środa, 7 września 2011

Mecz paradoksów

Piłka nożna jest grą paradoksów, czego najdobitniejszym przykładem był wczorajszy mecz Polski z Niemcami. Pierwszym paradoksem było to, że mimo tak fatalnej obrony (chyba najsłabszej w dziejach rodzimej piłki, patrz: zniedołężniali Głowacki oraz Wawrzyniak) i gorzej niż tragicznie dysponowanej wczorajszego wieczoru, byliśmy tak blisko historycznego zwycięstwa. Już czuliśmy wyjątkowość chwili, już byliśmy przeświadczeni, że jesteśmy świadkami wygranej, którą przez długie lata będziemy wspominać z rozrzewnieniem. Oto jednak, pomimo zdobycia bramki w 90 minucie, tracimy kuriozalną w 94 – poślizgnięcie Wawrzyniaka. I w tej jednej sekundzie zaczynamy wszystko i wszystkich przeklinać, wyrzucać przeklętemu losowi, że w tym momencie nie dał nam tej odrobiny szczęścia. Niestety, urzeczywistniło to odwieczną regułę zapisaną w annałach naszej rywalizacji z zachodnimi sąsiadami. Z Niemcami po prostu wygrać nie możemy. Dziejowa niesprawiedliwość, lecz, czy aby na pewno w tym przypadku.

Drugim zatem paradoksem było to, że mimo nie w pełni zaangażowanej gry Niemców, potrafimy z nimi jedynie, co najwyżej szczęśliwie zremisować (wystarczy przypomnieć kilka z niesamowitych interwencji Wojciecha Szczęsnego). Naszych reprezentantów należy  jednak pochwalić za walkę, determinację czy całkiem udane kontry. Wszystko inne było po stronie rywali (potencjał, umiejętności, przygotowanie kondycyjne, rozgrywanie piłki).

Trzecim i najważniejszym paradoksem tego spotkania było to, że w żaden sposób nie pozwoliło ocenić prawdziwej wartości zespołu Smudy. Pokazało jedynie to, co wiedzieliśmy od dawna. Tymczasem mierzyliśmy się z przeciwnikiem z najwyższej piłkarskiej półki, po to, aby zobaczyć realną siłę polskiej reprezentacji. Przeciwnikiem, który wczoraj nie kwapił się do szaleńczych ataków, który zagrał jak na swoje możliwości byle jak, w pół rezerwowym składzie.

Mecz namnożył pytań, a dał niewiele odpowiedzi. Na 276 dni przed Euro 2012 nadal nie wiemy jaki jest rzeczywisty potencjał kadry, czego mamy się spodziewać, czego oczekiwać. Wiemy natomiast, że mamy bramkarza klasy światowej; że obrona nadal prezentuje się mizernie; że mamy kilku niezłych graczy z przodu. Tylko tyle, albo aż tyle. Oby sam turniej pozbawiony był logicznych wydarzeń i racjonalnych wyników. Tylko wówczas, paradoksalnie, Polska może osiągnąć coś naprawdę historycznego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz