piątek, 27 grudnia 2013

Rok spod znaku ustawiania meczów cz. 1

Podobno w skali roku przynosi takie same zyski, co Coca Cola. Według innych generuje dochód przynajmniej pięćdziesięciokrotnie większy niż roczny przychód Toyoty. Wartość legalnego oraz nielegalnego rynku bukmacherskiego szacuje się na biliard dolarów. A 70% tej sumy pochodzi z futbolu.

Od lutego wiemy, że piłka nożna poważnie choruje. Wedle raportu Interpolu w ciągu pięciu ostatnich lat ustawiono 680 meczów, z czego 380 w samej Europie. Fałszowano sparingi, spotkania eliminacyjne do mundialu, pojedynki ligowe i pucharowe. Epidemia dopadła nawet zmagania Ligi Mistrzów oraz Mistrzostwa Świata. Do tej pory zidentyfikowano 425 podejrzanych, zatrzymano około setki, a drugie tyle otrzymało nakazy aresztowań.

Jeszcze wczoraj przekonywano nas, że to tylko pojedyncze, niewiele znaczące i łatwe do ugaszenia pożary, w dodatku pojawiające się najczęściej w bardzo odosobnionych krajach. Dzisiaj wiemy, że proceder manipulowania meczami występuje na każdym kontynencie, w przeszło 60 państwach. Futbolowy świat wręcz płonie od bukmacherskiego szwindlu.

Świat w płomieniach

W tym roku chińskie władze skazały 58 zawodników, trenerów i działaczy. Ukarały ponadto 12 klubów. Shanghai Shenhua odebrano tytuł mistrzowski z 2003 roku. W poprzednich latach w więzieniu wylądowało 50 oficjeli, arbitrów i graczy. Za przyjmowanie łapówek 10-letni wyrok odsiadują m. in. szef piłkarskiej ligi Nan Yong, jego poprzednik Xie Yalong, sędzia Lu Jun oraz czterech byłych reprezentantów Chin.

Przed tegorocznym Pucharem Narodów Afryki korupcyjny skandal wybuchł w Republice Południowej Afryki. Prezydent oraz czterech członków federacji wycofało się ze struktur związku, kiedy na jaw wyszły ich powiązania z kompanią Football4U, kierowaną przez osławionego w kryminalnym światku Wilsona Raja Perumala. Ustawione zostały przedmundialowe sparingi RPA. W spotkaniach z Gwatemalą oraz Kolumbią widzowie obejrzeli łącznie pięć goli z rzutów karnych, wszystkich wątpliwych.

W Australii media donosiły, że wynikami tamtejszych rozgrywek manipuluje przestępczy syndykat. Władze, będącego wówczas na dnie tabeli, Southern Stars dostawały miliony od azjatyckich zakładów. Na ich usługach był dziesięciu schwytanych przez policję piłkarzy, w większości pochodzących z Wielkiej Brytanii.

Zabronione praktyki wykryto jeszcze w wielu, najprzeróżniejszych zakątkach świata, m. in. w Brazylii, Nigerii, Zambii, czy nawet tak egzotycznych, jak Liban, Bahrajn lub Salwador. Jedne toczyła większa choroba, drugie mniejsza. Nie ma już chyba skrawka ziemi wolnego od futbolowych zbrodni. Zaraza rozlazła się po całym globie i dotarła, aż do Starego Kontynentu.

Skażona Europa

W Turcji odkryto, że oszukiwano w około 30 starciach najlepszych drużyn kraju. 93 arbitrom, działaczom i zawodnikom postawiono zarzuty. Europol podał do publicznej informacji wiadomość, że namierzył tam 79 podejrzanych spotkań, a przy wypaczaniu wyników pracowało 66 osób. Pośród zatrzymanych znalazł się boss Fenerbahçe Stambuł Aziz Yıldırım. Jego zespół zaś otrzymał dwuletni zakaz gry w europejskich pucharach.

Czterdziestu czterech Węgrów - dwóch dawnych reprezentantów i gracz Tampere United, oprócz tego szkoleniowcy i właściciele klubów - spędzi w więzieniu, co najmniej 16 lat każdy, za działalność w kryminalnej bandzie, maczającej palce w Finlandii i na Węgrzech. Zmanipulowali ogółem 32 mecze: trzy w pierwszej lidze fińskiej i jedenaście w pierwszej węgierskiej oraz jeden międzynarodowy.

W Niemczech ustawionych zostało 70 gier rozgrywek regionalnych. W państwie działał chorwacki gang, zajmujący się fałszowaniem wyników. Lider szajki, Ante Šapina, został skazany za ustawienie 20 spotkań, w tym pomiędzy Finlandią a Liechtensteinem. To jego druga odsiadka, gdyż wcześniej zamknięto go za współpracę ze skorumpowanym sędzią, Robertem Hoyzerem. Gang operował wespół z syndykatami z Singapuru i był również na usługach chińskich organizacji przestępczych. Wśród zmanipulowanych potyczek znalazły się występy ekipy z Debreczynu w Lidze Mistrzów. Jej bramkarz, Vukašin Poleksić, dostał dwuletni szlaban na grę w piłkę.

W Hiszpanii prezydent ligi, Javier Tebas, na łamach serwisu internetowego BBC Sport opowiadał, że w bieżącym roku niejasności dotyczą od 8 do 10 meczów Primera i Segunda División. Szef Deportivo La Coruña, Augusto César Lendoiro, wyjawił, że to proceder zupełnie powszechny. Przyznał, że zmanipulowanych mogło zostać większość gier z decydującej fazy sezonu 2010/2011. Federacja pod lupę wzięła m. in. pojedynek Levante z Deportivo z końcówki ubiegłego sezonu.

We Włoszech w 2011 roku aresztowano 16 osób zamieszanych w ustawianie spotkań. Rok temu 14, a w tym następne 17. Najnowszy skandal w gronie podejrzanych sytuuje samego Gennaro Gattuso i Crisitana Brocchiego. W ciągu dwóch lat schwytano na Półwyspie Apenińskim już około pięćdziesięciu osób. Ukarani zostali tak znani zawodnicy jak, Giuseppe Signori, Stefano Mauri i Cristiano Doni.

Angielski pacjent

Epidemia panoszy się nie tylko we Włoszech i w regionach od wielu lat naznaczonych przez afery korupcyjne, jej symptomy pojawiają się także w miejscach pod względem piłkarskim nieskazitelnie czystych, typu Hiszpania lub Niemcy. Nawet Anglia nie jest wolna od zarazy, o czym mówił w rozmowie z żurnalistami „Daily Telegraph” David Davies, niegdyś boss federacji futbolowej: „Nie jesteśmy odporni na chorobę, która panuje obecnie w ponad 60 krajach”.

Niedawno dowiedzieliśmy się, że na wyspach zatrzymano sześć osób w związku z fałszowaniem wyników. W tym byłego gracza Premier League Delroy’a Facey’a. Sam Sodje, dawniej zawodnik m. in. Portsmouth, zdradził w wywiadzie z reporterem „The Sun”, że w starciu z Oldham Athletic celowo uderzył rywala, po to, by otrzymać czerwoną kartkę, za co dostał od syndykatu 70 tysięcy funtów. Został wyrzucony z boiska w 50 minucie spotkania, które odbyło się 23 lutego tego roku. Ówczesny menadżer Portsmouth, Guy Whittingham stwierdził później, że nikt nie mógł zrozumieć zachowania Sodje.

Dziennikarze „Daily Telegraph” dotarli do materiału video, gdzie Singapurczyk, który przyjechał do Anglii, aby ustawić mecz, uchylił rąbka tajemnicy swojej zakazanej profesji. W trakcie potajemnego spotkania ze śledczym powiązanym z FIFA wyjawił, że mecze niższych lig można ustawić za 50 tysięcy funtów. Dodatkowe pięć tysięcy płacił graczowi, który zgodnie z instrukcjami uzyska żółtą kartkę w pierwszych dziesięciu minutach.

Chwalił się, że maczał palce przy meczach w Europie i na świecie: „Robię to w Szkocji, Irlandii, Australii, w eliminacjach do mundialu oraz na samych mistrzostwach, gdzie kupiłem jakieś 15 gier”. Na Czarnym Lądzie władał całą reprezentacją i zdarzało mu się kontrolować zespoły ze Starego Kontynentu. Zwierzał się, że może również wpływać na decyzje arbitrów w wyznaczonych meczach, a cena ich przekupienia to 20 tysięcy funtów.

Podczas kolejnego, nieoficjalnego spotkania przewidział, ile goli padnie we wskazanej przez siebie potyczce, tłumacząc: „To moja ekipa. Wiem dokładnie, co oni zamierzają zrobić. Wiem, bo zawsze mówią mi o wszystkim.” Jego zdaniem syndykaty sięgają wszędzie, nawet do lig regionalnych, pojedynków rezerw czy spotkań drużyn kobiecych. Mogą ustawiać mecze niemal wszędzie na kuli ziemskiej. Rozmówca okazał się być członkiem „Far East”, azjatyckiego gangu, fałszującego m. in. kwalifikacje do mundialu w Brazylii.

Król podwórka?

Singapur, pięciomilionowe państwo, niejako wciśnięte w terytorium Malezji, jest światowym centrum nielegalnej bukmacherki. To tam prowadzą korupcyjne drogi, tam kieruje każdy trop związany z szemranym procederem. We wrześniu tamtejsza policja schwytała 14 osób, które należały do bandy wypaczającej wyniki na caluteńkim globie. Był to moment w śledztwie podobno przełomowy, gdyż wśród zatrzymanych znalazł się Dan Tan Seet Eng.

Czołowa postać w złodziejskiej siatce, która stoi za ustawianiem meczów w setkach bądź tysiącach. Nie wiadomo do końca, ile tak naprawdę gier udało się zmanipulować, lecz dane jakimi aktualnie dysponują miejscowe służby oraz Interpol to 680 spotkań. I to właśnie maleńki Singapur jest w samym środku tych wszystkich działań.

I to właśnie włoskie dochodzenie doprowadziło do Dan Tan Seet Enga, niekoronowanego króla azjatyckiej szajki. Roberto di Martino, prokurator z Cremony, przyznał na łamach „The Independent”: „Dan Tan pełni centralną rolę w kryminalnym systemie. Dostarcza pieniądze do Italii, żeby korumpować zawodników i organizuje także gotówkę na zakłady”. Z drugiej strony jednak Suresh Nair, wieloletni dziennikarz sportowy z Singapuru, stwierdził: „To mało znaczący człowiek, dzieciak z przedszkola. Dan Tan – to nie więcej jak trójka w dziesięciostopniowej skali. Nigdy nie zobaczycie ani nie usłyszycie o szóstkach albo siódemkach”.

O samym Dan Tan Seet Engu niewiele wiadomo. To jedna z tych szarych eminencji, pozostająca zawsze w cieniu, ale pociągająca za najważniejsze sznurki przestępczego podziemia. To jeden z ludzi, o których istnieniu świat nie miał po prostu prawa się dowiedzieć. Posiada podobno osobistą sieć fałszującą spotkania, wartą około 60 milionów dolarów. Był dyrektorem w kompaniach Football4U oraz Footy Media, założonych przez Wilsona Raja Perumala. Na co dzień pracownik w najzwyklejszej z singapurskich firm. Mimo nakazu aresztu we Włoszech, w Singapurze żył jak zupełnie wolny człowiek.

Rzekomo dowodził organizacją odpowiadającą za ustawienie większości meczów wymienionych w raporcie Interpolu. Wysyłał podwładnych do Europy i Afryki, szantażował graczy i trenerów, przekupywał oficjeli i arbitrów, manipulował każdego rodzaju rozgrywkami, od półamatorskich lig, przez pojedynki rezerw, po futbol kobiecy. Pomysłowość jego bandy była zupełnie nieograniczona, a wyobraźnia Dan Tana pracowała na wielokrotnie wyższych obrotach niż wyobraźnia zwyczajnego złodziejaszka. Bo jak inaczej opisać człowieka, który jednym poleceniem powodował, że na stadionach gasły światła.

***


W drugiej części artykułu o tym, dlaczego na stadionach gasły światła, dlaczego azjatyckie syndykaty są powiązane z rosyjską mafią i bałkańskimi gangami, dlaczego tak trudno wykryć fałszerstwa i czy można wygrać wojnę z przestępczymi syndykatami bukmacherskimi.

1 komentarz:

  1. Odkąd pamiętam to zawsze interesowałam się sportem. Jak dorosłam to powstawały zakłady bukmacherskie i zaczęłam je dość często obstawiać. Najlepiej gra mi się u polskiego buka https://www.iforbet.pl/zaklady-bukmacherskie
    i jestem pewna, że to właśnie u niego uzyskuję najlepszy mnożnik na mecze. Bardzo chętnie lubię obstawiać tenis gdyż w tej dziedzinie czuje się bardzo mocna.

    OdpowiedzUsuń