Młody chłopiec z Brazylii,
wyróżniający się na tle rówieśników talentem do gry w piłkę, dostrzeżony przez
skautów, trafia do akademii Barcelony w Rio de Janeiro. Tam robi piorunujące
wrażenie i zostaje zaproszony do Hiszpanii na treningi Messiego i spółki. Gdyby
opowieści o Gabrielu Munizie nie uzupełnić o garść ważnych informacji,
otrzymalibyśmy jedną z pospolitszych, normalniejszych w świecie historyjek. Ot,
kolejny nastoletni talent, który stanie się wielkim piłkarzem bądź przepadnie w
gąszczu jemu podobnych. Lecz w zwykłym na pozór życiu Muniza brakuje
zwyczajnych wydarzeń.
Mieszka wraz ze swoją rodziną w
niedużym nadmorskim mieście - Campos dos Goytacazes. Maleńki pokój i łóżko dzieli ze starszym bratem
Mateusem. Codziennie wstaje o 6 rano, przywiązuje protezy i jedzie na rowerze
do szkoły.
Urodził się z wrodzonym
zniekształceniem stóp. Wkłada kończyny protetyczne, by móc w miarę swobodnie
się poruszać. Przede wszystkim pomagają mu one przemieszczać się w deszczową
pogodę. Kiedy wybiega na boisko, protezy leżą z boku. Nie używa ich, a mimo to
gra z innymi dzieciakami, jak równy z równym. Na pierwszy rzut oka nawet nie
widać, że nie ma stóp.
Na szkolnych turniejach często bywa
najlepszy. Nosi opaskę kapitańską swojej drużyny, zdobywa najwięcej bramek, dostaje
medale i wyróżnienia. Jak każdy chłopak w jego wieku nienawidzi szkoły i prac
domowych. Dyrektor placówki mawia: „On pragnie na okrągło grać w piłkę”.
Gabriel niezliczoną ilość godzin spędza
na ćwiczeniach, aby stale podnosić własne umiejętności. Był już na tyle dobry,
że lokalna telewizja TV Globo wyemitowała o nim krótki program sportowy.
Wystarczyło to, by jego życie odmieniło się na zawsze i nabrało zawrotnego
tempa.
Wypatrzony przez skautów, został następnie
ściągnięty do brazylijskiej szkółki futbolowej Barcelony, zwanej Saquarema, w
Rio de Janeiro. „Kiedy przyjechał do akademii nikt w niego nie wierzył. Lecz on
udowodnił wszystkim, że jest równie dobry, jak jego rówieśnicy” – stwierdził
nauczyciel wychowania fizycznego Muniza, Jose Lopes.
Z dnia na dzień chłopak radził
sobie coraz lepiej. Wkrótce stał się jednym z najlepszych w akademii. Nikt nie
mógł uwierzyć, że młodzieniec z takimi ograniczeniami fizycznymi może, tak
doskonale dryblować, biegać, podawać i uderzać piłkę. Jeden z kolegów z
zespołu, Lucas Santos, mówił: „On jest niesamowicie uzdolniony, nieustraszony
kiedy ma futbolówkę przy sobie. Potrafi rozgrywać i dobrze podać”. Jego
niezwykła historia i nieprawdopodobne zdolności spowodowały, że otrzymał
zaproszenie na treningi Barcelony. Tam spotka się również ze swoim idolem –
Lionelem Messim.
Matka Gabriela, Sandra, była
wstrząśnięta splotem następujących po sobie zdarzeń. Nigdy nie myślała, że jej
syn zrealizuje swe najskrytsze pragnienia. Nie wierzyła, że zostanie w końcu
wynagrodzony za lata walki z samym sobą: „Zaczął chodzić jeszcze przed
ukończeniem pierwszego roczku. Podążaliśmy za nim krok w krok i pilnowaliśmy,
żeby nie upadł. Lecz on nie upadł ani razu”.
Rodzice Muniza byli zbyt biedni,
by zapewnić swemu dziecku leczenie oraz rehabilitację. Pomimo fizycznych
ułomności Gabriel - zdaniem jego matki - wiódł zupełnie normalne życie. Rok
temu podarowano mu nowoczesne protezy, na które nikogo w domu nie było stać.
Jednakże nie używa ich nawet wtedy, gdy wychodzi na boisko i rywalizuje z
dwukrotnie wyższymi oraz silniejszymi od siebie młodzieńcami.
Jose Lopes twierdzi: „Dziecko
takie jak on może przekazywać ducha niezłomności i stanowić inspirację dla jemu
podobnych. Myślę, że inwalidztwo istnieje tylko w naszych umysłach, a Gabriel udowadnia
to na każdym kroku. Pokazuje, że kalectwo nie jest przeszkodą”.
Historię Muniza można odczytywać
jako romantyczną opowieść, którą da się interpretować na różne sposoby. Dla
jednych będzie to wzruszającą opowiastka walki młodego chłopca o swoje
marzenia, o normalność i równe traktowanie. Dla innych nieopisywalna radość,
jaką małolat z Brazylii czerpie z czynności pozornie błahych, będzie niezbitym dowodem
na to, że w dzisiejszych czasach ludzie obładowani ze wszystkich stron technologią
oraz wygodami, w pędzie za sukcesem, przestali cieszyć się zwykłym życiem,
zapominających o rzeczach najprostszych. Rzeczach nieosiągalnych dla osób
pokroju Gabriela. Pozostali, nie lubiący pompatycznych uniesień i historyjek
przesiąkniętych nadmierną emfazą, ujrzą w niej samo życie, nierozerwalne piękno
i brutalność dnia codziennego.
Dzieje Gabriela można wreszcie odbierać
jako wielowymiarową przypowieść, która w szerszej, pozasportowej perspektywie
oznaczałaby batalię człowieka z własnymi ograniczeniami, przezwyciężanie samego
siebie, a w perspektywie węższej pokonywanie barier własnej fizyczności ludzi
pokrzywdzonych przez los, którą mogliśmy oglądać chociażby na Paraolimpiadzie.
Oni nie pragną rozgłosu,
czułości, czy współczucia. Tak samo zresztą, jak Gabriel Muniz, który nie stracił zapału i pasji choć wie,
że nigdy nie zagra w profesjonalnym klubie. Nie
przestaje marzyć i ma nadzieję, że pewnego razu wystąpi w koszulce Brazylii na
Igrzyskach Paraolimpijskich. On każdego dnia wszystko oddaje za futbol.
Nie rozumiem jednego, czemu miałby nie zagrać w profesjonalnym klubie?
OdpowiedzUsuńPs. świetny tekst ogólnie.
Nie może zagrać w profesjonalnym klubie ze względu na swoją niepełnosprawność.
OdpowiedzUsuńSkoro Oscar Pistorius mógł wystąpić na olimpiadzie w Londynie, to może i ten chłopak zagra kiedyś w profesjonalnej drużynie? Zwłaszcza, że gra bez protez więc tym bardziej nie będzie argumentu jak jaki zarzuca się Oscarowi, że technologia mu pomaga.
OdpowiedzUsuńByć może. Mam przynajmniej taką nadzieję. Jednak jak na razie wszyscy wypowiadają się, że obecnie nie masz szans na to, by zagrał w profesjonalnym klubie. Wiele mogłoby zmienić wprowadzenie futbolu na Igrzyska Paraolimpijskie. Wówczas byłaby dużo większa szansa na to, że Muniz kiedyś w profesjonalnej piłce sobie pokopie.
OdpowiedzUsuń