wtorek, 11 czerwca 2013

Kanarki ćwierkają: góra kręci lody

Brazylia to obecnie szósta potęga gospodarcza świata, ale to również potężna, samonapędzająca się korupcyjna machina. Im bliżej turnieju, tym korupcyjna spirala rozkręca się coraz bardziej. Tam skorumpowani wydają się wszyscy, łapówkarz łapówkarza łapówkarzem pogania, a korupcja sięga samych szczytów władz. Od burzliwych wydarzeń przyszłoroczny gospodarz mundialu trzęsie się w posadach. 
 
Pierwszy poważny wstrząs nastąpił w 2011 roku. W obliczu korupcyjnych zarzutów do dymisji podał się ówczesny minister sportu, Orlando Silva. Do istnego trzęsienia ziemi doszło rok temu. Po nieco ponad dwóch dekadach prezydentury w futbolowej federacji z urzędu zrezygnował Ricardo Teixeira. On jednak ma znacznie więcej grzechów na sumieniu niż były minister. Jego poczynania nie ograniczały się jedynie do łapówkarskich praktyk, ale obejmowały także pranie pieniędzy, defraudacje czy oszustwa podatkowe.
 
W sieci powiązań
 
Teixeira stał się prawdziwym mistrzem w swoim skrzętnie skrywanym fachu. Jak nikt inny potrafił dbać o kontakty i wpływy. To dzięki nim za jego rządów związek stał się wiodącym graczem w piłkarskim świecie. Swego czasu mówiło się nawet, że Brazylijczyk przejmie schedę po Blatterze. Przez szmat czasu w pocie czoła tkał, więc swoją pajęczynę powiązań, lecz służyły mu one najczęściej do przestępczych zabiegów. Po drugiej, ciemnej stronie futbolu czuł się niczym ryba w wodzie, a dwie najważniejsze postaci z jego działaczowskiej kariery, Joao Havelange'a oraz Sandro Rosella, łączyły z nim głównie szemrane interesy.
 
Z pierwszym w latach dziewięćdziesiątych pracował nad intratnym biznesem z nieistniejącą dziś firmą ISL. W zmian za milionowe łapówki udzielili temu szwajcarskiemu przedsiębiorstwu praw do transmisji mistrzostw z 2002 i 2006 roku. Dopiero jednak dochodzenie senatu wykazało przestępstwa, które obaj popełnili. Żeby wszystko było trudniejsze do wykrycia, Teixeira otrzymywał gotówkę od korporacji z Liechtensteinu Sanud, współdziałającej z ISL. Dopiero niedawno stacji telewizyjnej BBC udało się dotrzeć do dokumentów poświadczających matactwa eksprezydenta federacji.
 
Z drugim łączy go wieloletnia zażyłość i podejrzane konszachty: przelewy dużych sum pieniędzy - na konto córki Brazylijczyka obecny zwierzchnik FC Barcelony przelał ponad milion funtów; nabywanie praw marketingowych za zawyżone kwoty czy fikcyjne umowy. O tym wszystkim informował dziennik „The Economist”, który posiadał kopie umów zawieranych między Teixierą a Hiszpanem.
 
W 1999 roku Rosell został dyrektorem oddziału Nike w Brazylii i nawiązał współpracę ze związkiem, podpisując 10-letni kontrakt opiewający na sumę 300 milionów. Transakcję pod lupę wzięła specjalna komisja powołana przez parlament i dowiodła wielu nieprawidłowości. Prokuraturze przekazano czternaście zarzutów złamania prawa przy jej uzgadnianiu, które następnie zupełnie niespodziewanie wycofano. Nike stwierdziła, że umowa była w pełni legalna.
 
W 2008 roku boss katalońskiej ekipy założył firmę Ailanto, która kilka miesięcy później od związku dostała cztery miliony dolarów na organizację sparingu z Portugalią. Część kasy nigdy jednak nie została przeznaczona na spotkanie, a szefa brazylijskiej federacji oskarżono o sprzeniewierzenie środków. Sprawa toczy się właśnie w sądzie, prokuratura posądza obie strony o niejasne procedury samego porozumienia, fałszowanie dokumentów i brak uprawnień przedsiębiorstwa do promocji futbolowych meczów.
 
Teixeira od dawien dawna nie miał dobrej opinii w ojczyźnie, a mimo to wielokrotnie udawało mu się uciekać spod szponów sprawiedliwości. Przetrwał 2001 rok, kiedy kongres opublikował druzgocący raport na temat jego rządów, który ukazywał go w najgorszym możliwym świetle, nazywając wprost jego prezydenturę „administracyjną katastrofą”.
 
Sekretarz generalny komisji, poseł Geraldo Alhoff, oskarżył w owym czasie zarząd federacji, w tym Teixeirę, o nielegalne przyznawanie sobie wysokich pensji i luksusowe życie na koszt związku. Według informacji podawanych przez dziennik „The Guardian” Brazylijczyk na jednej 4-dniowej podróży do Nowego Jorku wyłożył ponad tysiąc dolarów na przejazdy limuzyną, a kolejne 12 tysięcy wydał w restauracjach.
 
Teixeira tymczasem trwał na stanowisku cały i zdrowy, za każdym razem odpierał ataki i wywijał się spod topora sprawiedliwości. Ale ostatnio protesty kibiców wobec nowych, prasowych rewelacji niebezpiecznie narastały. Niezadowolenie rosło, a kiedy na jaw wyszły milionowe krętactwa, których się dopuścił - nie miał wyjścia - musiał w końcu ustąpić.
 
Senator niezłomny
 
Z takiego obrotu zdarzeń zadowolenia nie krył Romario, niegdyś napastnik reprezentacji, teraz senator, naczelny krytyk i wielki przeciwnik obecnych władz w brazylijskiej piłce. Tuż po dymisji Teixery na łamach „The Daily Nation” stwierdził bez ogródek: „Dziś możemy świętować. Usuwamy raka z brazylijskiego futbolu”.
 
Szczęście Romario okazało się przedwczesne, gdy wygrał jedną bitwę, toczyć musi następną. Schedę po Teixeirze przejął jego dotychczasowy zastępca José Maria Marin, wcale nie lepszy od poprzednika, na sumieniu mający równie podejrzane uczynki.
 
Gwiazda „Canarinhos” sprzed lat rozpoczęła, więc kolejny atak. W kwietniu Romario złożył petycję do federacji piłkarskiej, aby Marina odwołać. Z mroków przeszłości wydobyto bowiem wstydliwe fakty z jego życia. W latach siedemdziesiątych był deputowanym frakcji Arena, która popierała ówczesny reżim militarny. W 1975 roku potępił program o lewicowym charakterze, emitowany na stacji TV Cultura oraz nawoływał do przedsięwzięcia zdecydowanych kroków wobec dziennikarza i dyrektora owej stacji - Vladimira Herzoga. Dwa tygodnie później został on aresztowany i zamordowany. Potem Marin publicznie chwalił postępowania Sérgio Fleury, oskarżonego o torturowanie i znęcanie się nad ludźmi, a także zamieszanego w śmierć Herzoga.
 
Rok temu z kolei kamera zarejestrowała, jak Marin w trakcie ceremonii wręczania nagród dla mistrzów Brazylii U-18, wkłada jeden ze złotych medali do własnej kieszeni. W wywiadzie dla telewizji ESPN Soccer tłumaczył potem zmieszany: „To była zwykła uprzejmość ze strony lokalnych władz”. 
 
Korupcyjne pobojowisko
 
Romario w dalszym ciągu wzywa do prześwietlenia związku pod względem nieuczciwych działań. Doskonale wie, że samo odejście Teixeiry niczego nie załatwi. Wie, że nadal pracują tam osoby o niejasnej przeszłości, lecz jego krucjata przeciwko nieprawości i niesprawiedliwości przypomina jedynie walkę z wiatrakami.
 
Mataczą politycy - pięciu na siedmiu ministrów, którzy odeszli z rządu w obliczu korupcyjnych zarzutów w ciągu dwóch ubiegłych lat, maczało palce przy projektach związanych ze zbliżającym się mundialem. Oszukują konsorcja - spółka Delta odpowiedzialna za budowę infrastruktury na mistrzostwa, w tym m. in. renowację Maracany, ponoć regularnie dopuszczała się nieprawidłowości. Niedawno w ogniu krytyki znalazł się nawet eksprezydent Brazylii, Luiz Inácio Lula da Silva. Kiedy w 2002 roku był wybierany na głowę państwa solennie zarzekał się, że wypleni z niego korupcję. Dziś z jego obietnic nie pozostało nic.
 
W międzynarodowym rankingu oceniającym kraje pod względem transparentności i praworządności, Brazylia uplasowała się na odległej 69 pozycji, na jednakowym miejscu, co RPA i Macedonia. Dla przeciętnego Brazylijczyka nie ma to jednak jakiegokolwiek znaczenia. Najważniejsze, że piłkarska reprezentacja raczej nigdy nie upadnie tak nisko.

2 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

      Usuń