Futbol nie znosi próżni. Starzy
bogowie boisk piłkarskich odchodzili i pojawiali się następni. Magicy ławek
trenerskich potrafiący jednym dotknięciem zamienić niemal wszystko w złoto,
schodzili ze sceny, ustępując miejsca innym. Wszelkie aspekty tej dyscypliny,
począwszy od zawodników, przez szkoleniowców, aż po taktykę podlegały prawom
nieubłaganej ewolucji. Nawet najmniejsze drobiażdżki, typu schematy gry, na
przestrzeni lat ulegały nieustannym przeobrażeniom. Jedne formacje podbijały
świat piłki nożnej, wypierając pozostałe. Nowe trendy przeganiały wcześniejsze,
które starzały się w zapomnieniu.
Ostatnio jednak futbol zrobił zdumiewający
krok wstecz. Ze złomowiska wydobyto bowiem system, który jeszcze parę sezonów temu
uznawano za kompletnie bezużyteczny. Ustawienie 3-5-2 odrodziło się niczym
feniks z popiołów i coraz śmielej zdobywa umysły menadżerów z całego globu.
Pierwszym, który użył tego
rodzaju strategii był Carlos Bilardo, ówczesny selekcjoner Argentyny. W 1984
roku podopieczni Bilardo rozegrali dziewięć spotkań w zupełnie nowym systemie.
Wygrali zaledwie trzy. Dwa lata później Maradona i spółka triumfowali na
Mundialu w Meksyku. Taktyka momentalnie zyskała szerokie grono zwolenników i
przyniosła wymierne korzyści: Niemcom dała tytuł mistrza świata w 1990,
Chorwacji brązowy medal na mistrzostwach we Francji, Brazylii zwycięstwo na MŚ
w 2002 roku.
Potem prawie całkowicie zniknęła
z muraw. Żadna z reprezentacji na Euro 2008 i żadna z drużyn uczestniczących w
fazie pucharowej Ligi Mistrzów sezonu 2007/2008, nie skorzystała z takiego
rozwiązania. Schemat umarł wraz z popularyzacją formacji, preferujących wystawianie
jednego wysuniętego snajpera. Okazało się, że trójosobowy blok defensywny jest
zbyt liczny. Trudności sprawiały również akcje zaczepne, stosowane przez
ofensywnie usposobionych bocznych obrońców w czteroosobowej linii defensywnej.
Obecnie ustawianie 3-5-2 ponownie
opanowuje boiska, w szczególności Półwyspu Apenińskiego. Z powodzeniem sięgają
po nie Antonio Conte w Juventusie Turyn, Walter Mazzarri w Napoli oraz
Francesco Guidolin w Udinese. Spora liczba szkoleniowców myśli o wyprowadzeniu
identycznej strategii, m. in. Andrea Stramaccioni w Interze Mediolan, Roberto
Mancini w Manchesterze City czy Jurgen Klopp w Borussi Dortmund.
Dzisiejsi menadżerowie to
nieustanni innowatorzy, eksperymentujący z ustawieniem, stale poszukujący
nowych - zaskakujących dla przeciwników - rozwiązań. Jeśli więc spodziewaliśmy
się dalszej ewolucji form taktycznych, to przede wszystkim na drodze
rewolucyjnych modyfikacji. Tymczasem powrót do dawnego, utartego i
przewidywalnego systemu może budzić niemałe zaskoczenie. Zmartwychwstanie tego schematu
gry jest zadziwiające, tym bardziej, że nie zmieniły się jego podstawowe założenia.
Zmienił się jedynie sposób jego realizacji.
Coraz większy uniwersalizm graczy
oraz to, że bez względu na zajmowane pozycje na boisku umieją zarówno bronić,
jak i atakować, otwiera zupełnie nowe możliwości przed trenerami, używającymi
formacji 3-5-2. Prandelli na Euro 2012 fantazyjnie majstrował przy ustawieniu,
umieszczając skrzydłowego Emmanuele Giaccheriniego na lewej stronie obrony, a
etatowego środkowego pomocnika Daniele De Rossiego w centrum defensywy.
W ogóle trend przesuwania jednego
ze środkowych pomocników do linii defensywnej, zapoczątkowany przez Marcelo
Bielsę, pozwala podejrzewać, że za kilka sezonów wrócą romantyczne czasy, kiedy
piłkarze występujący na pozycji libero, odpowiadali nie tylko za tworzenie zasieków
nie do przebycia dla rywali, ale także kreowali akcje ofensywne, wyprowadzając
piłkę spod własnego pola karnego. Wszak wielu z nich, pokroju Matthiasa Sammera,
Lothara Matthaeusa lub Ruuda Gullita, zaczynało jako pomocnicy.
Praktyki stosowane przez Bielsę
nie są odosobnione. Swego czasu w Barcelonie Josep Guardiola do obrony
wycofywał swoich środkowych pomocników – Javiera Mascherano bądź Sergio
Busquetsa. Już niedługo zapewne stoperów będziemy nazywać pierwszymi
dyrygentami-kompozytorami zespołów, kreującymi ofensywne symfonie, a
jednocześnie usadowionymi w bezpiecznej strefie, tuż przy golkiperach.
Potwierdzenie przyszłych i wcale nie tak nierealnych zmian może stanowić casus
Leonardo Bonucciego, który obok Andrei Pirlo jest najczęściej podającym
zawodnikiem Juventusu.
System ten zyskuje tak ogromną
popularność, bo daje różne opcje. W zależności od rywala oraz predyspozycji piłkarzy
blok defensywny można ustawić wysoko, stosując pułapki ofsajdowe i agresywny pressing
albo nisko, oddając inicjatywę przeciwnikowi i czyhając na kontry. Umożliwia
ponadto płynne przejście od obrony do ataku i na odwrót. Jest efektywniejszy od
niektórych innych strategii, gdyż w zabezpieczanie własnej bramki angażuje się zawsze
pięciu graczy, a w szturmowanie świątyni przeciwnej drużyny, co najmniej
siedmiu.
Niezwykle ważną rolę odgrywają
skrzydłowi, którzy muszą zaiwaniać od jednego pola karnego do drugiego,
potrafiąc równocześnie skutecznie bronić i nacierać. Istotne w tym wypadku
staje się przygotowanie kondycyjne, intensywność oraz umiejętność wyprowadzania
błyskawicznych, przeszywających ciosów. Jeśli szukaliście odpowiedzi na wolną,
złożoną z dziesiątek tysięcy podań, kombinacyjną grę Barcelony, to odnajdziecie
ją w systemie 3-5-2.
Na kluczowy aspekt tej taktyki
zwrócił uwagę Alberto Zaccheroni, do niedawna ostatni, który wykorzystał jej
dobrodziejstwa w stu procentach (zdobył mistrzostwo Włoch z Milanem w 1999 roku),
stwierdzając: „Na dłuższą metę mecze niemal zawsze przegrywa się w linii
pomocy, a formacja 3-5-2 pozwala znacząco zagęścić środek pola. Reaktywacja
takiego schematu gry następuje z pragnienia, by nie przegrywać walki w środkowej
strefie. Używa się trzech defensorów nie po to, by wstawić dodatkowego
napastnika, ale po to, aby mieć dodatkowego pomocnika”.
Futbol prawdopodobnie wyczerpał
już wszystkie swoje możliwości dalszej ewolucji, a trenerzy nie wymyślą prochu
na nowo, stąd powrót do - wydawać by się mogło - wytartych i zużytych form. Ustawienie
3-5-2 to jednak prawdziwa perła z lamusa. Wzbogacona o aktualne koncepcje i
wymagania, może dać absolutnie nieoczekiwane perspektywy. Jeszcze wczoraj
mówiliśmy o napastnikach, którzy są pierwszymi obrońcami zespołu. A jutro, dzięki
nowemu staremu 3-5-2, stoperów określimy pierwszymi rozgrywającymi piłkarskich ekip.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz