środa, 14 grudnia 2011

Cudotwórca w Turynie


Antonio Conte jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki odmienił drużynę, która w poprzednich dwóch sezonach przynosiła fanom więcej trosk i wstydu, a przeciwnikom powodów do złośliwych szyderstw; która nie potrafiła poradzić sobie z najsłabszymi w Serie A rywalami; która prezentowała futbol nieudolny, a zawodnicy wychodzili na boisko wyłącznie z myślą, aby ich wkład w niepowodzenia był względnie niewielki. Od czasu przyjścia nowego szkoleniowca wszystkie te złe demony zostały rozgonione.

Juventus to teraz perfekcyjnie naoliwiona maszyna, w nawyku mająca tylko wygrywanie. Jedyna, z tych najsilniejszych lig, która do tej pory jeszcze nie przegrała. Seria 15 meczów bez porażki, w tym 9 zwycięstw oraz 6 remisów (wliczając spotkanie z Bologną w Pucharze Włoch) wygląda zjawiskowo. Mentalność piłkarzy oraz ich niesamowita determinacja, styl gry i sposób w jaki zespół został przygotowany świadczą o klasie trenera.

Odkąd objął klub, dokonał totalnej rewolucji. Najął wybornych specjalistów od: ćwiczeń siłowych (Julio Tous – dawniej pracował w Barcelonie oraz z Rafaelem Nadalem), wytrzymałości (Paolo Bertelli – niezwykle ceniony, uważany za jednego z najlepszych w tej dziedzinie w Italii), a także zdrowia futbolistów (prof. Roberto Sassi – niegdyś zatrudniany przez m. in. Chelsea Londyn, Valencię). W trakcie letniego obozu przygotowawczego zagonił graczy do morderczych treningów.

Najważniejszą okazała się jednak rewolucja mentalnościowa. Kiedy jego podopieczni wychodzą na murawę w oczach mają mord, doskonale wiedzą, że zaraz zacznie się walka na śmierć i życie, a triumfów pożądają za wszelką cenę. Z obrzydzeniem patrzą na remisy, o porażkach nie chcą słyszeć. Pałają nienasyconą rządzą rewanżu za niepowodzenia z poprzednich sezonów, pragną wymazać ostatnie haniebnie dla zespołu lata. Włoch sprawnie wykorzystuje te skrajnie negatywne emocje, podsyca nienawiść do innych, gdyż twierdzi, że: „Kiedy przyszedłem do klubu, wszyscy byli dla wszystkich bardzo mili. Ja chciałem, byśmy stali się nieprzyjemni tak szybko, jak to możliwe. Zwycięzcy są zawsze nieprzyjemni”.

Z zawodników wyciska maksimum potencjału (niektórzy błyskawicznie odzyskują dawną wielką formę – Buffon czy Pirlo). Oczekuje od nich maksimum zaangażowania, bowiem sam również daje z siebie maksimum. Mecze przeżywa każdą komórką ciała, po nich traci głos, a wokół nie brakuje uwag, że jak tak dalej będzie się zachowywał, to nie dożyje sześćdziesięciu lat. Nie uznaje kompromisów i wymówek, liczy się wyłącznie dobro ekipy. O swoich podopiecznych jest w stanie powiedzieć: „Jeśli Pepe spada intensywność, wyciągam kij z nabitymi na niego gwoździami. To mój sekret”. Autorytet u piłkarzy ma wyjątkowy, a posłuch totalny. Dlatego jedenastka biegająca po boisku odzwierciedla, wszystko, co, prezentował jako futbolista: otwarty, pełen walki i zawziętości futbol, do tego atrakcyjny dla oka, nastawiony na zdobywanie kolejnych bramek.

Szkoleniowiec dokonał także rewolucji na boisku. Turyńczycy grają w sposób unikalny, niespotykany na murawach Serie A. Wysoko ustawiony pressing, stałe nękanie przeciwnika, szalone tempo kontrataków, dbałość o posiadanie piłki, to, zaledwie niektóre z elementów nowatorskiej taktyki. Kluczowym graczem zdaje się być Andrea Pirlo - wyrwany z Milanu za darmo, przeżywający drugą młodość – który znakomicie reguluje rytm gry oraz w pełni ukazuje fascynujący wachlarz ofensywnych możliwości drużyny. Rozgrywający może zainicjować akcję kombinacyjną, z którymś ze środkowych pomocników (Marchisio, Vidal) bądź zagrać górne prostopadłe podanie za plecy obrońców. Może również przerzucić piłkę na skrzydło, gdzie po jednej stronie biega błyskotliwy i często schodzący do środka pola Mirko Vucinic, a po drugiej zadziorny i dynamiczny Pepe.

Antonio Conte przez 13 lat gry w Juventusie zdobył Ligę Mistrzów, Puchar UEFA, Puchar Interkontynentalny, Superpuchar Europy, pięciokrotnie mistrzostwo Włoch, Puchar oraz Superpuchar Włoch. Na murawie był urodzonym przywódcą, charyzmatycznym liderem. Teraz buduje dzieło swego życia jako trener. Dla niego zmieniła się tylko perspektywa, ambicja pozostała ta sama. Mówiło się, że wraz z otwarciem stadionu (najnowocześniejszego na Półwyspie Apenińskim) Turyńczycy rozpoczęli nową erę. To zasadnicze niedopowiedzenie. Nową erę rozpoczęli z Antonio Conte.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz