Nazwany
próbą generalną przed Euro 2012 mecz z Portugalią, próbą generalną z pewnością
nie był. Pojedynek, który miał dać wiele odpowiedzi, który miał rozwiać
wszelkie wątpliwości, który miał pokazać realną
siłę ekipy Smudy, nie dał zbyt wielu odpowiedzi, nie rozwiał
praktycznie żadnych wątpliwości, a nade wszystko nie ukazał rzeczywistych
możliwości drużyny narodowej. Na 96 dni przed Mistrzostwami Europy nadal nie
wiemy, czego możemy na turnieju się spodziewać i czego od reprezentacji
oczekiwać. Pytanie, na co stać Polskę pozostanie aktualne do 8 czerwca, czyli
do konfrontacji z Grecją.
Oglądając spotkania towarzyskie
naszego zespołu można odnieść wrażenie powtarzalności w niepowtarzalności.
Powtarzalny jest styl gry kadry, a raczej jego brak. Porównując pierwsze
sparingi za kadencji Smudy do tego z Portugalią, nie sposób
dostrzec różnic. Totalny bałagan panuje w organizacji gry i wzajemnej
asekuracji. Ataki ofensywne z kolei oparte są w dużej mierze na przypadku i
indywidualnych akcjach piłkarzy. Kuleje rozgrywanie stałych fragmentów gry
(jeden z rzutów wolnych rozgrywanych pod „portugalskim” polem karnym, stał się
doskonałą okazją do zdobycia bramki dla przeciwnika).
Niepowtarzalna
za to, jest - względem pierwszych gier sparingowych - podstawowa jedenastka. Z dawnych
wybrańców szkoleniowca pozostało do tej pory tylko 4-5 graczy. Proces selekcji
zawodników został zakończony, lecz w tej kwestii dużo trenerowi należy
zarzucić. Przede wszystkim ogromny zaciąg „obcokrajowców” z nikłymi polskimi
korzeniami. Sam Smuda w niedalekiej przeszłości uparcie powtarzał, że z
„farbowanych lisów” korzystać nie zamierza. Do znudzenia można wytykać także wyrzucenie
z drużyny - jej do niedawna - charyzmatycznych liderów, czyli Artura Boruca
oraz Michała Żewłakowa. Zasadność takich decyzji będzie budziła kontrowersje do
samego turnieju.
Wszystkie
zarzuty dotyczące selekcji piłkarzy da się obalić jednym zasadniczym
argumentem. Selekcjoner dokonał gruntownego i rzetelnego przesiewu (wypróbował
80 futbolistów) wśród polskich, mizernych w większości, kopaczy. Musiał
przebierać wśród typowych przeciętniaków, a najpoważniejsze dziury łatać
zaciągiem zagranicznym. Jedno jest pewne, solidny szkielet ta reprezentacja
posiada. Wojciech Szczęsny, Łukasz Piszczek, Ludovic Obraniak, Jakub
Błaszczykowski oraz Robert Lewandowski w formie jakiej się obecnie znajdują,
dają pewność, że na Euro nie zawiodą.
Szczęsny przez caluteńki sezon
błyszczy w wypchanej zabójczymi napastnikami Premiership. Obraniak odzyskuje dawny
blask w zupełnie nowym otoczeniu w Bordeaux. Niesamowitym błogosławieństwem dla
„Franza” jest trio z Dortmundu. Już teraz stanowią główny motor napędowy
Borussi, która mknie po drugi z rzędu tytuł. Polacy uczestniczyli w każdej
bramkowej akcji ekipy Kloppa począwszy od 11 grudnia. Robert Lewandowski frunie
po tytuł króla strzelców, do liderujących Mario Gomeza oraz Klaasa-Jana
Hunteelara, traci jedynie dwa gole. Jakub Błaszczykowski w ostatnich siedmiu
grach trafił do siatki trzykrotnie i asystował czterokrotnie. Łukasz Piszczek
najprawdopodobniej ponownie zostanie uznany najlepszym prawym obrońcą
Bundesligi, a dziennikarze niemieckiego magazynu „Kicker” upatrują w nim
najlepszego prawego defensora globu. W obecnym sezonie dla niemieckiego zespołu
strzelali razem 21 bramek i 21 razy asystowali. Jeżeli oczekujemy czegoś
dobrego ze strony piłkarzy, to liczyć musimy przede wszystkim na wspominane
trio z Dortmundu.
Inne pozycje albo okupują gracze
skrajnie zniedołężniali (vide: lewa strona obrony) albo typowi, aczkolwiek
solidni rzemieślnicy (Damien Perquis, Marcin Wasilewski, Eugen Polanski,
Dariusz Dudka), czy zawodnicy obiecujący, jednak znajdujący się aktualnie bez
formy (Sławomir Peszko, Adrian Mierzejewski). Niepokój budzi brak dobrych
zmienników. Dla snajpera z Dortmundu zastępstwa nie mamy żadnego. Załatać
dziury po Błaszczykowskim i Piszczku może by się udało, choć nie bez problemów.
Strata etatowego bramkarza Arsenalu Londyn byłaby nie do powetowania.
Przez ponad dwa lata graliśmy
jedynie towarzysko, podczas gdy reszta Europy tłukła się o punkty i awans na
turniej. Mecz z Portugalią, który miał dać wiele odpowiedzi, okazał się
towarzyski w pełnym tego słowa znaczeniu. Przeciwnik do pojedynku podszedł
bardzo ulgowo. Niepewność zatem będzie panowała do ostatnich dni. Na
jakiekolwiek prognozy nie ma w tej chwili najmniejszych szans. Nie pozostaje
nam, więc nic innego, jak tylko krzyknąć za głównym bohaterem filmu
„Seksmisja”: „Ciemność, wiedzę ciemność, ciemność widzę”.
Zgadzam się w 100% Nasza kadra nie ma absolutnie żadnego stylu. Portugalczycy się nie wysilali, a naszym to pasowało. Po tym meczu słyszałem wiele opinii mówiące, że wyjdziemy z grupy na Euro. Fakt, że z drugiego miejsca. Bo podobno Rosjanie są poza naszym zasięgiem. Wg mnie Czesi są też poza zasięgiem, a z Grecją możemy powalczyć. Będzie tak jak zawsze. Wielkie nadzieje, a później wielkie rozczarowanie. Swój udział na Euro skończymy w grupie i nic nie jest już w stanie nam pomóc.
OdpowiedzUsuń