niedziela, 14 października 2012

Mistrzostwa ludzi z charakterem





W zakończonych w październiku Mistrzostwach Świata obrońcy tytułu – Uzbekistan - pokonali w finale gospodarza turnieju - Rosję. Rozgrywki obfitowały w dramatyczne mecze, lecz nie o samo wygrywanie chodziło. Dla mężczyzn bez nóg czy rąk uganianie się za futbolówką, to nie tylko zwyciężanie oraz zdobywanie trofeów. To coś znacznie więcej. To jedyny sposób na lepszą przyszłość, na jakąkolwiek przyszłość.




W Kaliningradzie zebrali się ludzie o chyba najtwardszych charakterach na kuli ziemskiej. Każdy ma własną historię do opowiedzenia. Każdy przeżył chwile grozy i załamania. Żadnego los nie oszczędził.

Krwawa Afryka

W turnieju brała udział Liberia, od dawna niszczona przez wojny domowe. Ostatnia, 14-letnia, przyniosła śmierć tysiącom. Dzieci stawały się żołnierzami, wielu na zawsze opuszczało swe domostwa. Tym, którzy nie wstąpili do rebelianckiej armii ucinano ręce lub nogi. Ślady po krwawej i zdającej się nie mieć końca wojnie widoczne są wszędzie. Najbardziej jednak na piaszczystych boiskach, znajdujących się na obrzeżach Monrovii, stolicy Liberii. To tam gromadzą się oraz grają w piłkę osoby po różnego rodzaju amputacjach - reprezentanci drużyny narodowej i poszkodowani w niedawnych konfliktach.

Jeden z zawodników, Richard Duo, relacjonuje: „Siedziałem w kościele, kiedy uzbrojeni żołnierze przyszli i zaczęli zabijać zgromadzonych w świątyni. Zamordowali moich rodziców oraz brata. Ja zostałem ranny i straciłem nogę”.

Z kolei Eric Meyers, wiceprezydent federacji Amputee Football w Liberii, utracił dolną kończynę w walkach. Grupę, w której maszerował złapano w pułapkę. Ponad dziesięć kul przeszyło jego nogę, od uda po kostkę. Dopiero po kilkunastu dniach trafił do lekarza. Zdecydowanie za późno. W rany postrzałowe wdało się zakażenie.

W trakcie wojny uczestniczyli w nieopisywalnie strasznych wydarzeniach. Potem, gdy regularne bitwy już ustały, każdego dnia walczyli o przetrwanie. Gromadzili się wokół centrów handlowych, błagali o pomoc, zbierali pieniądze na wodę oraz jedzenie.

Prince Chea dawniej marzył o tym, by zostać zawodowym graczem. W 2001 roku jego marzenia przekreślił wypadek. Trafiony moździerzem, stracił prawą nogę. Przez długi czas nie pracował, nie miał pieniędzy i żadnych perspektyw na przyszłość. Stał pod sklepami i żebrał. Ratunkiem okazała się piłka nożna. „Ludzie mnie teraz znają” – chwali się. Występuje jako środkowy napastnik reprezentacji, która w 2008 roku sięgnęła po Mistrzostwo Afryki.

Zanim zawodnicy kadry narodowej osiągnęli sukces i zyskali rozgłos, byli unikani oraz lekceważeni. „Ludzie myśleli, że to my – niepełnosprawni - zniszczyliśmy kraj” – stwierdził Eric Meyers.

Nie wszyscy gracze ekipy byli ofiarami wojny. Niektórzy z nich to oprawcy, jak Moses Koli, niegdyś wojskowy, który zabił dużo niewinnych osób, a później sam został zraniony w nogę. Doktor mógł ją uratować, ale minęło parę tygodni, nim się do niego dostał. W tym samym zespole występują zarówno pokrzywdzeni, jak i mordercy. W państwie ta drużyna jest symbolem przebaczenia. Przed laty jej członkowie stali po przeciwnych stronach, dziś są po tej samej.

Amp futbol (skrót od amputee football) zyskuje coraz większe uznanie i popularność na całym globie. W tej chwili najprężniej rozwija się na Czarnym Lądzie. Na kontynencie, gdzie nie brakuje ludzi ciężko doświadczonych przez los. Według europejskich organizacji medycznych w samej Sierra Leone około trzech tysięcy osób zmarło w wyniku ran dokonanych poprzez amputację. A następne dwa tysiące okaleczonych wciąż żyje.

Musa Mansaray mieszkał w Kabali, kiedy miasto zaatakowali buntownicy, próbujący obalić ówczesny rząd. „Pewien żołnierz powiedział mi, żebym zatrzymał się i poczekał. Bałem się, więc zacząłem uciekać. Postrzelił mnie w nogę. Upadłem. Miałem szczęście, bo wielu moich kolegów zginęło tego dnia”.

Jego historia łudząco przypomina dzieje wielu innych ofiar, które bez natychmiastowej interwencji lekarskiej, musiały znieść amputacje przeprowadzane bez znieczulenia. Młodzi, jeszcze nastoletni rebelianci, odcinali różne części ciała – ręce, nogi, uszy, palce – za pomocą maczet, siekier i noży. Pracownik terenowej organizacji zajmującej się ochroną praw człowieka, mówił, że istniały specjalne jednostki w rebelianckiej armii, które zajmowały się odcinaniem rąk. Żołnierzy, którzy uzbierali cały worek uciętych rąk, nagradzano awansem.

Słodko-gorzki dramat

Mansaray i jemu podobni przeżyli powojenną traumę głównie dzięki piłce nożnej. Futbol dał im perspektywy bezpieczniejszej przyszłości. O niepełnosprawnej drużynie w pewnym momencie zrobiło się niezwykle głośno. Mieszkańcy kraju chcieli zobaczyć, jak inwalidzi przezwyciężają swoje wady fizyczne na boisku. Ich osiągnięcia zmieniły podejście społeczeństwa.
Sierra Leone uczestniczyła w Mistrzostwach Świata w 2008 i 2010 roku. W 2007 zorganizowała Mistrzostwa Afryki. „Gdy byliśmy na turnieju w Hiszpanii spotkaliśmy się z tamtejszą reprezentacją, mającą lada dzień wyruszyć na mundial do RPA. Rozmawialiśmy z prawdziwymi gwiazdami sportu. Zagraliśmy 20-minutowy sparing z Xavim oraz Xabim Alonso. A ja wypiłem drinka, z moim idolem, Davidem Villą” – chwali się Mansaray.

Obecnie, codziennie rano na plażach Sierra Leone zbierają się ekipy złożone z mężczyzn po amputacjach. Ćwiczą i prowadzą sesje treningowe. Rozgłos jaki drużyna zdobyła, sprawił, że  wokół niej pojawili się sponsorzy. „Rząd zajął się nami. Przeniósł nas do nowych domów. Sponsorzy zapewniają nam pieniądze, które idą na czesne, ubrania oraz pożywienie. Tak naprawdę nie potrafię opisać, jak bardzo jestem szczęśliwy” – zwierza się Mansaray.

W Afryce piłka nożna stała się jedyną formą ucieczką z koszmarnej rzeczywistości nie tylko dla profesjonalnych zawodników, lecz także dla osób okaleczonych. Czterech niepełnosprawnych graczy z Ghany podpisało kontrakty z klubami z Turcji. Pozostali odnaleźli szczęście, przyjaźń i cel w życiu.

W Liberii futbol stał się swego rodzaju terapią. Meyers uganianie się za piłką określił jako psychologiczne doradztwo: „Zanim zaczęliśmy grać, wielu z nas nie umiało zaakceptować tego, co się wydarzyło. Nie potrafiliśmy się z tym pogodzić. Teraz akceptujemy to”.

Najlepiej całą tę sytuację opisał, Paul Tolbert, trener tamtejszej reprezentacji: „Kiedy spytasz się moich podopiecznych, jak się czuli po amputacjach, większość odpowie, że chciała popełnić samobójstwo. Życie nie miało wtedy dla nich jakiegokolwiek znaczenia. Futbol przywrócił im wiarę. Na przykład jeden z nich, był kiedyś naprawdę świetnym graczem. Stracił nadzieję, wraz z utratą nogi. Powiedziałem mu, że jest jeszcze dla niego szansa. Od czasu, gdy postanowił ponownie wybiegać na boisko odzyskał dumę i nadzieję”.

Reprezentanci Liberii otwarcie mówią, że motywację daje im pragnienie pozostawienia okrutnej przeszłości za sobą i to, że robią dużo dobrego dla swoich rodzin. Poszukują sensu w koleżeństwie z ludźmi o identycznych problemach. Joseph Allen, bramkarz, otwarcie przyznaje: „Kocham ten sport, ponieważ mogę znowu doświadczyć prawdziwej przyjaźni. A wcześniej ona na długie lata zniknęła z mojego życia”.

Piłka nożna otwiera im okno na świat o jakim nawet nie śnili: „Nigdy nie sądziłem, że pewnego dnia polecę do Turcji oraz Rosji. To wszystko dzięki piłce i naszemu zespołowi. Niedługo lecimy do Anglii. Kto wie, może niepełnosprawna drużyna Manchesteru United będzie mną zainteresowana” – opowiada rozentuzjazmowany Anthony Doe.

Amp futbol błyskawicznie podbił Czarny Ląd i zaczął rozlewać się na kolejne państwa. W Angoli istnieją już trzy drużyny niepełnosprawnych. Trenują przynajmniej raz w tygodniu. Mnóstwo graczy to albo byli żołnierze, którzy doznali obrażeń podczas 27-letniej wojny albo ich ofiary. Jabati Mambu wraca pamięcią do tamtych zdarzeń: „Miałem czternaście lat, kiedy partyzanci odcięli mi rękę. Próbowali odciąć drugą, ale się nie dałem”.

Inny z zawodników, Gabriel, stwierdził, że dzięki futbolowi czuje się znacznie lepiej. W trakcie długoletniego konfliktu wszedł na minę, która rozerwała jego dolną kończynę. „Po wypadku byłem w szoku. Myślałem o swoim życiu. Nie mogłem się z nikim dogadać. Przyszli do mnie i zaproponowali grę w piłkę. Cieszę się, że podjąłem właściwą decyzję”.

Futbol wybawieniem ?

Takie osoby znajdują się nie tylko w Afryce, ale na całym świecie. Na Haiti futbol stał się powszechną terapią po potężnym trzęsieniu ziemi, które nawiedziło wyspę w 2010 roku i pochłonęło prawie trzysta tysięcy ofiar. W rocznicę tych wydarzeń zespół narodowy składający się z niepełnosprawnych rozegrał spotkanie z innym, stworzonym przez okaleczonych mieszkańców – Zayren.

W tym meczu na pozycji obrońcy wystąpił Francois McKendy. Poczas trzęsienia został przysypany gruzem. Koledzy, by go wydobyć i ocalić musieli odciąć mu nogę piłą do metalu. Dziś czerpie radość z piłki nożnej: „To jest coś, co kocham. Coś, co daje mi teraz nowe życie”. Po przeciwnej stronie biegał pomocnik Bernard Noubert, którego rodzice zginęli w tym samym budynku, w którym on stracił nogę. Stwierdził, że jedynie futbol pomógł mu przetrwać: „To najlepszy sposób, aby rozjaśnić moje serce”.

Powstała w Stanach Zjednoczonych i rozwijająca się od początku lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku dyscyplina, aktualnie uprawiana jest już w 25 państwach. Również i w Polsce doczekaliśmy się reprezentacji. Utworzona ledwie rok temu, wzięła udział w Mistrzostwach Świata w Kaliningradzie. Jej członkowie na zgrupowania, odbywające się raz w miesiącu, przyjeżdżają z całego kraju. W kadrze znajduje się kilku byłych profesjonalnych zawodników, mających za sobą występy w trzeciej lidze.

Choć wygrali tylko jeden z pięciu pojedynków, to nikt nie będzie miał do nich pretensji. Co dwa lata bowiem na mistrzostwach zbierają się ludzie, których charakter i niezłomność kształtowały się w warunkach najbardziej ekstremalnych. Dla nas to inspirujące przykłady, wzięte prosto z codziennego życia, jak radzić sobie z przeciwnościami losu, zachowywać hart ducha w najtrudniejszych chwilach i jak cieszyć się z jego najbanalniejszych aspektów.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz