piątek, 11 lutego 2011

(Nie)łódzki Widzew


Absurdów w polskim futbolu ciąg dalszy. Tym razem przenieśmy się do Łodzi, gdzie rozgorzał silny spór, pomiędzy osobami zarządzającymi Widzewem a radnymi tamtejszego miasta, dotyczący budowy nowego stadionu. Włodarze łódzkiej drużyny zarzucają miejskim władzom, że Ci łamią dotychczasowe ustalenia wypracowane w grudniu i lekceważą inwestora. Urzędnicy proponują koncepcję partnerstwa prywatno-publicznego, na co nie chce się zgodzić druga strona, twierdząc, że takie plany zostały już odrzucone na samym początku rozmów. Przedstawiciele Widzewa nie akceptują żadnych spółek czy wspólnych inwestycji z samorządami, gdyż znacznie wydłużyłoby to czas wszelkich inwestycji, ponieważ musiałyby one być omawiane i uzgadniane z Urzędem Miasta. Z kolei dyskusja nad podstawą prawną nowej koncepcji trwałaby kilkanaście miesięcy, a uzgadnianie konkretnych warunków współpracy co najmniej 2 lata. Natomiast sama budowa stadionu zajęłaby kilka bądź kilkanaście lat.

Prezes Widzewa zarzuca miastu brak zaangażowania w klub i wylicza, że w ciągu ostatnich 4 lat przeznaczył na rozwój drużyny 7 milionów złotych, podczas gdy samo miasto tylko 2,8 miliona. Wystosował ultimatum, w ramach którego przedstawił dwie propozycje. Pierwsza jest taka, że to klub całkowicie sfinansuje budowę stadionu, a miasto odda za symboliczną kwotę teren pod inwestycję i zapewni modernizację infrastruktury. Druga propozycja przewiduje budowę stadionu, w całości pokrytą przez łódzki urząd i dzierżawę obiektu przez  Widzew w wysokości 1% od przybliżonych kosztów budowy, około 270 milionów złotych. Stosowne dokumenty i umowy mają zostać podpisane do końca lutego, w przeciwnym razie właściciel zespołu - Sylwester Cacek – przewiduje jego likwidację bądź organizację meczów poza Łodzią.

Cała sprawa wygląda nad wyraz niedorzecznie i motywów takiego sporu doszukiwałbym się w powszechnych przywarach narodowych, hołdujących idei pieniactwa i kłótliwości za wszelką cenę, gdyż analizując czynniki ekonomiczno-piłkarskie nie sposób dociec przyczyn konfliktu. Na co tak naprawdę liczy miasto ? Jakie są powody takiego postępowania ? To pytania bez odpowiedzi, bowiem zachowanie miejskich władz działa na szkodę, nie tylko Widzewa, ale także, a może przede wszystkim Łodzi. Nowy stadion jest niezbędnym warunkiem nie tylko do dalszego rozwoju klubu, ale rozwoju sportu w tym regionie w ogóle. Współcześnie zaś sport ma niebagatelny wpływ na gospodarkę, m. in. znacząco wpływa na infrastrukturę, przyciąga wielkich inwestorów, sukcesy sportowe rozsławiają miasto (wystarczy spojrzeć na przykład Poznania) itd.

To wszystko prowadzi do rozwoju całej aglomeracji. Dlatego tak trudno jest mi uwierzyć w biurokratyczny bądź ekonomiczny wymiar tej sprawy. Całość natomiast sprowadziłbym do braku chęci okazania choć krzty dobrej woli, wypracowania kompromisu i wspólnego planu rozwoju klubu, który przyniósłby korzyści obu stronom sporu. Tymczasem postępowanie włodarzy Widzewa można z jednej strony tłumaczyć troską o przyszłość drużyny, która już niedługo nie będzie spełniać wymogów licencyjnych. Z drugiej strony tworzenie medialnego szumu i stawianie mocnych żądań prowadzi tylko do zaostrzenia sporu i z pewnością nie służy w wypracowaniu porozumienia.

Wcale bym się nie zdziwił, gdyby polska piłka po raz kolejny uraczyła nas niesłychanym i przekraczającym wszelkie granice dobrego smaku absurdem. Zobaczyć Widzew grający w innym mieście byłoby wręcz absurdem bezprecedensowym. Najgorsze jest jednak to, że w tej całej awanturze zapomina się o kibicach, a także o klubie, którego wspaniała i piękna historia zasługuje na powagę oraz uznanie w tym niepoważnym i idiotycznym sporze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz