sobota, 4 lutego 2012

Chińska rewolucja, czyli dokąd futbol zawędruje


Mimo że Chiny, są supermocarstwem ekonomicznym i gospodarczym, a na przestrzeni kilku ostatnich lat w kraju nastąpił nieprawdopodobny skok cywilizacyjny, to w piłce ciągle panuje stagnacja. Mimo iż aktualnie, sytuują się wśród największych światowych potęg, a niezaspokojone imperialistyczne zachcianki władz nadal sięgają daleko dalej, to w futbolowym świecie nie znaczą nic. Pomimo tego, że na Igrzyskach Olimpijskich w Pekinie Chiny dokonały niemożliwego (zdobyły 100 medali, w tym 51 złotych) i zostawiły w pokonanym polu – odwiecznego hegemona – Stany Zjednoczone, to w piłce nie potrafią zdystansować nikogo. Nawet biorąc pod uwagę wrodzoną słabość Chińczyków do sportów zespołowych (tylko dwa medale na wspomnianych igrzyskach), to do NBA wyeksportowały jedną z najsłynniejszych ówczesnych gwiazd koszykówki Yao Minga, a siatkarki przywoziły z ostatnich ważniejszych imprez garść medali.

Tymczasem w piłce nożnej wszelkie osiągnięcia spowija gruba zasłona milczenia. Gablota z trofeami jest pusta od wieków, o sukcesach, czy raczej drobnych sukcesikach nie ma, co wspominać. Szukając uparcie jakichkolwiek pozytywów należy wyłowić z pamięci jedynie udział w Mistrzostwach Świata w 2002 oraz wicemistrzostwo w Pucharze Azji w 2004 roku. Dla państwa z tak gigantycznym potencjałem, w którym żyje ponad miliard ludzi, to ujma na honorze. Komunistyczne władze postanowiły jednak coś zmienić w dyscyplinie pogrążonej w całkowitym upadku i od zawsze pozostającej w niezmiennej bezsilności, powodowanej brakiem inwestycji oraz wszechobecną korupcją.

Szwindel i szmal

Właśnie korupcja doprowadziła do totalnego spustoszenia i degrengolady środowiska piłkarskiego. Skorumpowani byli wszyscy, od piłkarzy, szkoleniowców, przez sędziów i działaczy, po najbardziej wpływowe osoby. Przez kraj przetoczyła się afera tzw. „czarnych gwizdków” w wyniku, której skazani zostali: niedawny zwierzchnik federacji Nan Yong, poprzedni szef członu sędziowskiego Li Dangsheng oraz 22 arbitrów międzynarodowych. Bez końca relegowano kolejne kluby (m. in. Chengdu Blades, Guangzhou), kwitł nielegalny hazard, a najbardziej znamiennym przykładem fałszerstw było wydarzenie, które miało miejsce w drugiej lidze. Prezes jednej z drużyn obstawił, że w najbliższym pojedynku jego podopiecznych padną cztery gole. Kiedy do 90 minuty utrzymywał się rezultat  trzybramkowy, rozkazał zawodnikowi wpakować piłkę do własnej siatki. Niestety, przy pierwszej próbie nie domyślił się bramkarz i złapał lecącą futbolówkę. Przy drugiej próbie pomylił się obrońca, uderzając niecelnie. Po spotkaniu właściciel żalił się, że trener jego zespołu nie potrafi nawet porządnie ustawić meczu.

Efektem korupcji była słabnąca popularność oraz oglądalność. Z transmisji wycofała się chińska stacja CCTV, a ze sponsorowania rozgrywek włoska firma Pirelli. Obecnie zmieniło się wszystko. Przeprowadzono czystkę na każdym szczeblu administracyjnym federacji, winnych skazano i zastąpiono osobami spoza środowiska. Nowym szefem piłkarskiego związku został Wei Di, który zapowiedział gruntowną odbudowę.

Jak na razie słowa dotrzymuje. Toshiba będzie głównym sponsorem Pucharu Chin, a wielkie korporacje zaczęły finansować kluby. Dzisiaj 13 spośród 16 drużyn z pierwszej ligi jest w rękach najbogatszych miejscowych deweloperów (bogatych i wpływowych osobistości w tym regionie nie brakuje, w Chinach żyje bowiem ponad stu miliarderów). Najrozrzutniejszy jest właściciel Guanghzou. Od momentu przejęcia zespołu (dwa sezony temu) na transfery wyłożył ponad 20 milionów euro. Argentyńczyk Dario Conca stał się jednym z najlepiej opłacanych graczy na świecie – piąta pozycja z zarobkami około 10 milionów euro rocznie. Z kolei Shenshua Shanghai zakontraktowało Nicolasa Anelkę, a jako trenera zatrudniło Jeana Tiganę. Według ekspertów to dopiero początek. Wielomilionowymi kontaktami kuszeni są tacy zawodnicy, jak Dider Drogba, Kaka, Ronaldinho, Ballack czy Guti.

Dotrzeć do świadomości mas

Inwestycje nie dotykają wyłącznie drużyn. Najistotniejszy punktem odbudowy tej dziedziny sportu jest szkolenie dzieci. Magnat rynku nieruchomościami Wang Janlin w ciągu trzech lat przekaże na rozwój młodzieżowego sektora 77 mln euro. W sierpniu ubiegłego roku selekcjonerem reprezentacji, ale również koordynatorem całego procesu wychowywania młodych adeptów, został Jose Antonio Camacho. Związek wdrożył ponadto dwa programy: „Future Star” – najbardziej utalentowani gracze wyjadą na treningi do Hiszpanii oraz Niemiec; i „2011 EU-China Year of Youth” – UEFA wyedukuje 40 chińskich trenerów.

Największą barierę stanowi jednak popularność dyscypliny. To swoisty fenomen, że w państwie, które liczy miliard i 347 milionów mieszkańców, zarejestrowanych jest zaledwie 7 tysięcy piłkarzy poniżej 18 roku życia. Piłkę kopie jedynie 0,5% populacji, podczas gdy na Starym Kontynencie ten wskaźnik waha się między pięcioma a siedmioma procentami. Tylko dziesięć na sto szkół prowadzi jakiekolwiek zajęcia z futbolu. Rodzice nie chcą posyłać swoich pociech do szkółek piłkarskich, gdyż większym powodzeniem cieszą się sporty indywidualne.

Ten fenomen staje się bardziej osobliwy, gdy spojrzeć na frekwencję na stadionach oraz oglądalność najważniejszych europejskich konfrontacji. Chinese Super League pod względem frekwencji zajmuje pierwsze miejsce w Azji oraz 12 miejsce na świecie (prawie 18 tysięcy widzów na mecz, a mistrza kraju Guanghzou oglądało regularnie 45 tysięcy fanów). Chińczycy ekscytują się pojedynkami Barcelony, Realu Madryt lub Manchesteru United (jeżeli Gran Derbi przeniesiono by na godzinę dogodną dla Azjatów, to w samych Chinach zgromadziłyby przed telewizorami około 60 milionów ludzi).

Zatem podstawowym problem dla federacji jest, w jaki sposób przekonać obywatela, by wysyłał swoje dzieci na ćwiczenia z piłką. W świadomości Chińczyków futbol zakorzenił się już dawno, od lat oglądają i otaczają bezgraniczną namiętnością najsławniejsze w Europie ekipy. Nie dorośli natomiast do tego, by bezgraniczną namiętnością otaczać gladiatorów rodzimych, wyprodukowanych na swoich murawach, którzy zbieraliby skalpy ze światowych aren. W ich świadomości lokalna odmiana tej dziedziny sportu nie istnieje. Dopóki nie pokonają dotychczasowego nastawienia, dopóty dyscyplinę tę czeka stagnacja.

Rok smoka rokiem rewolucji

Chińskie władze wreszcie podjęły działania, które mają uzdrowić tamtejszy futbol. Kluby pompują coraz pokaźniejszą kasę, ściągają rozpoznawalne w świecie piłkarskim nazwiska, by podnieść zainteresowanie mas. Liga przeistacza się w lukratywną i niedługo być może będzie przystanią dla podstarzałych gwiazd, porównywalną z Major League Soccer. Chińczycy wreszcie zwrócili uwagę na kwestię szkolenia młodzieży. Stawiają dopiero pierwsze maleńkie kroczki, lecz dla państwa, które jest potęgą gospodarczą i ekonomiczną na skalę światową, kwestią czasu pozostaje kiedy stanie się potęgą piłkarską.

To może być przełomowy dla nich rok. Grubą cezurą oddzielili poprzednie lata pełne niechlubnych zdarzeń, a w przyszłych zmianach na lepsze mają pomóc globalne trendy. Dzięki nim futbol zawędrował w najdalsze zakątki kuli ziemskiej (jeszcze kilkanaście lat temu nikt nie spodziewał się, że Czarny Ląd będzie tak dużym eksporterem talentów). Teraz wędruje w stronę Chin.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz