niedziela, 23 września 2012

Wszystko za futbol. Historia Gabriela Muniza



Młody chłopiec z Brazylii, wyróżniający się na tle rówieśników talentem do gry w piłkę, dostrzeżony przez skautów, trafia do akademii Barcelony w Rio de Janeiro. Tam robi piorunujące wrażenie i zostaje zaproszony do Hiszpanii na treningi Messiego i spółki. Gdyby opowieści o Gabrielu Munizie nie uzupełnić o garść ważnych informacji, otrzymalibyśmy jedną z pospolitszych, normalniejszych w świecie historyjek. Ot, kolejny nastoletni talent, który stanie się wielkim piłkarzem bądź przepadnie w gąszczu jemu podobnych. Lecz w zwykłym na pozór życiu Muniza brakuje zwyczajnych wydarzeń.

Mieszka wraz ze swoją rodziną w niedużym nadmorskim mieście - Campos dos Goytacazes. Maleńki pokój i łóżko dzieli ze starszym bratem Mateusem. Codziennie wstaje o 6 rano, przywiązuje protezy i jedzie na rowerze do szkoły.

Urodził się z wrodzonym zniekształceniem stóp. Wkłada kończyny protetyczne, by móc w miarę swobodnie się poruszać. Przede wszystkim pomagają mu one przemieszczać się w deszczową pogodę. Kiedy wybiega na boisko, protezy leżą z boku. Nie używa ich, a mimo to gra z innymi dzieciakami, jak równy z równym. Na pierwszy rzut oka nawet nie widać, że nie ma stóp.

Na szkolnych turniejach często bywa najlepszy. Nosi opaskę kapitańską swojej drużyny, zdobywa najwięcej bramek, dostaje medale i wyróżnienia. Jak każdy chłopak w jego wieku nienawidzi szkoły i prac domowych. Dyrektor placówki mawia: „On pragnie na okrągło grać w piłkę”.

Gabriel niezliczoną ilość godzin spędza na ćwiczeniach, aby stale podnosić własne umiejętności. Był już na tyle dobry, że lokalna telewizja TV Globo wyemitowała o nim krótki program sportowy. Wystarczyło to, by jego życie odmieniło się na zawsze i nabrało zawrotnego tempa.

Wypatrzony przez skautów, został następnie ściągnięty do brazylijskiej szkółki futbolowej Barcelony, zwanej Saquarema, w Rio de Janeiro. „Kiedy przyjechał do akademii nikt w niego nie wierzył. Lecz on udowodnił wszystkim, że jest równie dobry, jak jego rówieśnicy” – stwierdził nauczyciel wychowania fizycznego Muniza, Jose Lopes.

Z dnia na dzień chłopak radził sobie coraz lepiej. Wkrótce stał się jednym z najlepszych w akademii. Nikt nie mógł uwierzyć, że młodzieniec z takimi ograniczeniami fizycznymi może, tak doskonale dryblować, biegać, podawać i uderzać piłkę. Jeden z kolegów z zespołu, Lucas Santos, mówił: „On jest niesamowicie uzdolniony, nieustraszony kiedy ma futbolówkę przy sobie. Potrafi rozgrywać i dobrze podać”. Jego niezwykła historia i nieprawdopodobne zdolności spowodowały, że otrzymał zaproszenie na treningi Barcelony. Tam spotka się również ze swoim idolem – Lionelem Messim.

Matka Gabriela, Sandra, była wstrząśnięta splotem następujących po sobie zdarzeń. Nigdy nie myślała, że jej syn zrealizuje swe najskrytsze pragnienia. Nie wierzyła, że zostanie w końcu wynagrodzony za lata walki z samym sobą: „Zaczął chodzić jeszcze przed ukończeniem pierwszego roczku. Podążaliśmy za nim krok w krok i pilnowaliśmy, żeby nie upadł. Lecz on nie upadł ani razu”.

Rodzice Muniza byli zbyt biedni, by zapewnić swemu dziecku leczenie oraz rehabilitację. Pomimo fizycznych ułomności Gabriel - zdaniem jego matki - wiódł zupełnie normalne życie. Rok temu podarowano mu nowoczesne protezy, na które nikogo w domu nie było stać. Jednakże nie używa ich nawet wtedy, gdy wychodzi na boisko i rywalizuje z dwukrotnie wyższymi oraz silniejszymi od siebie młodzieńcami.

Jose Lopes twierdzi: „Dziecko takie jak on może przekazywać ducha niezłomności i stanowić inspirację dla jemu podobnych. Myślę, że inwalidztwo istnieje tylko w naszych umysłach, a Gabriel udowadnia to na każdym kroku. Pokazuje, że kalectwo nie jest przeszkodą”. 

Historię Muniza można odczytywać jako romantyczną opowieść, którą da się interpretować na różne sposoby. Dla jednych będzie to wzruszającą opowiastka walki młodego chłopca o swoje marzenia, o normalność i równe traktowanie. Dla innych nieopisywalna radość, jaką małolat z Brazylii czerpie z czynności pozornie błahych, będzie niezbitym dowodem na to, że w dzisiejszych czasach ludzie obładowani ze wszystkich stron technologią oraz wygodami, w pędzie za sukcesem, przestali cieszyć się zwykłym życiem, zapominających o rzeczach najprostszych. Rzeczach nieosiągalnych dla osób pokroju Gabriela. Pozostali, nie lubiący pompatycznych uniesień i historyjek przesiąkniętych nadmierną emfazą, ujrzą w niej samo życie, nierozerwalne piękno i brutalność dnia codziennego.

Dzieje Gabriela można wreszcie odbierać jako wielowymiarową przypowieść, która w szerszej, pozasportowej perspektywie oznaczałaby batalię człowieka z własnymi ograniczeniami, przezwyciężanie samego siebie, a w perspektywie węższej pokonywanie barier własnej fizyczności ludzi pokrzywdzonych przez los, którą mogliśmy oglądać chociażby na Paraolimpiadzie.

Oni nie pragną rozgłosu, czułości, czy współczucia. Tak samo zresztą, jak Gabriel Muniz, który nie stracił zapału i pasji choć wie, że nigdy nie zagra w profesjonalnym klubie. Nie przestaje marzyć i ma nadzieję, że pewnego razu wystąpi w koszulce Brazylii na Igrzyskach Paraolimpijskich. On każdego dnia wszystko oddaje za futbol.

4 komentarze:

  1. Nie rozumiem jednego, czemu miałby nie zagrać w profesjonalnym klubie?
    Ps. świetny tekst ogólnie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie może zagrać w profesjonalnym klubie ze względu na swoją niepełnosprawność.

    OdpowiedzUsuń
  3. Skoro Oscar Pistorius mógł wystąpić na olimpiadzie w Londynie, to może i ten chłopak zagra kiedyś w profesjonalnej drużynie? Zwłaszcza, że gra bez protez więc tym bardziej nie będzie argumentu jak jaki zarzuca się Oscarowi, że technologia mu pomaga.

    OdpowiedzUsuń
  4. Być może. Mam przynajmniej taką nadzieję. Jednak jak na razie wszyscy wypowiadają się, że obecnie nie masz szans na to, by zagrał w profesjonalnym klubie. Wiele mogłoby zmienić wprowadzenie futbolu na Igrzyska Paraolimpijskie. Wówczas byłaby dużo większa szansa na to, że Muniz kiedyś w profesjonalnej piłce sobie pokopie.

    OdpowiedzUsuń