Selekcjonerem
Portugalii został trochę przez przypadek. 20 września 2010 roku po
katastrofalnym początku kwalifikacji do Mistrzostw Europy prezes tamtejszej
federacji zwolnił Carlosa Queiroza. Reprezentację chciano powierzyć Jose
Mourinho, lecz, kiedy ten odmówił, rozpoczęto poszukiwania odpowiedniego
kandydata. Bento nie był pierwszym i oczywistym wyborem. W ciągu 4-letniej
pracy w Sportingu Lizbona wielokrotnie krytykowany był za nazbyt defensywny i
zachowawczy styl gry.
Przejmował
schedę po Queirozie, w klimacie wszechobecnego pesymizmu i niezbyt wygórowanych
oczekiwań. Niedawny asystent Alexa Fergusona w Manchesterze United doprowadził drużynę
narodową na skraj upadku. Ta po dwóch kolejkach meczów eliminacyjnych zajmowała
przedostatnie miejsce w grupie, z zaledwie jedynym punktem – remis u siebie z
Cyprem 4:4 i wyjazdowa porażka z Norwegią 0:1.
To
czego dokonał w krótkim czasie młody i niespecjalnie doświadczony trener
przerosło najśmielsze przewidywania nawet jego najzagorzalszych zwolenników.
Portugalia zanotowała pasmo pięciu zwycięstw. Pozwoliła się pokonać dopiero
Danii i trafiła do baraży. Tam z dużą łatwością rozprawiła się z Bośnią i
Hercegowiną (0:0 i 6:2 na własnym stadionie).
Podobną
historię Bento przeżył w Sportingu. W połowie sezonu 2005/2006 został mianowany
tymczasowym opiekunem. Szkoleniowiec, który wcześniej prowadził wyłącznie
sekcję młodzieżową (zdobył z nią mistrzostwo kraju), miał dotrwać na stanowisku
do końca ligowych zmagań i wrócić do trenowania juniorów. Tymczasem wiosną
odniósł jedną z najbardziej pamiętnych serii w dziejach klubu – dziesięć
wygranych z rzędu, co w efekcie przyniosło niespodziewane wicemistrzostwo.
Metamorfoza jakiej dokonał w ekipie była dla prezesów tak zadziwiająca, że ci
postanowili mu zaufać i pozostawić go na następny sezon.
Zespołem
kierował jeszcze przez trzy lata. Stał się drugim najdłużej pracującym oraz
drugim najbardziej utytułowanym trenerem w dziejach klubu. Zyskał przydomek
„Papa-tacas”, co znaczyło „zjadacz pucharów”. Ze Sportingiem dwukrotnie triumfował w
pucharze oraz superpucharze kraju i raz w pucharze ligi.
Bił
różne klubowe rekordy: po raz pierwszy od 1974 roku sięgnął po trofeum w dwóch
kolejnych sezonach, po raz pierwszy od 1962 w trzech sezonach z rzędu plasował
się w czołówce ligi, po raz pierwszy od 1987 zakończył rozgrywki bez domowej
porażki. W wieku 38 lat został piątym w Portugalii szkoleniowcem, który rok po
roku wygrywał krajowe puchary i pierwszym w historii lizbońskiej ekipy, który
obronił superpuchar. Po jego wodzą ponadto rozbłysnęły dzisiejsze gwiazdy:
Miguel Veloso, Joao Moutinho i Nani.
Przygoda
Bento w Sportingu nie była jednak tak do końca piękna. Nie udało mu się przede
wszystkim zdobyć mistrzostwa – czterokrotnie zajmował drugie miejsce.
Nienajlepsze wyniki uzyskiwał na arenie międzynarodowej. Fani zapamiętali głównie
dotkliwe klęski z Bayernem Monachium w 1/8 finału Ligi Mistrzów – 0:5 oraz 1:7
– czy zawstydzający remis na własnym boisku z Ventspils 1:1 w Pucharze UEFA, po
którym zrezygnował z posady.
W
reprezentacji zawstydzające rezultaty odnotował w najmniej spodziewanym i zarazem
bolesnym momencie – tuż przed turniejem w Polsce i Ukrainie. Podział punktów z
Mołdawią oraz przegrana 1:3 z Turcją pogorszyły wówczas już i tak fatalną
atmosferę. Kibice wygwizdali zawodników, a prasa nie szczędziła selekcjonerowi
słów krytyki. Dziennikarze stwierdzili, że nie kontroluje on sytuacji w kadrze,
że pozwala swoim podopiecznym na zbyt dużą swobodę. Media szumnie informowały o
nocnych eskapadach reprezentantów, m. in. Pepe i Nelson Oliveira widziani rano
pod stadionem Benfiki, czy Ronaldo opuszczający późną porą restaurację w
centrum Lizbony.
Dla
portugalskich fanów te niepokojące wieści były wręcz szokujące. Dotychczas
bowiem Bento dał się poznać przede wszystkim jako trener-dyktator, który nie boi
się podejmować bezkompromisowych decyzji. Odkąd objął drużynę narodową
zaprowadził w niej rządy twardą ręką.
Wykluczył
z kadry charyzmatycznego przywódcę formacji defensywnej Ricardo Carvalho oraz
etatowego prawego obrońcę Jose Bosingwę. Futbolista Realu Madryt wyleciał, bo
opuścił przedwcześnie zgrupowanie. Kiedy dowiedział się, że nie wystąpi w
najbliższym pojedynku, w trakcie treningu wsiadł w samochód i wrócił do domu. Afera
rozlała się na całe państwo. Oburzony szkoleniowiec mówił o zdradzie i więcej
razy piłkarza nie powołał. Znamienne, że pozostali kadrowicze zdecydowanie
opowiedzieli się za selekcjonerem.
Dziś
wszelkie chryje i skandale odeszły w niepamięć. Portugalia wtargnęła do strefy
medalowej. Zespół zachwyca nie tylko doskonałymi wynikami, ale także urzeka
wytrawną grą. Najmłodszy portugalskiej trener prowadzący reprezentację na
turnieju rangi mistrzowskiej, zmienił ją ze zdemoralizowanej, rozlazłej i
wypchanej gwiazdorami w solidny kolektyw, wypełniony graczami sumiennie harującymi
dla dobra drużyny. Team wielkich indywidualności przemienił w wielki zespół,
grający z niebywałym pietyzmem o niuanse taktyczne, zabójczo konsekwentnym i
pragmatycznym, w ofensywie bazującym na umiejętnościach Naniego oraz Cristiano
Ronaldo.
Największym
osiągnięciem obecnego dowódcy Portugalii było właśnie maksymalne wykorzystanie
potencjału tego ostatniego. Zawodnik, który w Realu nękał rywali seriami goli
niespotykanymi nigdy wcześniej w futbolu, przyjeżdżając na zgrupowania, tracił
jakby swoją naturalną łatwość do znęcania się nad przeciwnikami. Za kadencji
Bento piłkarz powrócił do swojej normalnej dyspozycji strzeleckiej, w 18 grach
trafiając do siatki 12 razy (prawie połowa bramek zdobytych dla ojczyzny). Najdroższy
gracz świata wreszcie stał się liderem z prawdziwego zdarzenia. Do tej pory na ważnych
turniejach zawodził. Na Euro 2012 po nieudanym początku, olśniewa coraz
bardziej, wyrastając na gwiazdę numer jeden.
W
środę Paulo Bento czeka mecz życia. Być może najważniejszy w jego karierze bój.
Pojedynek o finał Mistrzostw Europy. Każdy Portugalczyk życzy sobie powtórki z
rozrywki. Niespełna dwa lata temu Portugalia w sparingowym spotkaniu rozbiła
Hiszpanię 4:0. Jeśli teraz dokonają podobnego wyczynu, Bento nie będzie już
tylko cichym bohaterem. Będzie bohaterem narodowym.