środa, 16 stycznia 2013

Szaman prawdę ci powie: część 1


 

„Bierzesz końska stopę i nogę strusia, mieszasz to z ziołami i nakładasz na piłkarzy, na ich kolana oraz stopy. Kiedy potem, na boisku, kopną futbolówkę, to żaden bramkarz nie będzie w stanie jej złapać” – tak zdaniem Michaela Mvakali, praktykanta czarnej magii, wyglądała recepta na sukces gospodarzy tuż przed Mundialem w 2010 roku. Mikstura z roślin oraz kończyn zwierząt miała zapewnić „Bafana Bafana” zwycięstwa.


Dziś, ponad dwa lata po mistrzostwach, a kilka dni przed Pucharem Narodów Afryki, w RPA stadiony znowu wypełniają się śpiewem, tańcem i kibicami przyodzianymi w fantazyjne stroje. Zabawa i bogactwo kolorów zdominuje ulice tamtejszych miast. Głośno oraz tłoczno zrobi się również na rynkach, gdzie biznes związany z czarodziejstwem ponownie rozkręci się na dobre. Sklepy naszpikowane będą bezlikiem tajemniczych napojów, które spowodują, że zawodnicy będą biegać szybciej, uderzać dużo mocniej i bronić znacznie lepiej. Stragany rozświecą się tysiącem kolorowych buteleczek, zapełnionych najprzeróżniejszymi preparatami. Wyjątkowym wzięciem może cieszyć się lokalny specyfik zrobiony z tłuszczu wiewiórki.


Thabang Khubega - okoliczny znachor, sprzedający lekarstwa m. in. na bezrobocie, bezpłodność czy brak szczęścia - radzi, aby gracze smarowali sobie stopy taką właśnie miksturą: „Wiewiórka porusza się bardzo szybko. Niczym Wayne Rooney. Żeby być takim jak on, potrzebujesz tych olejków”.


Tłuszcz z wiewiórki wymieszany z korzeniami drzew kosztuje 78 dolarów i jest w szczególności zalecany futbolistom oraz prawnikom, prowadzącym sprawy w sądzie, bo „muszą ograć obronę”.


Interes się kręci


Czarna magia oraz wszystko, co z nią związane to świetnie prosperujący biznes na całym kontynencie. Szansa na przetrwanie oraz godziwy zarobek. Wszelkie cudotwórcze przedmioty codziennego użytku, typu amulety, da się kupić na specjalnych stoiskach. Ząb słonia kosztuje około dwóch euro, głowa małpy przeszło dwa tysiące miejscowych franków, kolce jeżozwierza schodzą po pięć tysięcy, a głowa kajmana, wydatek rzędu 7 tysięcy franków, to już prawdziwa ekstrawagancja.


W Afryce futbol i czarna magia to stan umysłu, od dziesięcioleci sposób integralnego, tradycyjnego i zupełnie naturalnego myślenia. Orlando Pirates, klub z RPA, na stronie internetowej publicznie informuje, że magia miała związek z wcześniejszymi jego osiągnięciami. Na ogół drużyny piłkarskie nie przyznają się do korzystania z czarów, gdyż takie wyznanie mogłoby pozbawić je mocy.


Doskonale jednak wiadomo, że tak jak każdy europejski zespół posiada rzeszę psychologów oraz fizjologów, tak każda afrykańska ekipa ma swojego magika. Federacje różnych krajów często poszukują i wysyłają czarowników z drużynami na ważne turnieje, mimo iż oficjalnie nie wierzą w te sprawy. Minister Sportu w Kamerunie Michael Zoah ze smutkiem w głosie zwierzał się niedawno, że choć niepowodzenia reprezentacji zależały od masy czynników, to przede wszystkim wysłany przez rząd szaman okazał się niedostatecznie efektywny.


Reprezentacja Kenii przed meczami wynajmuje magów, którzy mają wzmocnić zawodników oraz osłabić konkurentów. Właściciele klubów z tego państwa nierzadko szukają u nich porady. Nałogowo odwiedzają ich gracze, prosząc, by obsypywali przeciwników urokami.


Maga chętnie zatrudnię


Szamani są powszechnie poważani wśród krajan, cieszą się niezmiennym od wieków szacunkiem. W ich potężne siły nie wątpi nikt, a żaden śmiałek nie porwał się do tej pory na odwagę, aby ich metody zakwestionować.


W wielu krainach Czarnego Lądu żyją osoby, które przekonują, że posiadają nadprzyrodzone moce. Mohammed z Kamerunu twierdzi, że jest w stanie rzucić zaklęcie bądź wysmarować bramkę osobliwym smarowidłem, które zabezpieczy przed utratą gola. „W Europie piłkarze, by grać lepiej, biorą narkotyki. My ich nie mamy. Mamy za to tzw. „trzecie oko” i preparaty nieznane nauce” – chwali się.


Otoczeni swoistym kultem, towarzyszyli reprezentacjom od zarania dziejów. Gdy Kamerun przygotowywał się do Mundialu w 1990 roku, dużą rolę w późniejszych triumfach podobno odegrał znany podówczas czarodziej, zwany „hiszpańskim Pepe”. Tłumaczył, że osiągnięcia Rogera Milli i spółki były częściowo rezultatem jego praktyk: w trakcie przygotowań graczy wygonił do świętych lasów, na futbolówki FIFA ciskał uroki, a koszulki wykonano pod jego specjalnym nadzorem.


Obecnie szamani nie muszą przebywać bezpośrednio przy zespołach, bo jak wyjaśnia Kenijczyk Juma Mohammed Mwanachuwoni: „Nie trzeba być na stadionach osobiście. Stosujemy zdalną kontrolę. Wystarczy np. wyryć na pniu drzewa nazwisko rywala, my je zakryjemy czarnym ubraniem, żeby go zamroczyć, a on w trakcie pojedynku nie zobaczy piłki”.


Z ich mocami nikt nie zamierza igrać. Na przełomie wieków zakończył się głośny na kontynencie spór. Władze Wybrzeża Kości Słoniowej po dekadzie totalnej posuchy w futbolu, postanowiły wypłacić szamanowi obiecane niegdyś wynagrodzenie za wsparcie przy wygraniu  Pucharu Narodów Afryki w 1992 roku. Ministerstwo sportu dało mu dwa tysiące dolarów i poprosiło o zdjęcie klątwy.


Czarodzieje od dawien dawna cieszą się niezachwianą popularnością. Wspomniany Mwanachuwoni mówi: „Kluby po prostu nie mogą grać z powodzeniem bez ingerencji magii. Nie tak dawno trzy szkolenie ekipy przybyły do mnie, błagając o zwycięstwo w turnieju”.


Adama Dore, magik z Bamako – stolicy Mali – chełpi się tym, że tydzień w tydzień przyjmuje około 30-40 klientów. Jego oryginalne zalecenia i modły są na tyle skuteczne, że wśród miejscowej ludności zyskał znaczne uznanie. Jeden z członków drużyny, która skorzystała z usług tego czarownika, tak relacjonował wyprawę: „Był czas kiedy naszemu klubowi zupełnie nie szło. Wtedy prezes wsadził nas do autokaru i zawiózł wprost do buszu. Tam zgodnie z instrukcjami szamana wycięliśmy górną część wielkiego kopca termitów, wydrążyliśmy ziemię ze środka i wlaliśmy nieznaną mi miksturę. Wszyscy musieliśmy wykąpać się w tym nago i potem wrócić do autobusu, nie oglądając się za siebie. Od tego momentu wyniki się poprawiły”.

 



Voodoo - wyższy poziom świadomości


Czarny Ląd nie bez powodu uważany jest za kontynent, gdzie czarnoksięstwo i piłka nożna łączą się nierozerwalnie. Tylko tam odnajdziemy składanie ofiar ze zwierząt, samookaleczenia, rzucanie zaklęć, szczęśliwe talizmany albo dziwaczne specyfiki. Większość tamtejszych społeczeństw, gdzie futbol stanowi sport numer jeden, żyje w niezbitym przeświadczeniu, że to czarodziejstwo stoi za dokonaniami ich ulubieńców. Ci z kolei trenują, występują i walczą w nieodpartym przekonaniu, że magia rzeczywiście pomaga. To jak nieco kuriozalna, mentalna terapia, dająca częstokroć niewyczerpywalne pokłady motywacji i energii.


Przykłady takiego oddziaływania czarnej magii na afrykańskich kopaczy można mnożyć w nieskończoność. W 2000 roku w ćwierćfinale mistrzostw Czarnego Lądu, na 15 minut przed końcem boju, Senegal prowadził 1:0 z faworytem turnieju – Nigerią. Wówczas jeden z oficjeli nigeryjskiej ekipy wtargnął na murawę i złapał fetysz leżący za bramką rywala. Od tej chwili przebieg meczu zmienił się diametralnie. Nigeria strzeliła dwa gole i przeszła dalej.


Podobna sytuacja wydarzyła się parę wiosen później. Benin w ramach eliminacji do PNA gościł u siebie Togo. Miał ogromne szanse na awans, znajdował się w znakomitej formie, wcześniej pokonał faworyzowaną Ghanę. Pomimo huraganowych i zaciekłych ataków, przeciwnik przez wiele minut bronił się zaciekle. Czarownik gospodarzy zauważył w końcu, że golkiper przyjezdnych na swojej bramce zawiesił drewniany amulet. Szaman przedarł się przez ochronę, wbiegł na boisko i wyrwał talizman. Benin zdążył trafić do siatki rywala jeszcze trzykrotnie.


W 2002 roku, tuż przed półfinałowym pojedynkiem PNA pomiędzy Mali a Kamerunem, doszło do zdarzenia, które odbiło się szerokim echem w piłkarskim świecie. Selekcjoner oraz asystent „Nieposkromionych Lwów” podczas nocy poprzedzającej spotkanie próbowali zakopać na boisku amulet, który powinien pomóc im w triumfie. Ostatecznie zostali nakryci przez policję, aresztowani i następnie zawieszeni przez rodzimą federację.


Świńska recydywa


Niewyjaśnioną siłę mogą zatem dać błahe artefakty, według Afrykańczyków posiadające moc czarodziejską. Talizmany oraz substancje, które poza murawami znaczą tyle, co nic, stają się kompletnie bezużyteczne. Lecz niekiedy i one zawodzą. W uwiecznionym na youtube filmiku widać, jak golkiper Gambii posypuje linię bramkową tajemniczym proszkiem, zwanym „gris-gris”. Miał on zapobiec przed utratą goli i uchronić go przed błędami. Tak się - niestety dla niego - nie stało.


Gdy magiczne przedmioty zawodzą, do akcji wkracza szaman. Odprawia specjalne rytuały, których skuteczność bywa nie do przecenienia. Ściśle przestrzegane dadzą niemal stuprocentową pewność wiktorii. Chociaż wykraczają poza ramy racjonalnego myślenia, to sieją popłoch i budzą największy postrach.


W 1998 roku Burkina Faso mierzyła się z Egiptem. Na krótko przed meczem zaalarmowani Egipcjanie udaremnili obrządek gospodarzy. Do hotelu, w którym mieszkał przeciwnik, wpuszczono świnię. Jeżeli wyszłaby precyzyjnie określonymi drzwiami, to wygrana byłaby pewna. Ekipa „Faraonów” zdołała schwytać świnię, zanim ta zaczęła swobodnie chodzić po pokojach.


Alternatywnym rozwiązaniem stało się więc podrzucenie do szatni rywala świńskiego ogona. Fan, który miał tego dokonać został jednak przyłapany przez kibica Egiptu. Wywiązała się bójka i obu wyprowadzono ze stadionu. Burkina Faso spotkanie oczywiście przegrała, ale jej sympatycy byli przekonani, że jeśli czarodziejska ceremonia doszłaby do skutku, to żadna siła nie przeszkodziłaby ich drużynie w zwycięstwie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz