtedy, gdy upaść niżej już po prostu nie można i aż się prosi o to, aby wreszcie powstać z kolan. Zmarnieliśmy piłkarsko tak bardzo, że w rankingu FIFA wyprzedzają nas reprezentacje z naprawdę dziwnych państw.

Kiedy inne na wskroś egzotyczne kraje mozolnie pną się w górę w klasyfikacji i od czasu do czasu potrafią uraczyć swoich kibiców miłą niespodzianką, to u nas odejść o normy ciągłych porażek nie widać. Polski kibic przeżywa koszmar za koszmarem, a kolejne widowiska urządzane przez naszych kopaczy skutkują tylko bólem zębów. Choć rankingi nie grają, to wcale nie możemy mieć pewności, czy Polska w bezpośrednim starciu z Wyspami Zielonego Przylądka albo Haiti wyszłaby zwycięsko. W różnych osobliwych zakątkach świata sztukę kopania opanowali najwidoczniej na wyższym poziomie wtajemniczenia.

Haiti (73 pozycja w rankingu)

W styczniu reprezentacja Haiti zajmowała 39 miejsce w klasyfikacji FIFA. Nieźle, jak na drużynę z wyspy, którą w 2010 roku nawiedziło trzęsienie, które niemal zrównało ją z powierzchnią ziemi – zginęło przeszło dwieście tysięcy ludzi, pozbawionych domów zostało półtora miliona mieszkańców, a zrujnowanych prawie trzysta tysięcy budynków. Zniszczeniu uległy także stadiony i ośrodki treningowe - w stolicy, Port-au-Prince, nie było, choćby jednego boiska użytecznego do gry. Ponad trzydziestu graczy i ludzi związanych z tamtejszym futbolem odnaleziono martwych, a zespół ćwiczył na obiektach w Brazylii.

W państwie, gdzie piłkę nożną traktuje się jak drugą religię, to ona przede wszystkim przynosiła nadzieję na lepsze jutro. Dziennikarz Jean Pierre Étienne w wywiadzie dla BBC opowiadał: „Bardzo cierpieliśmy, lecz reprezentacja jest już gotowa. Życie toczy się dalej, a my musimy dalej oddawać się naszej pasji”. Kapitan ekipy kobiet do lat 17 przed kamerami CNN podkreślała: „Gdyby nie futbol, bylibyśmy niczym”.

Ale piłka nożna odegrała tam jeszcze jedną niezwykle istotną rolę – stała się swego rodzaju narodową terapią, nadawała sens życiu osób straszliwie dotkniętych kataklizmem. W rocznicę tego tragicznego wydarzenia swoje spotkanie rozegrały drużyny złożone z zawodników bez nóg lub rąk.

Na pozycji obrońcy wystąpił Francois MacKendy. Podczas trzęsienia został przysypany gruzem. Koledzy, by go wydobyć i ocalić, musieli odciąć mu nogę piłą do metalu. Dziś czerpie radość z futbolu: „To jest coś, co kocham. Coś, co daje mi teraz nowe życie” – mówił na łamach serwisu internetowego foxnews.com. Po przeciwnej stronie biegał pomocnik Bernard Noubert, którego rodzice zginęli w tym samym budynku, w którym on stracił nogę. W rozmowie z dziennikarzami agencji „Reuters” stwierdził, że jedynie piłka nożna pomogła mu przetrwać: „To najlepszy sposób, aby rozjaśnić moje serce”.

W rankingu wyprzedziła nas zatem reprezentacja z kraju zrujnowanego trzy lata temu przez trzęsienie. Która w tym roku nie wygrała żadnego meczu, w eliminacjach do mundialu w Brazylii odpadła już w przedbiegach – w drugiej rundzie, nie sprostała wtedy Antigui i Barnabie i zremisowała z Curaçao – a jedynym jej tegorocznym osiągnięciem wartym odnotowania był remis 2:2 z Włochami.

Libia (63 miejsce)

Jedynym jej sukcesem jest wicemistrzostwo Czarnego Lądu sprzed prawie pół wieku, o mundialu nawet tam nie śnili. W rankingu wyprzedziło nas państwo jednak nie tylko anonimowe pod względem piłkarskim, ale także, którego futbol ostatnimi czasy zdominowały zamieszki, zastraszenia i strzelaniny.

Przez 31 miesięcy, odkąd w 2011 roku w Libii wybuchła wojna domowa, nikt nie grał tam regularnie w piłkę. Reprezentacja występowała w okolicznych krajach, dopiero w czerwcu tego roku rozegrała pierwsze od dwóch lat międzypaństwowe spotkanie u siebie. Poprzedziły je wyjątkowe środki ostrożności. Wszystko kontrolowała policja i wojsko, na stadionie utworzono specjalne punkty kontrolne, gdzie, aby wykryć broń, używano nawet wykrywaczy metali.

Przez dwie wiosny libijskie zespoły nie brały udziału w żadnych ligowych rozgrywkach. Kiedy sezon miał wreszcie ruszyć pełną parą, to przerywano go kilkakrotnie, gdyż w kraju nadal nie było wystarczająco bezpiecznie. Najpopularniejszy i najpotężniejszy libijski klub Al-Ahly groził wycofaniem się z pierwszej ligi, bo jego trener oraz zawodnik zostali postrzeleni przez nieznanych sprawców, a wielu innych graczy otrzymywało pogróżki i życzenia śmierci.

Ale wszystko, co najgorsze - jeśli chodzi o futbol - Libia może mieć już za sobą. We wrześniu selekcjonerem drużyny narodowej został Javier Clemente, znany z prowadzenia w latach dziewięćdziesiątych reprezentacji Hiszpanii. W 2017 roku państwo będzie gospodarzem Pucharu Nardów Afryki i prawdopodobnie zainwestuje spore sumy pieniędzy w stadiony oraz w sam futbol. I wiele wskazuje na to, że Libia może nam uciec rankingu jeszcze bardziej.

Albania (57 pozycja)

Nigdy nie zagrała na turnieju mistrzowskim i nigdy nawet nie była bliska awansu. W eliminacjach do Euro 2012 wyprzedziła tylko Luksemburg, a w kwalifikacjach do poprzedniego mundialu okazała się lepsza jedynie od Malty. Nieco lepiej wiodło się jej w eliminacjach do przyszłorocznych Mistrzostw Świata w Brazylii, miała realne szanse na baraże, lecz do drugiej Islandii zabrakło ostatecznie 6 punktów.

Albańczycy kochają futbol, to najpopularniejsza dyscyplina w kraju, ale wolą obserwować mecze najlepszych europejskich lig niż własnej. Jeden z nich w wywiadzie dla Jonathana Wilsona z „The Guardian” wyjaśniał, że przeciętny obywatel tego państwa ogląda w ciągu weekendu około 9-10 spotkań, nie mając jednocześnie bladego pojęcia o potyczkach i rezultatach w rodzimej lidze.

Duży nacisk kładzie się tam na trenowanie młodzieży. Rozgrywane są krajowe mistrzostwa juniorów do lat 10, 12, 14, 16 oraz 18, a każdy klub pierwszej i drugiej ligi musi ponadto posiadać szkółkę piłkarską i odpowiednio rozwinięty program szkolenia.

Albańczycy baczniejszą uwagę zwracają na graczy spoza swoich granic - w różnych europejskich ligach gra aktualnie ponad dwustu albańskich zawodników – zwłaszcza po tym, jak wypuścili z własnych rąk takie talenty, jak Xherdan Shaqiri oraz Granit Xhaka, którzy woleli reprezentować Szwajcarię. Ostatnimi czasy jednak trend ten powoli się odwraca i w tamtejszej drużynie narodowej występują gracze, mający tyle samo wspólnego z Kosowem, Szwajcarią czy z Niemcami, co z Albanią. Obecnie toczą walkę o prawdziwą futbolową perłę – Adnana Januzaja.

To głównie z powodu chryi o Januzaja w tym roku było głośno o piłkarskiej Albanii. Zawodnik Manchesteru United urodził się w Brukseli, jego ojciec pochodzi z Kosowa, korzenie rodziców sięgają Albanii, a jego dziadkowie z kolei wywodzą się z Turcji. Może grać dla pięciu reprezentacji, równie dobrze nawet dla Anglii, w której mieszka od pięciu lat. 

Z nim w składzie Albania będzie jeszcze silniejsza, a już teraz przecież w losowaniu grup kwalifikacyjnych do Euro 2016 znalazłaby się w tym samym koszyku, co nasz zespół.

Kuba (47 miejsce)

We wrześniu ubiegłego roku Kuba plasowała się na 147 pozycji. Monstrualny skok wzwyż o kilkadziesiąt miejsc zawdzięczają udziałowi w Gold Cup oraz – tak jak w przypadku pozycji Haiti w rankingu – głównie dzięki zwycięstwom z niżej notowanymi rywalami. Na mundialu zagrała tylko raz, w 1938 roku. W mistrzostwach kontynentalnych jej największymi osiągnięciami są dwa ćwierćfinały – jeden z tego roku.

Mają tam jedną ligę, złożoną z ośmiu drużyn. Na wyspie brakuje boisk treningowych w dobrym stanie, a klubowe obiekty nie posiadają oświetlenia – spotkania ligowe rozgrywane są zazwyczaj w południe, w morderczym upale. Nie ma tam żadnych akademii futbolowych, dzieci uczą się piłkarskiego rzemiosła w szkolnych zespołach.

Piłka nożna to dopiero piąta najpopularniejsza dyscyplina w kraju, znajduje się za baseballem, koszykówką, siatkówką i lekkoatletyką. Choć sportem narodowym na Kubie jest baseball, to w trakcie Euro 2012 przez całą wyspę przetoczyła się futbolowa gorączka.

Jeszcze do niedawna w państwie obowiązywał zakaz transmitowania jakichkolwiek piłkarskich rozgrywek. Pierwszym międzynarodowym turniejem futbolowym, który pokazano w kubańskiej telewizji były Mistrzostwa Świata z 1998 roku. „Odkąd zaczęli puszczać mecze piłkarskie w telewizji, fanów tej dyscypliny ciągle przybywa. Teraz, to jest już nasza pasja” – opowiadał dla stacji BBC Carlos Mendez, lokalny taksówkarz.

I pomyśleć, że w rankingu FIFA kilkanaście miejsc wyżej od nas plasuje się trzykrotnie mniejszy kraj, gdzie w dodatku futbol nie cieszy się zbyt dużą popularnością.

Wyspy Zielonego Przylądka (39 pozycja)

Gdy Polska należała do drugiej dziesiątki świata, oni znajdowali się w drugiej setce rankingu. W ciągu tych paru lat role zupełnie się odwróciły. Nasza kadra poleciała w dół na łeb na szyję, a oni zanotowali niezwykły lot w górę o kilkadziesiąt pozycji. Jeszcze w maju 2010 roku ta afrykańska ekipa zajmowała 117 miejsce.

Niesamowitą podróż w piłkarskie przestworza zawdzięczają kontrolerowi ruchu lotniczego, który w tym roku po raz pierwszy zabrał ich na mistrzostwa kontynentu. Swój zawód wykonywał na wyspie Sal - jednej z dziesięciu tworzących państwo - przez prawie połowę swojego życia. Wieżę kontrolną zamienił na szatnię cztery lata temu. Lúcio Antunes, choć ma nikły futbolowy staż, to chwali się znajomością z Jose Mourinho. W grudniu ubiegłego roku spędził tydzień w Madrycie, podpatrując metody Portugalczyka, kiedy ten prowadził Real.

Wyspy Zielonego Przylądka to w ogóle jeden z najbardziej zadziwiających afrykańskich kopciuszków. Niespełna półmilionowe wyspy, oddalone od Czarnego Lądu o 500 kilometrów, dochowały się piłkarskiej reprezentacji, która plasuje się aktualnie na 39 pozycji. To miejsce, o którym nasze „Orły” mogą, póki co, jedynie pomarzyć.

Gorzej być nie może?

Podobno człowiek umiera, kiedy przestaje marzyć. Polska piłka, choć znajduje się w stanie agonalnym, nie przestaje snuć fantazji o lepszych czasach. Na razie to jednak tylko marzenia ściętej głowy i może lepiej spojrzeć za siebie.


Ostatnio równie spektakularny upadek w naszych rejonach rankingu odnotowały jedynie Uzbekistan i Dominikana. A tuż za naszymi plecami czai się Trynidad i Tobago, gdzie dyrektorem technicznym został Leo Beenhakker, sukcesywnie zmniejszają do nas dystans Białoruś oraz Demokratyczne Kongo, a półtoramilionowy, położony gdzieś w Afryce Gabon i niespełna 3-milionowa, leżąca wśród wód Morza Karaibskiego Jamajka tylko czyhają na nasze potknięcie. Upaść można z pewnością jeszcze niżej.

2 komentarze:

  1. No cóż, możemy mieć tylko nadzieję, że polski futbol osiągnie kiedyś klasę światową mimo że na ten moment ciężko nawet o tym pomarzyć... Fajnie piszesz. Pozdrawiam i zapraszam do mnie w wolnej chwili! :)

    http://futbolkobiecymokiem.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja i tak najbardziej lubię obstawiać mecze piłki nożnej naszej polskiej ligi, gdyż wiem co tu się dzieje. Jeszcze jak gram u bukmachera https://www.iforbet.pl/zaklady-bukmacherskie to jestem pewny, że mam możliwość uzyskania naprawdę bardzo wysokich kursów co mnie akurat cieszy.

    OdpowiedzUsuń