W zakończonych w październiku
Mistrzostwach Świata obrońcy tytułu – Uzbekistan - pokonali w finale gospodarza
turnieju - Rosję. Rozgrywki obfitowały w dramatyczne mecze, lecz nie o samo
wygrywanie chodziło. Dla mężczyzn bez nóg czy rąk uganianie się za futbolówką,
to nie tylko zwyciężanie oraz zdobywanie trofeów. To coś znacznie więcej. To jedyny
sposób na lepszą przyszłość, na jakąkolwiek przyszłość.
W Kaliningradzie zebrali się
ludzie o chyba najtwardszych charakterach na kuli ziemskiej. Każdy ma własną
historię do opowiedzenia. Każdy przeżył chwile grozy i załamania. Żadnego los
nie oszczędził.
Krwawa
Afryka
W turnieju brała udział Liberia, od
dawna niszczona przez wojny domowe. Ostatnia, 14-letnia, przyniosła śmierć tysiącom.
Dzieci stawały się żołnierzami, wielu na zawsze opuszczało swe domostwa. Tym,
którzy nie wstąpili do rebelianckiej armii ucinano ręce lub nogi. Ślady po
krwawej i zdającej się nie mieć końca wojnie widoczne są wszędzie. Najbardziej
jednak na piaszczystych boiskach, znajdujących się na obrzeżach Monrovii,
stolicy Liberii. To tam gromadzą się oraz grają w piłkę osoby po różnego
rodzaju amputacjach - reprezentanci drużyny narodowej i poszkodowani w
niedawnych konfliktach.
Jeden z zawodników, Richard Duo,
relacjonuje: „Siedziałem w kościele, kiedy uzbrojeni żołnierze przyszli i
zaczęli zabijać zgromadzonych w świątyni. Zamordowali moich rodziców oraz brata.
Ja zostałem ranny i straciłem nogę”.
Z kolei Eric Meyers, wiceprezydent
federacji Amputee Football w Liberii, utracił dolną kończynę w walkach. Grupę,
w której maszerował złapano w pułapkę. Ponad dziesięć kul przeszyło jego nogę,
od uda po kostkę. Dopiero po kilkunastu dniach trafił do lekarza. Zdecydowanie
za późno. W rany postrzałowe wdało się zakażenie.
W trakcie wojny uczestniczyli w
nieopisywalnie strasznych wydarzeniach. Potem, gdy regularne bitwy już ustały,
każdego dnia walczyli o przetrwanie. Gromadzili się wokół centrów handlowych,
błagali o pomoc, zbierali pieniądze na wodę oraz jedzenie.
Prince Chea dawniej marzył o tym,
by zostać zawodowym graczem. W 2001 roku jego marzenia przekreślił wypadek.
Trafiony moździerzem, stracił prawą nogę. Przez długi czas nie pracował, nie
miał pieniędzy i żadnych perspektyw na przyszłość. Stał pod sklepami i żebrał.
Ratunkiem okazała się piłka nożna. „Ludzie mnie teraz znają” – chwali się. Występuje
jako środkowy napastnik reprezentacji, która w 2008 roku sięgnęła po
Mistrzostwo Afryki.
Zanim zawodnicy kadry narodowej
osiągnęli sukces i zyskali rozgłos, byli unikani oraz lekceważeni. „Ludzie
myśleli, że to my – niepełnosprawni - zniszczyliśmy kraj” – stwierdził Eric
Meyers.
Nie wszyscy gracze ekipy byli
ofiarami wojny. Niektórzy z nich to oprawcy, jak Moses Koli, niegdyś wojskowy, który
zabił dużo niewinnych osób, a później sam został zraniony w nogę. Doktor mógł
ją uratować, ale minęło parę tygodni, nim się do niego dostał. W tym samym
zespole występują zarówno pokrzywdzeni, jak i mordercy. W państwie ta drużyna
jest symbolem przebaczenia. Przed laty jej członkowie stali po przeciwnych
stronach, dziś są po tej samej.
Amp futbol (skrót od amputee football) zyskuje coraz większe
uznanie i popularność na całym globie. W tej chwili najprężniej rozwija się na
Czarnym Lądzie. Na kontynencie, gdzie nie brakuje ludzi ciężko doświadczonych
przez los. Według europejskich organizacji medycznych w samej Sierra Leone
około trzech tysięcy osób zmarło w wyniku ran dokonanych poprzez amputację. A następne
dwa tysiące okaleczonych wciąż żyje.
Musa Mansaray mieszkał w Kabali,
kiedy miasto zaatakowali buntownicy, próbujący obalić ówczesny rząd. „Pewien
żołnierz powiedział mi, żebym zatrzymał się i poczekał. Bałem się, więc
zacząłem uciekać. Postrzelił mnie w nogę. Upadłem. Miałem szczęście, bo wielu
moich kolegów zginęło tego dnia”.
Jego historia łudząco przypomina dzieje
wielu innych ofiar, które bez natychmiastowej interwencji lekarskiej, musiały znieść
amputacje przeprowadzane bez znieczulenia. Młodzi, jeszcze nastoletni rebelianci,
odcinali różne części ciała – ręce, nogi, uszy, palce – za pomocą maczet,
siekier i noży. Pracownik terenowej organizacji zajmującej się ochroną praw
człowieka, mówił, że istniały specjalne jednostki w rebelianckiej armii, które
zajmowały się odcinaniem rąk. Żołnierzy, którzy uzbierali cały worek uciętych
rąk, nagradzano awansem.
Słodko-gorzki
dramat
Mansaray i jemu podobni przeżyli
powojenną traumę głównie dzięki piłce nożnej. Futbol dał im perspektywy bezpieczniejszej
przyszłości. O niepełnosprawnej drużynie w pewnym momencie zrobiło się niezwykle
głośno. Mieszkańcy kraju chcieli zobaczyć, jak inwalidzi przezwyciężają swoje
wady fizyczne na boisku. Ich osiągnięcia zmieniły podejście społeczeństwa.
Sierra Leone uczestniczyła w
Mistrzostwach Świata w 2008 i 2010 roku. W 2007 zorganizowała Mistrzostwa Afryki.
„Gdy byliśmy na turnieju w Hiszpanii spotkaliśmy się z tamtejszą reprezentacją,
mającą lada dzień wyruszyć na mundial do RPA. Rozmawialiśmy z prawdziwymi
gwiazdami sportu. Zagraliśmy 20-minutowy sparing z Xavim oraz Xabim Alonso. A
ja wypiłem drinka, z moim idolem, Davidem Villą” – chwali się Mansaray.
Obecnie, codziennie rano na
plażach Sierra Leone zbierają się ekipy złożone z mężczyzn po amputacjach.
Ćwiczą i prowadzą sesje treningowe. Rozgłos jaki drużyna zdobyła, sprawił,
że wokół niej pojawili się sponsorzy.
„Rząd zajął się nami. Przeniósł nas do nowych domów. Sponsorzy zapewniają nam
pieniądze, które idą na czesne, ubrania oraz pożywienie. Tak naprawdę nie
potrafię opisać, jak bardzo jestem szczęśliwy” – zwierza się Mansaray.
W Afryce piłka nożna stała się
jedyną formą ucieczką z koszmarnej rzeczywistości nie tylko dla profesjonalnych
zawodników, lecz także dla osób okaleczonych. Czterech niepełnosprawnych graczy
z Ghany podpisało kontrakty z klubami z Turcji. Pozostali odnaleźli szczęście,
przyjaźń i cel w życiu.
W Liberii futbol stał się swego
rodzaju terapią. Meyers uganianie się za piłką określił jako psychologiczne
doradztwo: „Zanim zaczęliśmy grać, wielu z nas nie umiało zaakceptować tego, co
się wydarzyło. Nie potrafiliśmy się z tym pogodzić. Teraz akceptujemy to”.
Najlepiej całą tę sytuację
opisał, Paul Tolbert, trener tamtejszej reprezentacji: „Kiedy spytasz się moich
podopiecznych, jak się czuli po amputacjach, większość odpowie, że chciała
popełnić samobójstwo. Życie nie miało wtedy dla nich jakiegokolwiek znaczenia.
Futbol przywrócił im wiarę. Na przykład jeden z nich, był kiedyś naprawdę świetnym
graczem. Stracił nadzieję, wraz z utratą nogi. Powiedziałem mu, że jest jeszcze
dla niego szansa. Od czasu, gdy postanowił ponownie wybiegać na boisko odzyskał
dumę i nadzieję”.
