Mawiają,
że czasem trzeba upaść, by potem wstać. Polski futbol natomiast znajduje się w
permanentnym upadku od dobrych paru lat, a wstawanie nie ma tutaj racji bytu.
To czynność zupełnie nienaturalna, nawet wtedy, gdy upaść niżej już po prostu
nie można i aż się prosi o to, aby wreszcie powstać z kolan. Zmarnieliśmy
piłkarsko tak bardzo, że w rankingu FIFA wyprzedzają nas reprezentacje z
naprawdę dziwnych państw.
Kiedy
inne na wskroś egzotyczne kraje mozolnie pną się w górę w klasyfikacji i od
czasu do czasu potrafią uraczyć swoich kibiców miłą niespodzianką, to u nas
odejść o normy ciągłych porażek nie widać. Polski kibic przeżywa koszmar za
koszmarem, a kolejne widowiska urządzane przez naszych kopaczy skutkują tylko bólem
zębów. Choć rankingi nie grają, to wcale nie możemy mieć pewności, czy Polska w
bezpośrednim starciu z Wyspami Zielonego Przylądka albo Haiti wyszłaby
zwycięsko. W różnych osobliwych zakątkach świata sztukę kopania opanowali
najwidoczniej na wyższym poziomie wtajemniczenia.
Haiti (73 pozycja w rankingu)
W
styczniu reprezentacja Haiti zajmowała 39 miejsce w klasyfikacji FIFA. Nieźle,
jak na drużynę z wyspy, którą w 2010 roku nawiedziło trzęsienie, które niemal
zrównało ją z powierzchnią ziemi – zginęło przeszło dwieście tysięcy ludzi,
pozbawionych domów zostało półtora miliona mieszkańców, a zrujnowanych prawie
trzysta tysięcy budynków. Zniszczeniu uległy także stadiony i ośrodki
treningowe - w stolicy, Port-au-Prince, nie było, choćby jednego boiska użytecznego
do gry. Ponad trzydziestu graczy i ludzi związanych z tamtejszym futbolem
odnaleziono martwych, a zespół ćwiczył na obiektach w Brazylii.
W
państwie, gdzie piłkę nożną traktuje się jak drugą religię, to ona przede
wszystkim przynosiła nadzieję na lepsze jutro. Dziennikarz Jean Pierre Étienne w
wywiadzie dla BBC opowiadał: „Bardzo cierpieliśmy, lecz reprezentacja jest już
gotowa. Życie toczy się dalej, a my musimy dalej oddawać się naszej pasji”.
Kapitan ekipy kobiet do lat 17 przed kamerami CNN podkreślała: „Gdyby nie
futbol, bylibyśmy niczym”.
Ale
piłka nożna odegrała tam jeszcze jedną niezwykle istotną rolę – stała się swego
rodzaju narodową terapią, nadawała sens życiu osób straszliwie dotkniętych
kataklizmem. W rocznicę tego tragicznego wydarzenia swoje spotkanie rozegrały
drużyny złożone z zawodników bez nóg lub rąk.
Na
pozycji obrońcy wystąpił Francois MacKendy. Podczas trzęsienia został
przysypany gruzem. Koledzy, by go wydobyć i ocalić, musieli odciąć mu nogę piłą
do metalu. Dziś czerpie radość z futbolu: „To jest coś, co kocham. Coś, co daje
mi teraz nowe życie” – mówił na łamach serwisu internetowego foxnews.com. Po
przeciwnej stronie biegał pomocnik Bernard Noubert, którego rodzice zginęli w
tym samym budynku, w którym on stracił nogę. W rozmowie z dziennikarzami
agencji „Reuters” stwierdził, że jedynie piłka nożna pomogła mu przetrwać: „To
najlepszy sposób, aby rozjaśnić moje serce”.
W
rankingu wyprzedziła nas zatem reprezentacja z kraju zrujnowanego trzy lata
temu przez trzęsienie. Która w tym roku nie wygrała żadnego meczu, w
eliminacjach do mundialu w Brazylii odpadła już w przedbiegach – w drugiej
rundzie, nie sprostała wtedy Antigui i Barnabie i zremisowała z Curaçao – a jedynym jej tegorocznym
osiągnięciem wartym odnotowania był remis 2:2 z Włochami.
Libia (63 miejsce)
Jedynym
jej sukcesem jest wicemistrzostwo Czarnego Lądu sprzed prawie pół wieku, o
mundialu nawet tam nie śnili. W rankingu wyprzedziło nas państwo jednak nie
tylko anonimowe pod względem piłkarskim, ale także, którego futbol ostatnimi
czasy zdominowały zamieszki, zastraszenia i strzelaniny.
Przez
31 miesięcy, odkąd w 2011 roku w Libii wybuchła wojna domowa, nikt nie grał tam
regularnie w piłkę. Reprezentacja występowała w okolicznych krajach, dopiero w
czerwcu tego roku rozegrała pierwsze od dwóch lat międzypaństwowe spotkanie u
siebie. Poprzedziły je wyjątkowe środki ostrożności. Wszystko kontrolowała
policja i wojsko, na stadionie utworzono specjalne punkty kontrolne, gdzie, aby
wykryć broń, używano nawet wykrywaczy metali.
Przez
dwie wiosny libijskie zespoły nie brały udziału w żadnych ligowych rozgrywkach.
Kiedy sezon miał wreszcie ruszyć pełną parą, to przerywano go kilkakrotnie,
gdyż w kraju nadal nie było wystarczająco bezpiecznie. Najpopularniejszy i
najpotężniejszy libijski klub Al-Ahly groził wycofaniem się z pierwszej ligi, bo
jego trener oraz zawodnik zostali postrzeleni przez nieznanych sprawców, a
wielu innych graczy otrzymywało pogróżki i życzenia śmierci.
Ale
wszystko, co najgorsze - jeśli chodzi o futbol - Libia może mieć już za sobą.
We wrześniu selekcjonerem drużyny narodowej został Javier Clemente, znany z
prowadzenia w latach dziewięćdziesiątych reprezentacji Hiszpanii. W 2017 roku
państwo będzie gospodarzem Pucharu Nardów Afryki i prawdopodobnie zainwestuje spore
sumy pieniędzy w stadiony oraz w sam futbol. I wiele wskazuje na to, że Libia
może nam uciec rankingu jeszcze bardziej.
Albania (57 pozycja)
Nigdy
nie zagrała na turnieju mistrzowskim i nigdy nawet nie była bliska awansu. W
eliminacjach do Euro 2012 wyprzedziła tylko Luksemburg, a w kwalifikacjach do
poprzedniego mundialu okazała się lepsza jedynie od Malty. Nieco lepiej wiodło
się jej w eliminacjach do przyszłorocznych Mistrzostw Świata w Brazylii, miała
realne szanse na baraże, lecz do drugiej Islandii zabrakło ostatecznie 6
punktów.
Albańczycy
kochają futbol, to najpopularniejsza dyscyplina w kraju, ale wolą obserwować
mecze najlepszych europejskich lig niż własnej. Jeden z nich w wywiadzie dla
Jonathana Wilsona z „The Guardian” wyjaśniał, że przeciętny obywatel tego
państwa ogląda w ciągu weekendu około 9-10 spotkań, nie mając jednocześnie
bladego pojęcia o potyczkach i rezultatach w rodzimej lidze.
Duży
nacisk kładzie się tam na trenowanie młodzieży. Rozgrywane są krajowe
mistrzostwa juniorów do lat 10, 12, 14, 16 oraz 18, a każdy klub pierwszej i
drugiej ligi musi ponadto posiadać szkółkę piłkarską i odpowiednio rozwinięty
program szkolenia.
Albańczycy
baczniejszą uwagę zwracają na graczy spoza swoich granic - w różnych
europejskich ligach gra aktualnie ponad dwustu albańskich zawodników –
zwłaszcza po tym, jak wypuścili z własnych rąk takie talenty, jak Xherdan
Shaqiri oraz Granit Xhaka, którzy woleli reprezentować Szwajcarię. Ostatnimi
czasy jednak trend ten powoli się odwraca i w tamtejszej drużynie narodowej
występują gracze, mający tyle samo wspólnego z Kosowem, Szwajcarią czy z
Niemcami, co z Albanią. Obecnie toczą walkę o prawdziwą futbolową perłę –
Adnana Januzaja.
To
głównie z powodu chryi o Januzaja w tym roku było głośno o piłkarskiej Albanii.
Zawodnik Manchesteru United urodził się w Brukseli, jego ojciec pochodzi z
Kosowa, korzenie rodziców sięgają Albanii, a jego dziadkowie z kolei wywodzą
się z Turcji. Może grać dla pięciu reprezentacji, równie dobrze nawet dla
Anglii, w której mieszka od pięciu lat.
Z
nim w składzie Albania będzie jeszcze silniejsza, a już teraz przecież w
losowaniu grup kwalifikacyjnych do Euro 2016 znalazłaby się w tym samym
koszyku, co nasz zespół.
Kuba (47 miejsce)
We
wrześniu ubiegłego roku Kuba plasowała się na 147 pozycji. Monstrualny skok
wzwyż o kilkadziesiąt miejsc zawdzięczają udziałowi w Gold Cup oraz – tak jak w
przypadku pozycji Haiti w rankingu – głównie dzięki zwycięstwom z niżej notowanymi
rywalami. Na mundialu zagrała tylko raz, w 1938 roku. W mistrzostwach
kontynentalnych jej największymi osiągnięciami są dwa ćwierćfinały – jeden z
tego roku.
Mają
tam jedną ligę, złożoną z ośmiu drużyn. Na wyspie brakuje boisk treningowych w
dobrym stanie, a klubowe obiekty nie posiadają oświetlenia – spotkania ligowe
rozgrywane są zazwyczaj w południe, w morderczym upale. Nie ma tam żadnych
akademii futbolowych, dzieci uczą się piłkarskiego rzemiosła w szkolnych
zespołach.
Piłka
nożna to dopiero piąta najpopularniejsza dyscyplina w kraju, znajduje się za
baseballem, koszykówką, siatkówką i lekkoatletyką. Choć sportem narodowym na
Kubie jest baseball, to w trakcie Euro 2012 przez całą wyspę przetoczyła się
futbolowa gorączka.
Jeszcze
do niedawna w państwie obowiązywał zakaz transmitowania jakichkolwiek
piłkarskich rozgrywek. Pierwszym międzynarodowym turniejem futbolowym, który
pokazano w kubańskiej telewizji były Mistrzostwa Świata z 1998 roku. „Odkąd
zaczęli puszczać mecze piłkarskie w telewizji, fanów tej dyscypliny ciągle
przybywa. Teraz, to jest już nasza pasja” – opowiadał dla stacji BBC Carlos
Mendez, lokalny taksówkarz.
I
pomyśleć, że w rankingu FIFA kilkanaście miejsc wyżej od nas plasuje się
trzykrotnie mniejszy kraj, gdzie w dodatku futbol nie cieszy się zbyt dużą
popularnością.
Wyspy Zielonego Przylądka (39 pozycja)
Gdy
Polska należała do drugiej dziesiątki świata, oni znajdowali się w drugiej
setce rankingu. W ciągu tych paru lat role zupełnie się odwróciły. Nasza kadra
poleciała w dół na łeb na szyję, a oni zanotowali niezwykły lot w górę o
kilkadziesiąt pozycji. Jeszcze w maju 2010 roku ta afrykańska ekipa zajmowała
117 miejsce.
Niesamowitą
podróż w piłkarskie przestworza zawdzięczają kontrolerowi ruchu lotniczego,
który w tym roku po raz pierwszy zabrał ich na mistrzostwa kontynentu. Swój
zawód wykonywał na wyspie Sal - jednej z dziesięciu tworzących państwo - przez
prawie połowę swojego życia. Wieżę kontrolną zamienił na szatnię cztery lata
temu. Lúcio Antunes, choć ma
nikły futbolowy staż, to chwali się znajomością z Jose Mourinho. W grudniu
ubiegłego roku spędził tydzień w Madrycie, podpatrując metody Portugalczyka,
kiedy ten prowadził Real.
Wyspy
Zielonego Przylądka to w ogóle jeden z najbardziej zadziwiających afrykańskich
kopciuszków. Niespełna półmilionowe wyspy, oddalone od Czarnego Lądu o 500
kilometrów, dochowały się piłkarskiej reprezentacji, która plasuje się
aktualnie na 39 pozycji. To miejsce, o którym nasze „Orły” mogą, póki co,
jedynie pomarzyć.
Gorzej być nie może?
Podobno
człowiek umiera, kiedy przestaje marzyć. Polska piłka, choć znajduje się w
stanie agonalnym, nie przestaje snuć fantazji o lepszych czasach. Na razie to jednak
tylko marzenia ściętej głowy i może lepiej spojrzeć za siebie.
Ostatnio
równie spektakularny upadek w naszych rejonach rankingu odnotowały jedynie
Uzbekistan i Dominikana. A tuż za naszymi plecami czai się Trynidad i Tobago,
gdzie dyrektorem technicznym został Leo Beenhakker, sukcesywnie zmniejszają do
nas dystans Białoruś oraz Demokratyczne Kongo, a półtoramilionowy, położony
gdzieś w Afryce Gabon i niespełna 3-milionowa, leżąca wśród wód Morza
Karaibskiego Jamajka tylko czyhają na nasze potknięcie. Upaść można z pewnością
jeszcze niżej.
No cóż, możemy mieć tylko nadzieję, że polski futbol osiągnie kiedyś klasę światową mimo że na ten moment ciężko nawet o tym pomarzyć... Fajnie piszesz. Pozdrawiam i zapraszam do mnie w wolnej chwili! :)
OdpowiedzUsuńhttp://futbolkobiecymokiem.blogspot.com/
Ja i tak najbardziej lubię obstawiać mecze piłki nożnej naszej polskiej ligi, gdyż wiem co tu się dzieje. Jeszcze jak gram u bukmachera https://www.iforbet.pl/zaklady-bukmacherskie to jestem pewny, że mam możliwość uzyskania naprawdę bardzo wysokich kursów co mnie akurat cieszy.
OdpowiedzUsuń