Jego
pierwsza konferencja wyglądała niczym wykład o futbolu. Zgromadzeni
dziennikarze wyliczali potem, że użył ponad trzech tysięcy słów i wiele miało
naturę czysto teoretyczną. Tak jakby Jürgen Klinsmann przybył do kraju zupełnie zielonego w kwestiach
piłkarskich i zaczął pouczać wszystkich dookoła. Jeśli nawet soccer nie cieszy
się tam zbyt dużą popularnością, to ich fanom świat zatrząsnął się wtedy w
posadach.
Za
kadencji Niemca nie pierwszy zresztą raz. Burza wokół niego nie cichła ani na
moment, kontrowersyjne decyzje obiegały media z prędkością błyskawic, a tamtejsze
środowisko, tak nieprzychylne na początku nowemu selekcjonerowi, grzmiało raz
po raz. Krytykowany nieustannie w ciągu kilkunastu pierwszych miesięcy, do tego
wzburzonego otoczenia dokładał swoje trzy grosze.
Kindersztuba Klinsmanna
Osoby
z bliskiego otoczenia obecnego trenera Stanów Zjednoczonych stale powtarzały,
że podąża on własnymi ścieżkami, że jest głuchy na nieżyczliwe głosy i zawsze
wszystko robi po swojemu. Toteż lądując za Oceanem, od razu zabrał się za
pouczanie Amerykanów. To, co dotychczas robili, robili zazwyczaj źle,
przeszłość ma pozostać przeszłością, a odpowiedzi na pytania dręczące
amerykańską drużynę leżą wyłącznie w przyszłości.
Podkreślał,
że nie wzniesie tamtejszego futbolu na wyższy poziom, jeżeli będzie kopiował
działania poprzedników. A zawodnikom, którzy pragną dalej się rozwijać, zalecał
opuszczenie Major League Soccer i wyjazd do Europy. Narzekał w ogóle na system
wiosna-jesień w jakim gra MLS, podczas gdy reszta świata toczy boje zupełnie na
odwrót. Nie rozumiał kilkumiesięcznej przerwy między sezonami. Ubolewał nad
tym, że najbardziej uzdolnieni wybierają baseball czy koszykówkę i krytykował ligę
akademicką, która zabiera młodym szansę trenowania z prawdziwymi zespołami.
Nie
było to jednak tylko czcze gadanie, a reprezentacja dla Klinsmanna jedynie
celem samym w sobie. On chciał odbudować cały amerykański soccer. To jego
decyzją szkółki piłkarskie zaczęły działać w 10-miesięcznym trybie pracy. MLS zaś
wraz z jego przyjściem sezon rozpoczyna coraz wcześniej, teraz z początkiem
marca, i kończy coraz później, ostatnimi dniami listopada. Natomiast kiedyś piłkarze
inaugurowali sezon dopiero późnym marcem i żegnali się wczesnym listopadem.
Niezrozumienie
takiego stanu wynikało z prostej rzeczy, dla niemieckiego szkoleniowca futbol
to 24-godzinna harówka, która wymaga całkowitego skupienia, pełnej koncentracji
i profesjonalnego podejścia. On żyje piłką na okrągło i tego samego oczekuje od
swoich podopiecznych. Ma za sobą rzeszę asystentów, stan fizyczny graczy ściśle
monitoruje specjalizują się w tym firma, jego treningi zawierają nawet ćwiczenia
jogi, a metody pracy obejmują restrykcyjny program żywieniowy i regularne badania
krwi.
Soccer w wydaniu niemieckim
Nie
byłoby tego pietyzmu w przygotowaniach zespołu i w ogóle nie byłoby Klinsmanna
w USA, wcześniej już im przecież odmawiał, gdyby od samego początku nie otrzymał
wolnej ręki i pełnej swobody, tam każde jego słowo niemal natychmiast zamienia
się w czyn. I od samego początku swoim niczym nieskrępowanym postępowaniem budził
wśród Amerykanów spore zdziwienie.
Pierwsze
eliminacyjne spotkanie skończyło się dużą wpadką, porażką z Hondurasem. Prasa prześcigała
się wówczas w cytowaniu wypowiedzi anonimowych zawodników, opowiadających o
tym, że przedmeczowa przemowa nowego szkoleniowca składała się jedynie ze słów:
„Idźcie wyrazić siebie”.
O
ile w pierwszych miesiącach zdumienie nie nikło, a burza wokół niego nie
ustawała, to przed samym mundialem rozpętał się prawdziwy huragan. Najpierw w
wywiadzie z „The New York Times” powiedział, że USA nie ma szans na wygranie
mistrzostw, gdyż nie prezentuje jeszcze odpowiedniego poziomu, a potem miejsca
w kadrze zabrakło dla Donovana.
Landona
Donovana, piłkarza-instytucji w Ameryce, człowieka, który wybiegł w koszulce
reprezentacji 156 razy, strzelił w niej 57 goli i który występował na
poprzednich trzech mundialach. Miejsce w kadrze znalazło się za to dla
19-letniego Juliana Greena, gracza rezerw Bayernu Monachium, który ledwo co
debiutował w seniorskim futbolu, a w Stanach Zjednoczonych rozegrał raptem dwa
mecze. Po takich decyzjach dziennikarz ESPN, Michael Wilbon, wzywał Niemca, by
ten bezzwłocznie zrezygnował z prowadzenia drużyny.
Człowiek z planem
Nawet
jeśli Klinsmannowi można zarzucić taktyczną indolencję - o czym wspominał w
swojej autobiografii Philip Lahm, pisał, że za jego czasów to zawodnicy Bayernu
musieli spotykać się przed meczami i decydować jak mają grać – oraz bzika na
punkcie wytrzymałości i przygotowania fizycznego, to trzeba napisać, że jest kimś
z planem i wizją. Planem, który Amerykanów również powinien szokować.
Polegał
on na wpuszczeniu do szatni dosyć nietypowego powiewu świeżości w postaci
piłkarzy urodzonych poza krajem. Kadra pod wodzą Klinsmanna stała się więc nieco
kosmopolitycznym tworem, gdzie zobaczymy mieszankę różnych kultur - czterech graczy
urodzonych i wychowanych w Niemczech oraz piątego wyciągniętego z tamtejszych
młodzieżówek, a także Norwega z urodzenia i Amerykanina ukształtowanego na
boiskach Islandii.
Dodając
do tego ogólnoświatowego towarzystwa meksykańskie bądź kolumbijskie korzenie
niektórych zawodników, futbolistów kopiących piłkę swego czasu w Anglii,
Włoszech lub u naszych zachodnich sąsiadów oraz asystentów z Niemiec i Austrii,
to otrzymamy coś, z czym fani soccera spotkają się pierwszy raz. Klinsmann
podkreśla jednak, że futbol w dzisiejszych czasach stał się po prostu globalną
dyscypliną. Na mistrzostwach widzieliśmy przecież trzech trenerów z Kolumbii,
którzy nie prowadzili ojczystej drużyny, oddając ją w ręce Argentyńczyka, a o
sile ataku Hiszpanii miał stanowić Brazylijczyk.
Obecny
selekcjoner przekonywał więc, że gdy piłka ulegała totalnej globalizacji, to
Stany Zjednoczone starały się od niej odciąć. To w tym swego rodzaju
izolacjonizmie doszukiwał się głównej słabości USA. Popierał go na łamach „The
New York Times” Eric Wynalda, były reprezentant, pierwszy gracz z MLS, który
trafił do Bundesligi, mówiąc, że Klinsmann zauważył, iż próbowali
zamerykanizować tę dyscyplinę, że mają zły harmonogram gier i zbyt długą
przerwę międzysezonową, że kiedy inni walczą o punkty, oni tylko ćwiczą.
System ponad wszystko
Dwa
lata zajęło mu zdobycie przychylności Amerykanów. Dopiero w ubiegłym roku Stany
Zjednoczone zaczęły grać na miarę jego oczekiwań - wygrały 12 meczów z rzędu,
zdobyły Gold Cup i awansowały na mundial na dwie kolejki przed końcem
eliminacji. Dokonały tego w stylu atrakcyjnym, przyjemnym dla oka, a
wcześniejsze defensywne usposobienie, nastawione jedynie na kontrataki,
zastąpiły poszanowanie piłki i ofensywna gra.
Niemiec
- przedłużył już umowę do 2018 roku i został mianowany dyrektorem technicznym
całego amerykańskiego soccera - jest człowiekiem, który myśli systemowo i
systemy zmienia. Jego dotychczasowa przygoda z USA na mistrzostwach nie może
być określana inaczej niż w pozytywnych słowach, ale trzeba na nią wziąć
poprawkę. Bo jego rewolucja jeszcze w pełni się nie dokonała. To nie jest
jeszcze soccer według Jürgena
Klinsmanna.
Bardzo ciekawie się czyta. Zapraszam do mnie. Również o piłce nożnej :))
OdpowiedzUsuń