Reprezentanci Liberii otwarcie
mówią, że motywację daje im pragnienie pozostawienia okrutnej przeszłości za
sobą i to, że robią dużo dobrego dla swoich rodzin. Poszukują sensu w
koleżeństwie z ludźmi o identycznych problemach. Joseph Allen, bramkarz, otwarcie
przyznaje: „Kocham ten sport, ponieważ mogę znowu doświadczyć prawdziwej
przyjaźni. A wcześniej ona na długie lata zniknęła z mojego życia”.
Piłka nożna otwiera im okno na
świat o jakim nawet nie śnili: „Nigdy nie sądziłem, że pewnego dnia polecę do
Turcji oraz Rosji. To wszystko dzięki piłce i naszemu zespołowi. Niedługo lecimy
do Anglii. Kto wie, może niepełnosprawna drużyna Manchesteru United będzie mną
zainteresowana” – opowiada rozentuzjazmowany Anthony Doe.
Amp futbol błyskawicznie podbił
Czarny Ląd i zaczął rozlewać się na kolejne państwa. W Angoli istnieją już trzy
drużyny niepełnosprawnych. Trenują przynajmniej raz w tygodniu. Mnóstwo graczy
to albo byli żołnierze, którzy doznali obrażeń podczas 27-letniej wojny albo
ich ofiary. Jabati Mambu wraca pamięcią do tamtych zdarzeń: „Miałem czternaście
lat, kiedy partyzanci odcięli mi rękę. Próbowali odciąć drugą, ale się nie
dałem”.
Inny z zawodników, Gabriel,
stwierdził, że dzięki futbolowi czuje się znacznie lepiej. W trakcie
długoletniego konfliktu wszedł na minę, która rozerwała jego dolną kończynę.
„Po wypadku byłem w szoku. Myślałem o swoim życiu. Nie mogłem się z nikim
dogadać. Przyszli do mnie i zaproponowali grę w piłkę. Cieszę się, że podjąłem
właściwą decyzję”.
Futbol
wybawieniem ?
Takie osoby znajdują się nie
tylko w Afryce, ale na całym świecie. Na Haiti futbol stał się powszechną terapią
po potężnym trzęsieniu ziemi, które nawiedziło wyspę w 2010 roku i pochłonęło
prawie trzysta tysięcy ofiar. W rocznicę tych wydarzeń zespół narodowy
składający się z niepełnosprawnych rozegrał spotkanie z innym, stworzonym przez
okaleczonych mieszkańców – Zayren.
W tym meczu na pozycji obrońcy
wystąpił Francois McKendy. Poczas trzęsienia został przysypany gruzem. Koledzy,
by go wydobyć i ocalić musieli odciąć mu nogę piłą do metalu. Dziś czerpie
radość z piłki nożnej: „To jest coś, co kocham. Coś, co daje mi teraz nowe
życie”. Po przeciwnej stronie biegał pomocnik Bernard Noubert, którego rodzice
zginęli w tym samym budynku, w którym on stracił nogę. Stwierdził, że jedynie
futbol pomógł mu przetrwać: „To najlepszy sposób, aby rozjaśnić moje serce”.
Powstała w Stanach Zjednoczonych
i rozwijająca się od początku lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku dyscyplina,
aktualnie uprawiana jest już w 25 państwach. Również i w Polsce doczekaliśmy
się reprezentacji. Utworzona ledwie rok temu, wzięła udział w Mistrzostwach
Świata w Kaliningradzie. Jej członkowie na zgrupowania, odbywające się raz w
miesiącu, przyjeżdżają z całego kraju. W kadrze znajduje się kilku byłych
profesjonalnych zawodników, mających za sobą występy w trzeciej lidze.
Choć wygrali tylko jeden z pięciu
pojedynków, to nikt nie będzie miał do nich pretensji. Co dwa lata bowiem na mistrzostwach
zbierają się ludzie, których charakter i niezłomność kształtowały się w
warunkach najbardziej ekstremalnych. Dla nas to inspirujące przykłady, wzięte
prosto z codziennego życia, jak radzić sobie z przeciwnościami losu, zachowywać
hart ducha w najtrudniejszych chwilach i jak cieszyć się z jego
najbanalniejszych aspektów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz